Przygotowania do nadchodzących wyborów parlamentarnych nabierają tempa. W centrali Prawa i Sprawiedliwości przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie powstała specjalna komórka, która ma jedno zadanie: znaleźć jak najwięcej danych, którymi będzie można w kampanii zaatakować Donalda Tuska.
Reklama.
Reklama.
Prawo i Sprawiedliwość stworzyło specjalną partyjną komórkę, która ma szukać "haków" na Donalda Tuska
Jej zadaniem jest szukanie informacji z czasów rządów koalicji PO-PSL, którymi PiS będzie mógł uderzyć w Tuska w kampanii wyborczej
Jest to część strategii, która ma pomóc zmobilizować wyborców Zjednoczonej Prawicy
PiS szuka haków na Tuska
Badania zamawiane przez Prawo i Sprawiedliwość jednoznacznie pokazują: Donald Tuskjest postacią budzącą w ich elektoracie tak negatywne emocje, że może on zmobilizować nawet tych wyborców, których rządy Zjednoczonej Prawicy rozczarowały. Właśnie w atakach na lidera PO w szeregach koalicji rządzącej upatrywana jest szansa na utrzymanie władzy.
– Jeśli trzeba czymś zmobilizować naszych wyborców, to są to rządy Tuska – przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską anonimowy polityk PiS.
Osiągnięcie celu ma ułatwić działalność specjalnej partyjnej komórki, która zajmuje się prześwietlaniem całej działalności Donalda Tuska w latach 2007-2014 – czyli wtedy, gdy był on premierem. W obszarze zainteresowań researcherów z Nowogrodzkiej znajdują się wszystkie publiczne wystąpienia Tuska oraz decyzje urzędowe podejmowane w Kancelarii Premiera.
Rozmówcy WP przekonują, że "arsenał przeciwko Tuskowi jest potężny", a do skutecznej dla PiS kampanii nie są potrzebne materiały służb specjalnych. – Chodzi o urzędowe papiery, memoranda, notatki, dokumenty z czasów rządów Platformy. Wszystko jest na tacy – tłumaczy jeden z polityków.
Przykładem strategii PiS jest choćby zeszłotygodniowa konferencja Mateusza Morawieckiego, podczas której premier wyliczał działania Platformy Obywatelskiej sprzed kilkunastu lat, jego zdaniem związane z zacieśnianiem współpracy między Polską a Rosją.
Kontrowersyjna współpraca Radosława Sikorskiego
Politycznej amunicji dla PiS dostarczają zresztą sami współpracownicy Donalda Tuska. W ostatnim czasie głośno było o Radosławie Sikorskim i jego współpracy z Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. Cała sprawa rozpoczęła się, kiedy holenderska gazeta"NRC" napisała, że Sikorski otrzymuje z ZEA 100 tys. dolarów rocznie za doradztwo przy konferencji Sir Bani Yas. Polityk przekazał, że poproszono go o dołączenie do Rady Doradczej Forum w 2017 roku, dwa lata przed tym, jak zaczął zasiadać w PE.
"Dlatego uważam za niesprawiedliwe i niewłaściwe łączenie tej prestiżowej roli z moją działalnością posła do PE. Oświadczam niniejszym, że na moje głosowania w PE w żaden sposób nie wpływa działalność zewnętrzna" – podkreślił.
Europoseł PO przekazał jednocześnie, że jego zdaniem zaangażowano niewspółmierne środki do przekazania mu wezwania CBA.
"Podjeżdżam pod bramę po powrocie z Brukseli, a tu pięć osób wręcza mi pismo. Nie kwestionuję prawa do kontroli i deklaruję współpracę, ale to nie jest optymalne użycie kadr. Można było przysłać pocztą. Chyba że chodzi o zastraszenie lub pokazówkę w TVPiS" – napisał.