Maja Bohosiewicz jest jedną z czołowych polskich influencerek. Dziś zajmuje się przede wszystkim prowadzeniem własnej marki odzieżowej i profilu na Instagramie. Prywatnie jest mamą dwójki dzieci: 6-letniego syna Zacharego i 5-letniej córki Leonii, których doczekała się z mężem, biznesmenem Tomaszem Kwaśniewskim.
Młodsza siostra Soni Bohosiewicz nie narzeka na brak zajęć, choć propozycji aktorskich już specjalnie nie otrzymuje. Niedawno uśmiechnął się do niej Netflix, zapraszając ją do poprowadzenia show "Love Never Lies". Pierwszy sezon wywołał wielkie emocje, a już wiadomo, że szykuje się kolejny.
Bizneswoman może pochwalić się pokaźnym gronem obserwujących na Instagramie. Śledzi ją tam już bowiem ponad 520 tys. użytkowników. Influencerka często wrzuca na relację opcję zadawania pytań. Jakie wykształcenie ma Maja Bohosiewicz? Tego chciał się dowiedzieć jeden z jej fanów.
"Mam wykształcenie średnie - nie skończyłam żadnych studiów. Próbowałam prawa, inżynierii, a nawet byłam na wydziale wokalu w Olsztynie - bardzo dziwny pomysł. Ale wracając z pierwszych zajęć, okazało się, że jestem w ciąży. Gdybym nie była, pewnie i tak bym zrezygnowała, jak ze wszystkich innych uczelni" – wyjaśniła na InstaStories.
To nie pierwszy raz, kiedy celebrytka odnosi się do swojej edukacji. Jakiś czas temu napisała wprost, że kiedyś mówienie o braku studiów było dla niej wstydliwe. Przez to zdarzyło jej się podkoloryzować fakty.
"Jakie studia zaczęłaś… O, na takie pytanie, to mogłabym odpowiedzieć coś ciekawego. Ale jakie skończyłam? Żadnych. Choć ostatnio u lekarza pytali o to i było mi jakoś wstyd powiedzieć, że mam wykształcenie średnie i skłamałam, że wyższe. Nie wiem po co…" – przyznała na Instagramie.
Ostatnio fani dopytali Bohosiewicz również o to, czy "czuje się bezpieczna finansowo" i czy "docenia swobodę, którą ma i że nie jest na etacie". Influencerka wyznała, że kiedyś nie było u niej tak kolorowo, jak teraz.
"Będąc w liceum, miałam 50 zł tygodniówki, z czego 30 musiałam przeznaczyć na bilet do rodzinnego domu" – wyjaśniła, zdradzając, że żywiła się najtańszymi produktami. Bywało, że opuszczała kolejkę w sklepie, bo okazywało się, że rachunek przewyższa to, co miała w portfelu.
Od 17 roku życia pracowała na swój sukces. Zapewniła, że od rodziców nie wzięła "ani grosza". Oświadczyła także, że nigdy nie była zależna od męża.
"A jak pierwszy raz poszłam do multikina i kupiłam sobie paczkę M&Msów w tym dużym opakowaniu z zarobionych hajsów w teatrze, to wydawało mi się, że jestem królową życia. Nienawidziłam tego stanu i od kiedy tylko zarabiam, potrzebuje do wewnętrznego spokoju zdrowia i stabilności finansowej" – podkreśliła.