"W Kościele obecne jest przekonanie, że to można przemodlić". Ksiądz o swojej walce z depresją
redakcja naTemat
11 marca 2023, 16:40·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 11 marca 2023, 16:40
Brak zrozumienia i obojętność – z tym wciąż mają mierzyć się polscy księża, którzy przyznają się w środowisku do tego, że chorują psychicznie. Jak wygląda wsparcie osób duchownych z chorobami psychicznymi w Polsce? O tym opowiedział nam ksiądz, który przez lata zmagał się z depresją.
Reklama.
Reklama.
Coraz więcej duchownych przyznaje się do problemów psychicznych i depresji, czego dowodem jest przykład polskiego biskupa Edwarda Dajczaka, który w styczniu ustąpił z funkcji
Księża dotknięci depresją często mają słyszeć, że "ten stan trzeba przemodlić"
Duchowni, którym nie udziela się pomocy, często popadają w nałogi
Dom Księży Emerytów to tylko nazwa. W pojedynczych kawalerkach, między pełnymi wigoru panami przed siedemdziesiątką i schorowanymi seniorami, mieszkają oni – często młodzi i na pierwszy rzut oka energiczni księża... z problemami.
Bez wsparcia
Marek (imię zmienione) jest księdzem po trzydziestce. Oprócz tego, że pełni posługę, z wykształcenia jest terapeutą. Przez lata zresztą chorował na depresję, która wpędzała go w myśli samobójcze. Ponieważ jednak interesował się psychologią i psychoterapią, wiedział, że depresję można skutecznie leczyć. Samodzielnie poszukał pomocy i rozwiązania dla swojego problemu. Przeszedł przez terapię, która pomogła mu wrócić do normalności. O jego depresji nie wiedział jednak prawie nikt.
Marek za terapię płacił z pensji zarobionej na stanowisku wikarego oraz katechety. Z plebanii wychodził zawsze o tej samej porze. Mówi, że proboszcz nigdy nie zapytał go, dokąd idzie. Zupełnie jakby nie chciał wiedzieć, co w tym czasie robi – ocenia.
Marek był świadomy tego, że jeśli nie zrobi czegoś ze swoją chorobą, to prędzej czy później "zniknie". Przyznanie się do choroby psychicznej, szczególnie gdy mieszka się w małej wiosce, w której każda choroba jest stygmatyzowana, to jednak niełatwe zadanie. Do tego dochodzi ograniczony dostęp do specjalistów i świadomość, że każdy wie wszystko o każdym.
Dom księży z problemami
Według Marka, jeśli ksiądz z problemami psychicznymi nie weźmie swoich spraw we własne ręce, ma niewielkie szanse na leczenie. Jak mówią nam terapeuci blisko związani z instytucjami kościelnymi, wielokrotnie oferowali swoją pracę np. w Domach Księży Emerytów, ale zawsze słyszeli to samo – nie ma takiej potrzeby.
Czy faktycznie?
W takich domach, obok księży z czynami pedofilskimi na koncie, skonfliktowanymi z prawem, czy takich na emeryturze, są właśnie księża z problemami psychicznymi i nałogami, które idą zwykle w parze. Podobnie jak reszcie, daje im się azyl, jedzenie i opiekę medyczną. Z resztą, jak twierdzi Marek, zostawia się ich samym sobie.
– Żeby mieć pieniądze, taki ksiądz musi znaleźć sobie pracę. To konieczne, chociażby do tego, żeby móc opłacić sobie terapię, jeśli faktycznie chce się wyjść z depresji czy załamania nerwowego – tłumaczy.
Terapia wymysłem szatana?
Na pytanie, skąd taki stosunek do terapii w Kościele, Marek mówi: – Oprócz podejścia, że depresję powinno się "przemodlić", ciągle pokutuje podejście, że terapia ma związek z działaniem złego ducha. Wielu twierdzi, że psychoterapia ma powiązanie demoniczne i "miesza w głowie".
W walce ze słabościami ma nie pomagać też środowisko księży. To, bardziej niż zgraną drużynę piłkarską, ma zdaniem naszego rozmówcy przypominać szkołę baletową. – Jest więcej rywalizacji i konkurowania ze sobą niż wsparcia i pomocy. Jeden lepiej śpiewa, inny ma lepsze kazania, a jeszcze inny jest bardziej lubiany w parafii. Zazdrość daje sporo powodów, które odbierają przestrzeń do tego, żeby w ogóle dzielić się problemami, nie mówiąc o wsparciu w ich rozwiązywaniu – tłumaczy Marek.
To zresztą, jak tłumaczy, zaczyna się już w seminarium. Jako przykład podaje kleryka ze swojego roku, który borykał się z depresją. Początkowo zapewniano go o wsparciu, jednak później miano nakłonić do rezygnacji. Usłyszał od przełożonych, że "taka tendencja później może być problemem".
Alkohol – tak, depresja – nie ma mowy!
W sierpniu media donosiły, że pijany ksiądz w białostockim kościele nie był w stanie wcelować z komunią do ust wiernych, a w grudniu media i sieć obiegło nagranie innego, który z tego samego powodu, w trakcie pogrzebu, przewrócił się na grób.
Problem z uzależnieniem, który pojawia się u księży, zwykle nie bierze się jednak znikąd. Alkohol jest po prostu dla nich najbardziej dostępną opcją "radzenia sobie" z problemami emocjonalnymi. Jak wyjaśniał w naTemat.pl terapeuta leczenia uzależnień Piotr Nowak-Kormendy, źródłem uzależnień nie są bowiem używki, lecz niezaspokojone potrzeby, które ludzie koją nałogami.
– Bez względu na to, czy mówimy o uzależnieniu od alkoholu, pornografii czy przeglądania sieci, "używka" ma nam pomóc zaspokoić potrzebę i ukoić emocje – tłumaczył terapeuta, wyjaśniając, że dobrostan jest podstawą prawidłowego funkcjonowania organizmu. A że najbardziej dostępny dla księży jest alkohol, to właśnie na niego zwykle pada wybór.
Zdaniem Marka, alkoholizm wśród księży to problem bardzo powszechny: – Statystyki mówią o dziesięciu procentach, ale z własnej obserwacji obstawiam, że problemowo pije przynajmniej trzykrotnie więcej. Pamiętam zresztą, jak miałem praktyki jako kleryk i nie byłem w stanie "nadążyć". Na plebanii, na którą trafiłem, piło się codziennie. Jednocześnie zwłaszcza na wioskach ciągle panuje przekonanie, że ksiądz, który pije, jest "swój".
A mury runą
W styczniu media obiegła informacja, że z posługi rezygnuje biskup diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej Edward Dajczak. Powodem, który podał, była depresja. Biskup udzielił wielu wywiadów, w których opisał swoje zmagania z chorobą.
W archidiecezjach, które oferują duchownym pomoc psychologiczną, księża, zakonnice i zakonnicy mogą zostać skierowani na terapie lub skorzystać z pomocy pracujących przy Kościele specjalistów. System pomocy nie jest w tej kwestii jednak scentralizowany, lecz ustalany indywidualnie przez jednostki. Na to zwrócił uwagę w udzielonej nam odpowiedzi także rzecznik prymasa Polski, ks. Remigiusz Malewicz:
Na pytanie o to, czy w archidiecezjach organizowana jest duchownym pomoc psychologiczna, które wysłaliśmy 17 lutego do trzynastu poszczególnych jednostek, odpowiedziało pięć. Wśród nich są wrocławska katowicka, lubelska, gdańska i gnieźnieńska.
Wszystkie zapewniają, że osoby duchowne z problemami mogą kierować się do ich kierownictwa po pomoc, która oferowana jest im w różnym wymiarze.
Duchowni mogą skorzystać z urlopu, pomocy psychologów i psychiatrów, czy wsparcia w leczeniu szpitalnym. Rzecznik archidiecezji katowickiej Ks. dr Tomasz Wojtal wskazał, że wśród księży rośnie odsetek "przyznających się do swojego cierpienia".
Miałem świadomość, jak w środowisku księży podchodzi się do tematu. Co prawda chciałem powiedzieć proboszczowi, ale zrezygnowałem po tym, jak usłyszałem przy posiłku, jak z gospodynią wyśmiewają chorych psychicznie parafian. Powiedziałem za to jednemu koledze księdzu, który zapewnił mnie o swoim wsparciu i zaznaczył, że będzie utrzymywał ze mną kontakt. Nigdy się nie odezwał.
Marek
Ksiądz
Na zewnątrz niewiele widać. Szedłem do ludzi, uśmiechałem się. To nie jest tak, że człowiek chodzi cały czas zasmucony, zasępiony. Kiedy
widziałem, że to stan, który się powtarza, a ja nie jestem w stanie
sobie z nim poradzić, poszedłem na rozmowę, zacząłem przyjmować leki, które stonowały sytuację. Ale trzeba sobie też pomagać, uciekać od
skrajnych sytuacji powodujących stres. U mnie on pogłębiał zły stan
(...) To jest tak, że boli dusza, przedziwny stan. Ciężko to samemu
opisać.
Edward Dajczak
Biskup zmagający się z depresją
Z pytaniem o to, jaka pomoc jest świadczona w innych diecezjach, należałoby się zwrócić do innych diecezji. Z pomocy specjalistów pracujących w naszej archidiecezji (...) mogą korzystać osoby zarówno świeckie, jak i duchowne.