Nowak nadal po stronie fotoradarów: Można było przewidzieć, że pomysł nie spodoba się paru celebrytom
Michał Mańkowski
15 stycznia 2013, 09:04·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 15 stycznia 2013, 09:04
Sławomir Nowak kojarzy się teraz tylko z jednym tematem. I bynajmniej nie są to skojarzenia pozytywne. Chodzi naturalnie o fotoradary. Minister transportu nie odpuszcza i konsekwentnie obstaje przy konieczności zwiększenia ich liczby na polskich drogach. – To, że ten pomysł nie podoba się paru celebrytom i budzi sprzeciw części opinii publicznej można było przewidzieć – mówił w "Kontrwywiadzie" RMF FM.
Reklama.
Niekwestionowany temat numer jeden ostatnich tygodni w mediach. Fotoradary. Po stronie rządu walczy o nie minister transportu Sławomir Nowak, który od jakiegoś czasu robi w tej sprawie tournee po mediach. I słusznie, bo patrząc na oburzenie, jest się z czego tłumaczyć. Niemniej jednak szef resortu nie odpuszcza i systematycznie przekonuje, że priorytetem jest zapewnienie bezpieczeństwa i walka o życie ludzie na drogach, a nie łatanie dziur w budżecie.
Nowak przyznaje co prawda, że każdy projekt zawsze można wdrożyć lepiej, ale i tak upiera się, że rząd robi "rzecz obiektywnie dobrą". – To, że ten pomysł nie podoba się paru celebrytom i budzi sprzeciw części opinii publicznej, można było przewidzieć. Pewnie ma pan rację, mówiąc, że mogliśmy rozegrać to lepiej – mówił Konradowi Piaseckiemu na antenie RMF FM.
Minister transportu w drugim rządzie Donalda Tuska wyjaśniał, że mając do wyboru starcia z celebrytami i bezpieczeństwo oraz życie ludzkie, zawsze wybierze to drugie. – Czasami lepiej pójść na utarczki z celebrytami – mówił.
Konrad Piascki trafnie punktował Nowaka, mówiąc, że skoro chodzi wyłącznie o bezpieczeństwo, to jakim cudem w budżecie zapisano wpływy z fotoradarów. Minister odpierał te zarzuty, przekonując, że lokalizacja każdego fotoradaru to "bardzo gruntownie przemyślana decyzja". – Każda lokalizacja ma swoją smutną historię w postaci zabitych tam osób – dodał.
Prowadzący "Kontrwywiad" zauważył, że najwięcej wątpliwości budzą gminne fotoradary. Tutaj Sławomir Nowak nieco spuścił z tonu. – Faktycznie, gminnym fotoradarom rzeczywiście trzeba się przyjrzeć, ponieważ one nam nie podlegają, a wiem, że naprawdę psują ludziom krew. Dlatego rozporządzenie ministra transportu z 2011 roku zobowiązuje gminy do ponownego ocenienia racjonalności lokalizowania swoich fotoradarów – tłumaczył.
Platformerską bitwę o fotoradary ostatnio porównuje się do "bitwy o Stalingrad", która ma być początkiem końca PO. – To duża przesada, ale jestem gotów na taką batalię. Naoglądałem się już za dużo tragedii. Polska jest liderem, jeżeli chodzi o ilość zabitych i najwyższy czas z tym skończyć – mówił. I na zakończenie dodał: – Jedźcie bezpiecznie.
Społeczne oburzenie to niejedyny problem rządu. Nowym fotoradarom zaczęła przyglądać się Naczelna Izba Kontroli. NIK sprawdzi, czy urządzenia zostały ustawione tam, gdzie faktycznie są potrzebne, czy może jest to jedynie sposób na załatanie dziury w budżecie.
W poniedziałek wieczorem Sławomir Nowak był gościem programu "Tomasz Lis na żywo". Dyskusja była zażarta. Minister próbował tłumaczyć zalety programu poprawy bezpieczeństwa na drogach, a Tomasz Lis punktował jego wady. Ponadto zarzucił ministrowi populizm i granie na emocjach Polaków.