6 stycznia 2021 roku zwolennicy Donalda Trumpa (Republikanie), którzy nie mogli pogodzić się z tym, że przegrał wybory prezydenckie, przypuścili szturm na KapitolNieudany zamach stanu skończył się rozlewem krwiWcześniej przez kilka tygodni Trump podburzał opinię publiczną kłamstwem o "kradzieży wyborów"Trump twierdził, że maszyny do głosowania firmy Dominion Voting Systems przekręciły wynik na korzyść Joe Bidena (Demokraci)W lutym 2023 roku ujawniono prywatne wiadomości pracowników Fox News, które pokazują, że byli świadomi uczciwego zwycięstwa Joe Bidena, ale kłamali na antenie jak Trump, by nie stracić widzów i pieniędzy "Proszę, zwolnijcie ją. Serio, k**wa? Jestem w szoku. To się musi skończyć, teraz, dzisiaj. To poważnie szkodzi firmie" – bulwersował się Tucker Carlson, gwiazdor Fox News, w SMS-ie z listopada 2020 roku, który właśnie ujrzał światło dzienne.
"Ona" to Jacqui Heinrich, korespondentka stacji w Białym Domu. Konserwatywny komentator domagał się, by wyrzucono ją z pracy, bo obnażyła na Twitterze jedno z licznych kłamstw Trumpa o "skradzionych wyborach". Tak, dobrze rozumiecie: dziennikarka miała wylecieć za to, że zachowała się właśnie tak, jak dziennikarka powinna.
Telewizja nie była zainteresowana faktami – miała wspierać kłamstwa przegranego prezydenta. Powód? Tracące na wartości akcje Fox News, gdy wcześniej stacja – dla odmiany zgodnie z prawdą – poinformowała widzów o zwycięstwie Bidena w Arizonie, kluczowym wyborczo stanie. To rozwścieczyło widzów, którzy chcieli zwycięstwa Trumpa.
SMS Carlsona to tylko jedna z wielu prywatnych wiadomości z gorącego okresu powyborczego, które zostały ujawnione przez Dominion Voting Systems, producenta maszyn do głosowania. Firma pozwała Fox News za zniesławienie i żąda 1,6 miliarda dolarów. Proces ma ruszyć w połowie kwietnia, choć niewykluczone, że sąd rozstrzygnie sprawę na podstawie samego materiału dowodowego.
Jednym z dowodów są złożone pod przysięgą zeznania pracowników Fox News – jak się okazuje, żaden z nich nie uwierzył w kłamstwa Trumpa i każdy uważał, że nie ma podstaw do twierdzenia, iż wybory zostały sfałszowane. Mimo to Fox News (i niektóre mniejsze, republikańskie serwisy) rozpowszechniał kłamstwo, że maszyny DVS miały nieuczciwie dodawać głosy Joe Bidenowi, tym samym kradnąc drugą kadencję Donaldowi Trumpowi.
"Kompletne g**no", "szaleństwo", "absurd" – to z kolei prywatna opinia Dany Perino, popularnej gospodyni jednego z programów w Fox News. Na antenie za to "dziennikarze" niewzruszenie kolportowali kłamstwa o tym, że DVS to firma założona przez Wenezuelczyków powiązanych z Georgem Sorosem, którzy zaprojektowali maszyny tak, by fałszować głosowanie na korzyść dyktatora Hugo Chaveza, a teraz po prostu zmienili beneficjenta oszustwa.
"Sidney Powell kłamie" – to znowu Tucker Carlson, tym razem o członkini sztabu Trumpa, która oskarżała Demokratów o sfałszowanie wyborów. "Jest kompletną wariatką. Nikt nie chce z nią pracować. To samo dotyczy Rudy'ego [Giuliani – red.] – odpisała mu kolejna gwiazda Fox News, Laura Ingraham. Sidney Powell wielokrotnie gościła na antenie Fox News i rozsiewała nieprawdę – bez żadnej kontry.
"Pie***ona lunatyczka" – tak z kolei sztabowczynię Trumpa oceniał inny gwiazdor Fox News, Sean Hannity. Oczywiście te słowa nie padły na antenie, ale znowu w prywatnej wiadomości. Publicznie "dziennikarze" z premedytacją grzali kłamstwo, z którego powodu 6 stycznia 2021 roku polała się krew.
Jak wynika z ujawnionych SMS-ów i e-maili, w kłamstwa Trumpa nie wierzyli nie tylko "dziennikarze" Fox News, ale i zarządzający stacją, tak jak Ron Mitchell, który nazwał je opowieścią o fałszerstwie wyborczym na wzór teorii spiskowych o Billu Gatesie i mikroczipach, które miliarder rzekomo miał podstępem przemycać w szczepionkach przeciw COVID-19. Dokumentacja pokazuje, że świadomy kłamstw Trumpa był też Rupert Murdoch, właściciel Fox News. Mimo to stacja wytrwale dezinformowała widzów. Prawda się nie opłacała. Dosłownie.
Początkowo Fox News przekazywała prawdziwe informacje o wyborach. Szybko jednak okazało się, że to nie jest to, czego chcą jej widzowie, zdeklarowani zwolennicy Donalda Trumpa. W odpowiedzi na wyliczenia, że w kluczowej Arizonie najprawdopodobniej wygrał Biden, zareagowali furią. Żeby Fox News przekazywała to samo, co "nieamerykańska" i "niepatriotyczna" stacja CNN? Zdrada!
Kolejnym etapem było działanie: zmiana kanału. Rozczarowani widzowie Fox News przerzucili się na mniejsze, konserwatywne serwisy, które mówiły im dokładnie to, co chcieli usłyszeć: że tak naprawdę wygrał Donald Trump, a jego konkurent robi zamach na demokrację.
Oglądalność Fox News zaczęła pikować. Tąpnęły też akcje spółki. Zarządzający telewizją stwierdzili, że trzeba działać i to szybko. "Na szali jest wszystko" – napisał do swoich pracowników Rupert Murdoch. To był moment, w którym jak w masło i z pełną świadomością "dziennikarze" weszli w kłamstwa Trumpa, choć po cichu drwili z bzdur głoszonych przez jego ekipę.
Stacja Fox News nawet w świetle ujawnionych informacji zaprzecza, by dopuściła się nierzetelności. Prawnicy są oburzeni kwotą 1,6 miliarda dolarów, których domaga się producent maszyn do głosowania. Przekonują, że Fox News nie mogła nie informować o oskarżeniach w sprawie skradzionych wyborów. Wreszcie powołują się na jedną z najważniejszych amerykańskich wartości: wolność słowa. Cytaty z SMS-ów i e-maili? "Wyrwane z kontekstu".
Tyle że – to już argumentacja reprezentantów firmy Dominion Voting Systems – wolność słowa nie oznacza wolności kłamstwa (nie mylić z honest mistake, czyli pomyłką), dlatego media odpowiadają prawnie za świadome głoszenie nieprawdy. Prawnicy DVS wskazują ponadto, że informowanie o zarzutach formułowanych przez Trumpa, a przyłączanie się do jego kłamstw, to dwie różne rzeczy. W końcu o tym, że Trump utrzymuje, iż wybory zostały skradzione, informowały wszystkie liczące się redakcje: od CNN, przez NPR, po MSNBC.
Jaki wyrok zapadnie w sprawie Fox News? Tego dowiemy się najwcześniej za dwa miesiące. Eksperci przewidują jednak, że w świetle zgromadzonych dowodów stacja będzie miała wielki problem, by się z tego wywinąć.
Gdyby taka sytuacja jak w Fox News wydarzyła się – dajmy na to – w CNN (choć trudno mówić w tym kontekście o "sytuacji" trwającej tygodniami), oburzeniu nie byłoby końca. Widzowie, których świadomie wprowadzono w błąd, byliby wściekli na stację, a dziennikarz kłamiący na antenie wyleciałby z redakcji szybciej, niż ludzie zdążyliby tego zażądać. Są jednak podstawy do tego, by przypuszczać, że w przypadku Fox News będzie inaczej.
Mimo że od momentu ujawnienia wiadomości, jakie tuż po wyborach wymieniali "dziennikarze" stacji, minęło już kilka dni, nie słychać o tym, by mieli ponieść jakiekolwiek konsekwencje. Fox News idzie w zaparte tak, jakby nie bała się utraty widzów.
Zdecydowanie niesympatyzująca z Trumpem amerykańska dziennikarka Amanda Marcotte stawia hipotezę, że widzowie Fox News nie czują się oszukani, bo oni także dobrze wiedzą, że "skradzione wybory" to kłamstwo (polskim odpowiednikiem byłoby kłamstwo o zamachu w Smoleńsku).
Jest to jednak kłamstwo, które chcą usłyszeć – kłamstwo, którego głoszenie stało się oznaką tożsamości. Jasne, są wyjątki, ludzie, którzy naprawdę uwierzyli Trumpowi – jednak w swojej masie amerykańscy konserwatyści wiedzą, że to jedna, wielka ściema. Jest ona jednak środkiem prowadzącym do tego, by zwyciężyła naga siła. Dlatego jest niezbędna. Bo Trump – według radykalnych Republikanów – musi albo wygrać, albo wygrać. To, za co widzowie mogą porzucić Fox News, to prawda.