Jolanta Jachym z Jasła widzi jedno. Na Podkarpaciu coś zaczęło pękać, budzi się świadomość ludzi, sama od zagorzałych wyborców PiS słyszy: "Tylko mi nawet nie mów! Żaden PiS!". Aż prosi się, żeby działać. Podatny grunt jest. – Dużo ludzi jest niezdecydowanych, w rozkroku. Już nie bardzo PiS, ale jeszcze nie wiadomo co. Opozycja powinna postawić na nich. Nawet do widzów TVP dałoby się dotrzeć – uważa. Czy to jednak możliwe? Bo propaganda PiS atakuje z każdej strony z siłą, jakiej wcześniej nie było.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak walczyć z tą propagandą, kiedy politycy PiS, jej zwolennicy, nie mówiąc o prorządowych mediach, natychmiast każdą swoją wpadkę, aferę, niewygodną prawdę odwracają w sukces albo zmasowany atak na opozycję?
Wszyscy widzimy, jak zaraz zaczyna się absurdalne cofanie w czasie, "bo jak to było za PO". Przypisywanie opozycji dziwnych zamiarów. Zalewanie mediów społecznościowych grafikami i słupkami z danymi, które mają ją pogrążyć. Wmawianie, że chce zabrać 500+ i wszystko inne "dane" przez PiS. Czepianie się każdego słowa i odwracanie kota ogonem.
Gloryfikacja swoich i zohydzanie przeciwników
Reakcja zawsze jest błyskawiczna, zmasowana, hurtowa i na wielu frontach. Zawsze z najdrobniejszej sprawy PiS robi propagandowe halo na całą Polskę. O kłamstwach, manipulacjach i innym obrazie rzeczywistości tylko wspomnijmy.
"Opozycja chce, żeby Polacy jedli robaki" – wmawiała dopiero co wyborcom PiS TVP. "Tusk znaczy bieda" – ta akcja szalała niedawno w sieci. Ostatni był kurek z ropą, który zakręciła Rosja. I powód do chwały dla szefa rządu, że przecież za PiS w 2023 roku mamy 0 proc. rosyjskiej ropy, a za PO było 100 proc.
Wiesław Gałązka, ekspert ds. wizerunku, uważa, że ta propaganda jest wręcz akademicko-profesjonalna.
– Mamy do czynienia nie tyle z marketingiem politycznym, czy PR-em ze strony rządzących, co z typową, klasyczną propagandą. To jest gloryfikacja swoich i zohydzanie przeciwników, które trwa przynajmniej od siedmiu lat, bo wcześniej, po katastrofie smoleńskiej, to były przebiegi. Tymczasem PO cały czas działa reaktywnie. Poza śledztwami posłów Szczerby i Jońskiego to specjalnie nie wyprowadza się ataków przeciwko PiS. A przecież jest ponad 900 afer, które zaistniały w ciągu ostatnich siedmiu lat i są związane z PiS. Aż dziwne, że koalicja nie wykorzystuje tego w swojej walce wyborczej, a przede wszystkim w budowaniu świadomości obywatelskiej – komentuje w rozmowie z naTemat.
W sieci widać reakcje polityków opozycji.
Czy opozycja ma szansę z taką propagandą? I jak miałaby to zrobić?
– To nie jest czas na eleganckie posunięcia. Trzeba konkretnie wytykać zło, które czyni PiS. Powinni pisać o tym na billboardach, bo inaczej nie dotrze się do wyborców PiS. Wyborca PiS nie ogląda obiektywnych stacji telewizyjnych, nie czyta prasy, poza ewentualnie prasą orlenowską. I jest indoktrynowany non stop przez TVP. Moim zdaniem w tej chwili tylko reklama zewnętrzna może w jakiś sposób się przebić – uważa Wiesław Gałązka.
– To jest jedyna szansa, żeby uruchomić bardzo dużą kampanię, np. billboardową, która ujawniałaby te wszystkie przekręty, a przede wszystkim tłumaczyła ekonomicznie przeciętnemu obywatelowi, gdzie jest robiony w konia i jak to państwo jest rozkradane – dodaje.
Były już takie przypadki. Ostrzegano np. że PiS równa się drożyzna.
Billboardy z własnej kieszeni sfinansował też burmistrz Ustrzyk Dolnych. Zrobił to także burmistrz Chodzieży. Pierwszy po to, by pokazać, jak mieszkańcy zostali potraktowani przez PiS przy rozdziale rządowych funduszy, drugi – "ile miasto Chodzież straciło na majstrowaniu w podatkach przez PiS".
Ale czy w regionach, które są bastionami PiS, takie przedarcie się przez propagandę PiS w ogóle jest możliwe?
Jak na Podkarpaciu zmieniają się nastroje
Jolanta Jachym walczy z nią w rodzinnym Jaśle nie od dziś. Kilka lat temu w bastionie PiS organizowała protesty, które przyciągały garstkę ludzi. Na pierwszy z nich przyszły tylko cztery osoby. Ale ostatnio jej obserwacje są inne. Gdy zorganizowała Tour the Konstytucja, była w szoku, bo przyszło bardzo dużo ludzi. W regionie – podkreślmy – gdzie siła TVP jest przeogromna, a Kościoła nie mniejsza.
– Tu Kościół odgrywa naprawdę dużą rolę, a parafie jawnie mieszają się do polityki. W wioskach i małych miastach powiatowych Kościół robi niesamowitą propagandę, kazania są polityczne, padają konkretne nazwiska, jest uderzanie w opozycję. Ale świadomość ludzi zaczęła się budzić. Musiało dojść do strasznej drożyny, którą mamy, żeby choć trochę zaczęli otwierać oczy. Żeby zaczęli dostrzegać, że coś dzieje się nie tak – wylicza.
Sama słyszy od dotychczasowych zwolenników PiS, jak się zmieniają ich nastroje.
– Słyszę: "Daj mi spokój, żadnego PiS!". A to naprawdę byli zagorzali wyznawcy PiS, którzy złego słowa na PiS nie powiedzieli. Teraz jest zupełna zmiana frontu. To już jest coś. Na Podkarpaciu jest gros osób niezdecydowanych. Wszyscy odczuwają inflację. W tej chwili opozycja naprawdę ma szansę, żeby do nich dotrzeć. Tylko żeby ją wykorzystała – mówi.
Tylko, jak podkreśla, polityków opozycji u nich nie widać.
– Stanowczo za mało jest spotkań z politykami opozycji. Ja wiem, że dla nich jest to trudny rejon, ale nie zwalnia ich to z tego, żeby się tu nie pokazywali. Zdajemy sobie sprawę, że w mniejszych miastach powiatowych jest problem z pomieszczeniem, które można wynająć na spotkanie, ale jakby chcieli, toby dali radę. Teraz zbliża się wiosna i lato, spotkanie można zorganizować w plenerze. To miałoby sens, zdałoby egzamin, ale trzeba by się tu ruszyć – zachęca.
Według niej, żeby trafić do ludzi, musiałby tu przyjechać polityk, który jest medialny. – Posłowie, którzy są mało aktywni w mediach, raczej nie mają tu racji bytu. Taka jest mentalność ludzi. Na takie spotkanie nikt nie przyjdzie – uważa.
Na Tuska by przyszli? – Z pocałowaniem ręki. Podejrzewam, że wszyscy by przyszli – odpowiada.
Jak opozycja powinna rozmawiać z ludźmi
PO ruszyła w Polskę. Jest plan objazdu wszystkich województw i wielu miast powiatowych. Być może, że za jakiś czas dotrze też na Podkarpacie. Jak politycy opozycji powinni z nimi rozmawiać, by przełamać propagandę TVP?
Jolanta Jachym uważa, że opozycja powinna uderzać w PiS: – Na okrągło powinna wyciągać wszystkie rzeczy, które były od początku rządów PiS. Muszą dotrzeć do najmniejszych miast powiatowych. Egzamin zdałyby billboardy. Albo takie na lawecie, z komunikatami z megafonów – wymienia.
Czy przedarcie się przez propagandę PiS jest tu w ogóle możliwe?
– Tak, jest możliwe. Osoby starsze potrzebują wytłumaczenia na prosty, chłopski, język, co się dzieje. Wtedy do nich to dociera. Wiadomo, jaka jest tutaj mentalność: "A co tam. Oni kradną, ale PO też kradła. Oni nam dają". To trzeba tłumaczyć wprost i w przystępny sposób. Nie sądy, bo ludzie uważają, że one ich nie dotyczą. Żadne górnolotne hasła. Ludzie potrzebują konkretów – mówi Jolanta Jachym.
– Do ludzi przemawiają pieniężne, finansowe konkrety. Że zmniejszą podatki, że żywność stanieje, że paliwo będzie tańsze – tłumaczy.
Starać się zjednywać wyborców PiS
Wiesław Gałązka punktuje jeszcze, że PiS korzysta z super specjalistów, jeśli chodzi o znajomość rynku wyborczego. – Doskonale rozczytał socjologicznie Polaków. Ich pewną frustrację wynikającą z braku korzyści, jakie obywatele chcieli mieć – mówi. Podkreśla, że dzięki mediom Orlenu i portalom mają też dostęp do 17,5 mln internautów. – To prawie 60 proc. polskiego rynku internetowego. PO nie potrafi zaś inteligentnie i profesjonalnie spojrzeć na kwestie marketingu politycznego. Powinni zacząć korzystać ze specjalistów – uważa.
Zauważa jeszcze jedną rzecz dotyczącą wyborców.
– Opozycja powinna przestać trwać w pozycji obronnej, tylko zacząć atakować. I nie tylko na zasadzie: "Odsuńmy PiS od władzy", tylko pokazując, dlaczego powinniśmy to zrobić. I starać się zjednywać wyborców PiS. Przestać traktować ich jako wrogów – mówi.
Przed opozycją na pewno ogrom pracy, zwłaszcza w takich regionach jak Podkarpacie.
– PO popełniła błąd, że mając niezłe struktury samorządowe, nie rozpoczęła czegoś, co byśmy nazwali pracą od podstaw. A cały czas trzeba było budować świadomość obywatelską. Ubolewam, że po 1989 roku kolejne ekipy polityków tego nie robiły. Dziś jesteśmy analfabetami, jeśli chodzi o świadomość obywatelską. PO przegranych wyborach w 2015 roku miała 7 lat, żeby to budować. Nie zrobiła tego. To stracony czas. Siedem zmarnowanych lat – uważa ekspert.
Socjolog: Nie ma co panikować
Prof. Jarosław Flis, socjolog z UJ widzi jednak obraz w jaśniejszych kolorach. – Na przykładzie wyborów lokalnych w różnych miejscach widzimy, że ten przekaz w automatyczny sposób nie przekłada się na wybory. Były przypadki, że np. w Drobinie i innych miejscach, gdzie Andrzej Duda bez problemu wygrywał, zdobywając 60-70 proc. głosów, że niedługo potem kandydaci PiS przegrywali wybory na burmistrza – mówi w rozmowie z naTemat.
Podkreśla, że z punktu widzenia opozycji najważniejsze jest, żeby samemu nie strzelać sobie w stopę. Żeby powstrzymać różnych celebrytów i różnych aktywistów przed sytuacjami, które generują reakcje, że aroganccy bogacze są przeciwko ludowi.
– Każde wyrażenie pogardliwej opinii przez oczywistych zwolenników opozycji pod adresem elektoratu drugiej strony jest odważnikiem na rzecz PiS. Trzeba wyzbyć się pogardy wobec inaczej myślących, a nie traktować ich jak idiotów. A nie uważać, że ma się oczywistą przewagę moralną i każdy racjonalny powinien myśleć tak jak ja – komentuje.
A wytykanie PO przeszłości?
– Czasami są rzeczy, za które się płaci po 20 latach. Nie oni jedni. Najważniejsze jest, żeby nie wchodzić na pola, na których jest się przegranym. Z punktu widzenia rządzących oskarżanie konkurentów o błędy sprzed 10 lat to dość żenująca strategia – odpowiadała.
Prof. Flis uspokaja: – Spokojnie. Na dziś jest tak, że gdyby teraz były wybory, to PiS oddaje władzę i nie ma o czym rozmawiać. Nie należy wpadać w panikę i narrację, że wyborcy PiS zawsze dadzą się kupić za 500 plus. Najważniejsze, żeby nie szkodzić sobie. Żeby drugiej stronie nie dostarczać argumentów w tych sprawach, które są jego przewagą. I żeby przez samorząd nie był rozumiany tylko Sopot, Warszawa Gdańsk. Tylko miasta mniejsze niż Pabianice, które ostatnio odwiedził Donald Tusk.
Trzeba mówić coś, co dotyczy codziennego życia. Że będą miejsca pracy i mieszkania. To jest dla nich bardzo ważne. Młodzi stąd wyjeżdżają i nie wracają. Rodzice pomagają im w utrzymaniu, często sami popadają w biedę. Tu jest gros ludzi, którzy zostali całkowicie sami. Rząd im nie pomaga. Im trzeba mówić konkretnie o tym, co dotyczy pieniędzy. Że 13., 14. emerytura nie zostanie im odebrana, bo oni już się do tego przyzwyczaili i nie rozumieją, że to ich pieniądze, z których są okradani.
Jolanta Jachym
Jasło
Doszło do tego, że politycy obrażają wyborców przeciwnej strony. Niech politycy obrzucają się gnojem, ale niech nie obrażają wyborców przeciwnej strony. Dlaczego PO nie mówi, że wyborcy PiS są ludźmi oszukanymi, okradanymi? Jeżeli ich obrażamy, to oni będą się bronić. Zawsze będą bronić swojej formacji. I będą niedostępni dla PO.
Wiesław Gałązka
eksper ds. wizerunku
Ona może działać tylko i wyłącznie wtedy, kiedy opozycja nie ma żadnych innych atutów. Bo jeśli czeka biernie na to, że nastąpi zmęczenie rządzącymi, to pojawia się argument odwołania do przeszłości. PO też straszyła PiS, a dziennikarze związani z PiS zastanawiali się, co zrobić, żeby lemingi nie były otumanione przez TVN, który atakuje PiS. Ale nie okazało się tak, że to była jakaś wunderwaffe, która sprawiła, że nigdy nie stracimy władzy tylko dlatego, że straszymy, jak beznadziejnie rządzili nasi oponenci.