Po co nam ten komunistyczny relikt, gdzie patologia goni patologię, a pijani, w wyniku ostatniej niefrasobliwości posłów, mogą trzeźwieć na koszt państwa? - pytają zwolennicy likwidacji "wytrzeźwiałek".
Dyskusja w sprawie opłat za pobyt w izbach wytrzeźwień trwała od kwietnia ubiegłego roku. Posłowie chcieli, by wszyscy, którzy tam trafiają, płacili więcej niż poprzednio, nawet do 300 złotych. Cóż z tego, skoro prezydent Bronisław Komorowski, powołując się na niekonstytucyjność przepisów, odmówił złożenia swojego podpisu. Tym samym od 17 stycznia trzeźwieć w izbach można za darmo.
Decyzja prezydenta wywołała lawinę komentarzy. Internauci piszą prześmiewczo, że skoro za wizytę w izbie wytrzeźwień nie trzeba już płacić, to dlaczego nie skorzystać z takiego zaproszenia. Obok żartobliwej dyskusji rozwinęła się także dużo bardziej poważna. Po raz kolejny padło bowiem pytanie, dlaczego właściwie 20 lat po transformacji ustrojowej pozwalamy na funkcjonowanie tych reliktów PRL-owskiej rzeczywistości?
Relikt
Nie łudźmy się - właśnie tak izby wytrzeźwień funkcjonują w świadomości społecznej. "Byłem na izbie w Warszawie. To jawne i oczywiste sukinsy****o niezgodne z prawami człowieka. Już dawno powinno się je zlikwidować. Nie ma bowiem żadnego powodu, dla którego człowiek ma być pozbawiony wolności i pieniędzy tylko dlatego, że się upił. Osoby, które po pijanemu złamią prawo, powinny trafić do aresztów, zaś te, które potrzebują pomocy medycznej, do szpitala. Resztę państwo powinno zostawić w spokoju, odwieźć do domu lub noclegowni" – komentuje jeden z internautów. Jego wypowiedź może służyć jako doskonałe podsumowanie argumentów przeciwników "wytrzeźwiałek".
Po pierwsze i najważniejsze, twierdzą, że w wielu izbach wciąż mamy do czynienia z rażącymi przypadkami naruszania podstawowych praw człowieka. Prof. Irena Lipowicz, Rzecznik Praw Obywatelskich, podczas konferencji "Izby wytrzeźwień a prawa człowieka" przekonywała, że skargi najczęściej dotyczą złego traktowania przez personel i funkcjonariuszy policji oraz straży miejskiej przy dowożeniu do izby.
Kryją się za tym np. przypadki zabierania wody podopiecznym, nieuzasadnione zapinanie pasów ochronnych, naruszanie prawa do intymności i prywatności (także ze względu na kamery w przebieralniach i gabinetach lekarskich) oraz wyzwiska.
Co jakiś czas zdarzają się również głośne, publiczne "świadectwa". Tak było choćby latem 1998 roku, kiedy o swoich przykrych doświadczeniach związanych z wizytą w izbie opowiedziała aktorka Katarzyna Figura. "Policjanci byli brutalni i wulgarni. Obraźliwie wypowiadali się na temat mnie i mojej pracy. Gdy stałam nago, do pokoju bez uprzedzenia wpadło dwóch mężczyzn z personelu, którzy już wcześniej mnie obrażali. Wulgarnie zaczęli komentować moją nagość. Mogli wszystko ze mną zrobić" – wspominała.
Wymowne są także statystyki dotyczące liczby zgonów, jakie występują w izbach wytrzeźwień. Szacunkowo, w ciągu roku notuje się nawet kilkadziesiąt takich przypadków. Chory i pijany pacjent z reguły nie ma bowiem dostępu do odpowiedniej opieki medycznej. Kilka lat temu Polska została nawet skazana przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka za śmierć w izbie wytrzeźwień z 1999 roku.
Barbara Grabowska. prawniczka z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, mówi w rozmowie z naTemat, że wciąż zbyt mało jest takich izb, które można nazwać nowoczesnymi zamiast peerelowskimi. – Jako przykład dobrych zmian może posłużyć warszawski ośrodek na Kolskiej. Tam są różne etapy zajmowania się podopiecznymi. Jest część poświęcona problemowi uzależnień. Jest też część 'pierwszego kontaktu' i typowo porządkowa. To jest taka opieka, jaką możemy się pochwalić – podkreśla.
"Dyskryminacja trzeźwych"
"Dlaczego ja mam się dokładać (w akcyzie, kupując sobie raz na jakiś czas 0,7 tudzież 1 l) do pijaczków, którzy nie wiedzą, że po wódce dostają śpiączki afrykańskiej albo małpiego rozumu? Z jakiej racji mam im sponsorować cały wieczór, pod kocykiem? Niech ponoszą konsekwencje, może od przymrożenia kilku palców u stóp, wróci im rozum" – napisał jeden z komentatorów pod naszym tekstem o darmowych izbach wytrzeźwień. I choć brak opłat za pobyt w izbie będzie zapewne jedynie tymczasowy, a normalnie to dosyć droga "przyjemność" (250 złotych), w wypowiedzi tej brzmi dość częsta pretensja o przesadną opiekę nad pijanymi.
Poseł PiS Bolesław Piecha, przewodniczący sejmowej komisji zdrowia, mówi naTemat, że nie ma sensu "nagradzać" ich możliwością spędzenia nocy "na dołku". – W większości państw zachodnich funkcję izby wytrzeźwień pełni albo policja albo dom. Nie sądzę, by trzeźwieć trzeba było w odosobnionych miejscach. Z drugiej strony Polska nie ma jeszcze zorganizowanych procedur w tej sprawie. Nie jest przecież dobrze, by pijacy leżeli na ulicach – podkreśla parlamentarzysta.
Argument kieszeni
Swoje argumenty na rzecz likwidacji "wytrzeźwiałek" mają także samorządy. którym izby finansowo podlegają. – Kondycja ośrodków dla nietrzeźwych zależy od stanu ich budżetów – zaznacza Barbara Grabowska z HFPC. Słowem - koniec "dołków" po prostu się im opłaca.
Katowiccy radni z Platformy Obywatelskiej chcieli na likwidacji izby zaoszczędzić 1,5 mln złotych, a pijanych odwozić albo do policyjnej izby zatrzymań (jeśli łamią prawo), albo do szpitala (jeśli wymagają pomocy medycznej). Podobne próby podejmowane są w innych miastach. Skuteczność? Różnie. Często bywa tak, że władze nie godzą się na zamknięcie ośrodków dla nietrzeźwych, bo - jak tłumaczą - nie rozwiąże to problemu.
W innych przypadkach, jak choćby we Wrocławiu, likwidacja oznacza po prostu przekształcenie. W stolicy Dolnego Śląska od października 2012 roku "wytrzeźwiałkę" z powodzeniem zastępuje Wrocławski Ośrodek Pomocy Uzależnionym. "Cywilizacyjna rewolucja, niczym przejście od mono do stereo" – tak tamtejsza "Gazeta Wyborcza" pisała o tej zmianie.
Sęk w tym, że na cywilizacyjną rewolucję w skali całego kraju czekamy już ponad 20 lat. Jak długo jeszcze? – Jest nadzieja, bo Ministerstwo Zdrowia wraz z Polską Agencją Rozwiązywania Problemów Alkoholowych pracuje nad tym, by przekształcić izby w sieć swego rodzaju hosteli, które byłyby nastawione na opiekę, a nie charakteryzowały się przymusem i kiepskimi warunkami – stwierdza Barbara Grabowska.
Jakim prawem jakikolwiek człowiek bez popełnienia przestępstwa wbrew woli i pod przymusem umieszczany jest w zamknięciu, na dodatek nakazuje mu się opłatę za ten przymus? CZYTAJ WIĘCEJ