Zdaniem ministra rolnictwa są już efekty wprowadzenia przez rząd PiS embarga na ukraińską żywność. – Od soboty 15 kwietnia nie wpływają do Polski żadne produkty żywnościowe z listy z rozporządzenia – powiedział Robert Telus.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jarosław Kaczyński zapowiedział w sobotę, że Ukraina nie będzie mogła przywozić do Polski swoich produktów żywnościowych
Strona ukraińska w odpowiedzi na ruch Polski stwierdziła, że te "decyzje są sprzeczne z umowami"
Ostro zareagowała też Komisja Europejska – jej rzeczniczka podkreśliła, że polityka handlowa leży w wyłącznej kompetencji UE, a samodzielne decyzje państw są "niedopuszczalne"
W sobotę 15 kwietnia podczas konwencji "Dla polskiej wsi" Jarosław Kaczyński ogłosił, że do Polski nie będzie można wwozić produktów rolnych z Ukrainy. W rozporządzeniu czytamy, że zakaz ma obowiązywać do 30 czerwca.
Robert Telus: Zboże z Ukrainy przestało płynąć do Polski
Z Ukrainy do Polski nie można wwozić m.in. zboża, cukru, nasion, chmielu, lnu i konopi, suszu paszowego, owoców i warzyw, mięsa drobiowego, wołowego, cielęciny, koziny, wieprzowiny, baraniny, jaj i produktów pszczelich oraz wina i alkoholu etylowego pochodzenia rolniczego.
Rządzący wzięli się do egzekwowania przepisów natychmiast. Jak poinformował minister rolnictwa Robert Telus, "od 15 kwietnia nie wpływają do Polski żadne produkty żywnościowe z listy z rozporządzenia". – Teraz każde ziarno, które znajdzie się na granicy ukraińsko-polskiej, nieważne jak opisane, zostanie zatrzymane – powiedział polityk w rozmowie z PAP.
Jak dodał, od soboty do Polski "mogły wjechać jedynie te transporty, które przewoźnicy zdążyli odprawić przed wejściem w życie rozporządzenia". – Po wejściu w życie rozporządzenia nie wpływają do Polski nawet i te tranzytowe towary. Te obawy (polskich – red.) rolników należy rozwiać, zboże przestało do kraju płynąć. To rozporządzenie jest skuteczne – powiedział Telus.
Stwierdził, że decyzja o wprowadzeniu embarga była "drastyczna", ale przekonywał też, że zakaz został wydany, by "zadbać o sprawy gospodarcze polskich rolników i sprawy bezpieczeństwa żywnościowego kraju". Jak przekonywał, cel jest jeszcze jeden: "zwrócenie uwagi Komisji Europejskiej, by w pomoc Ukrainie włączyły się też kraje 'w głębi UE'".
Telus ocenił bowiem, że zwolnienie ukraińskich produktów z cła sprawiło, iż zostawały one w krajach "przyfrontowych", przede wszystkim w Polsce. Decyzja rządu ma z kolei skłonić KE do działań, które sprawią, że żywność z Ukrainy zacznie trafiać do innych krajów. – Żeby koszty pomocy dla Ukrainy były rozprowadzane solidarnie po wszystkich krajach UE – mówił minister rolnictwa.
Ukraińcy zaskoczeni, ostra reakcja KE
Telus zapowiedział, że w poniedziałek w naszym kraju odbędzie się spotkanie ze stroną ukraińską ws. wprowadzonego embarga. – My chcemy Ukrainie pomagać i szukać rozwiązania, ale musi być to zrobione rozsądnie – stwierdził.
"Decyzje strony polskiej są sprzeczne z naszymi umowami" – przekazało w oświadczeniu Ministerstwo Polityki Rolnej i Żywności Ukrainy zaraz po tym, jak Jarosław Kaczyński poinformował o zakazie. Jak dodano, jeszcze tydzień temu uzgodniono z polskim rządem, że "pszenica, kukurydza, słonecznik i rzepak do 1 lipca 2023 roku będą przechodziły przez Polskę tylko w tranzycie". Ukraiński resort zadeklarował też gotowość do współpracy.
Jak informowaliśmy w naTemat, na decyzję Polski ostro zareagowała też Komisja Europejska. Rzeczniczka KE Miriam Garcia Ferrer podkreśliła, że polityka handlowa leży w wyłącznej kompetencji UE, a więc takie samodzielne decyzje państw są "niedopuszczalne". Zakaz importu wobec Ukrainy wprowadziły też Węgry.