"Wołanie o pomoc ucichło". Tak mieszkanka Sopotu mówiła o sprawie zaginięcia Wieczorek
redakcja naTemat
18 kwietnia 2023, 21:12·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 18 kwietnia 2023, 21:12
Zaginięcie Iwony Wieczorek nadal pozostaje nierozwiązaną zagadką. W tej sprawie warto zwrócić uwagę na relację mieszkanki Sopotu, która znalazła się w jednej z książek Janusza Szostka. Sopocianka feralnej nocy słyszała młodą kobietę wołającą o pomoc.
Reklama.
Reklama.
Iwona Wieczorek zaginęła w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku. Przed godz. 3:00 była jeszcze widziana w okolicy jednego z klubów w Sopocie
Jedna z zeznających w sprawie kobiet mówiła, że tamtej nocy słyszała wołanie o pomoc
Nieżyjący już dziennikarz Janusz Szostak napisał dwie książki poświęcone Iwonie Wieczorek. W jednej z nich pt. "Kto zabił Iwonę Wieczorek" są zeznania mieszkanki Sopotu, która słyszała wołanie o pomoc młodej kobiety.
Zeznania mieszkanki Sopotu ws. Iwony Wieczorek
Sopocianka powiedziała dziennikarzowi, że słyszała krzyk młodej kobiety w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku."To nie był głos dojrzałej kobiety, to był głos nastolatki, około dwudziestoletniej" – czytamy w książce Janusza Szostaka relację Barbary W.
"Określiłabym go typem Włocha, południowca. Miał 25-35 lat, był średniego wzrostu, szczupły. Po chwili na ulicy zatrzymał się samochód, słyszałam otwarcie i zamknięcie drzwi, a potem wołanie o pomoc ucichło, a samochód odjechał" – opisywała dalej mężczyznę, który miał być widziany ze wzywającą pomocy osobą.
Barbara W. miała wrażenie, że słyszała odgłosy, jakby kobieta uciekała boso. "Niestety nikt na ten sygnał nie zareagował. Nikt się z nią nie skontaktował w tej sprawie. Tę informację przekazała także Krzysztofowi Rutkowskiemu, ale także on, według niej, ją zbagatelizował. Kobietę przesłuchano dopiero kilka lat po zdarzeniu" – napisał Szostak.
Znajomi Wieczorek po jej zaginięciu
W ostatnich dniach media przypomniały też reportaż TVP, w którym wypowiedziały się znajomi Wieczorek: Adria S., Paweł P. oraz Katarzyna P. Adria przekazała wówczas telewizji, że Iwona okłamała ją przez telefon, pewnie po to, aby ta się o nią nie martwiła. Iwona miała powiedzieć, że jest już pod domem.
– Iwona najpierw w złości powiedziała, że jest już pod domem, że mamy na nią nie czekać, ale to zrobiła to ze zdenerwowania. Nie miała pieniędzy, żeby jechać taksówką, no i zdecydowała, że pójdzie na piechotę – mówiła Adria S. w materiale TVP.
Z kolei Katarzyna P. opowiedziała, że od początku miała złe przeczucia dotyczące zaginięcia. – No ja od razu wiedziałam, że coś się stało, bo Iwona należy do takich ludzi, że nawet jak nie wróci czy coś, to napisze nawet do mamy SMS-a, że nie ma jej, jest tu i będzie o tej godzinie – mówiła dziewczyna.
Paweł P. dodał do tego, że Iwona mówiła im, że chce wracać sama i że mają na nią nie czekać.
Z kolei niedługo przed śmiercią w rozmowie z naTemat.pl mówił, że jego zdaniem do zbrodni doszło blisko domu Iwony.
– Ona poszła prosto przez aleję w kierunku osiedla Jelitkowski Dwór, na którym mieszkała. To najbezpieczniejsza, mało zalesiona, szeroka droga, którą wyszła na wprost domu. I Iwona najpewniej weszła na osiedle przez furtkę, gdzie ktoś musiał na nią czekać – powiedział wówczas naszej redakcji.