logo
3. sezon serialu "Mandalorian" dobiegł końca. Fani mogli nie spodziewać się takiego finału. (RECENZJA) Fot. kadr z serialu "Mandalorian"
Reklama.
  • Trzeci sezon "The Mandalorian" zakończył się spektakularnym happy endem. Fani "Gwiezdnych wojen" mogą czuć się zawiedzeni, ponieważ spodziewali się śmierci głównego bohatera – Dina Djarina.
  • Gwiazdą najnowszej odsłony z pewnością jest Bo-Katan Kryze (Katee Sackhoff), która w kolejnych częściach przejmie zapewne pałeczkę po Pedrze Pascalu.
  • Jedno z marzeń fanów właśnie się spełniło i ma związek z małym Grogu ("baby Yodą").
  • Serial Disney+ próbuje uzupełniać luki po trylogii sequeli (m.in. "Ostatni Jedi").
  • "Mandalorian" - recenzja 3. sezonu

    Oczekiwania wobec najnowszego "Mandaloriana" były ogromne i nieco na wyrost. Pierwsza odsłona serialu narobiła smaka miłośnikom "Gwiezdnych wojen", zaś druga nieco ocuciła widzów, jednocześnie rodząc w ich sercu nadzieję na powrót starego Dina Djarina w 3. sezonie. Fandom "Star Warsów" – jak to fandom "Star Warsów – nastawił się na nieoczekiwane zwroty akcji, kolejne gościnne występy kultowych postaci znanych z lore (światem) i dalszą zabawę w łączenie wątków.

    Trylogia sequeli ("Przebudzenie mocy", "Ostatni Jedi" i "Skywalker. Odrodzenie" z Rey i Kylo Renem) pokazała, że fanowskie teorie często są grubymi nićmi szyte i tylko psują komuś krew. Co za tym idzie, przynajmniej połowa publiczności – ta, która nastawiała się na konkretny rozwój wydarzeń – zareaguje na finał 3. sezonu "Mando" zawodem.

    Trzecia część perypetii Dina Djarina skupia się przede wszystkim na zjednoczeniu mandaloriańskich klanów i odzyskaniu planety Mandalore, którą zrównano z ziemią po masowym bombardowaniu i ludobójstwie przeprowadzonym przez Imperium Galaktyczne. Jako łup najeźdźcy przywłaszczyli sobie beskar – mandaloriańską stal słynącą z niezwykłej wytrzymałości

    Wraz z Bo-Katan Kryze, dziedziczką rodziny królewskiej, która walczyła podczas Wojen Klonów (poznaliśmy ją w 4. odsłonie serialu animowanego "Gwiezdne wojny: Wojny klonów"), główny bohater ściga byłego imperialnego żołnierza Moffa Gideona, czyli człowieka odpowiedzialnego za Wielką Czystkę na Mandalorianach.

    "Mandalorian" to grzeczniejszy "Andor"

    Większość sezonu koncentruje się na zapoznaniu widzów z tradycją rozbitego narodu i jego wewnętrznym konfliktem podsycanym różnicami kulturowymi. W pewnym sensie scenariusz nowego "Mandaloriana" odszedł od klimatu westernu i klasycznej przygodówki na rzecz politycznej narracji.

    Od "Andora" różni się tym, że sceny walk i snucia intryg są ugrzeczniane przez familijną otoczkę, jaka towarzyszy relacji Djarina z czułym na moc Grogu, który raz po raz wydaje z siebie odgłos "patu". Showrunner Jon Favreau zdołał poprowadzić temat wojny tak, by swoją obecnością nie przytłaczała ona pozostałych wątków w serii.

    Nowy "Mandalorian" w porównaniu z poprzednimi sezonami nie jest aż tak przystępny, gdyż łączy się bezpośrednio z tym, co zostało przedstawione w animacjach "Wojny Klonów" i "Rebelianci". Wiele osób pomija te seriale z uwagi na ich kreskówkowy format i błędne przeświadczenie, że są przeznaczone wyłącznie dla dzieci. Ci, którzy sięgnęli po nie, mogą spodziewać się garści podnoszących na duchu easter eggów (nawiązań).

    logo
    Grogu i Pedro Pascal jako Din Djarin w "The Mandalorian". Fot. kadr z serialu "The Mandalorian"

    Jaki ojciec, taki syn

    Po dwóch latach spędzonych na treningu u Luke'a Skywalkera Grogu (aka "baby Yoda") z powrotem zabrał się razem z Djarinem w podróż po galaktyce. W trzecim sezonie ich relacja kwitnie – widać, że z odcinka na odcinek Mandalorianin coraz bardziej dojrzewa do roli ojca.

    Spodziewano się, że finał serialu złamie widzom serce, a tytułowy bohater polegnie w walce z Moffem Gideonem. Tak się stety niestety nie stało i bardzo dobrze. Zamiast druzgocącej i przewidywalnej śmierci naszym oczom ukazała się kluczowa dla Djarina i Grogu scena, w której łowca nagród decyduje się na adopcję młodzika Jedi. Marzenie fandomu właśnie się spełniło!

    Sezon nie kończy się zapowiedzią kolejnych złych wydarzeń, lecz stawia na sielankowy finał z Djarinem mieszkającym w niewielkim domku na planecie Nevarro i doglądającym bawiącego się z żabą Grogu.

    Wątek samotnego niegdyś Djarina i porzuconego Grogu zwieńczono zatem symboliczną klamrą, co sugeruje, że tym razem kontynuacja "Mandalorianina" może zwrócić szczególną uwagę na Bo-Katan i jej ludzi tuż po wydarzeniach z odbicia zdewastowanej Mandalore. Oglądając trzecią odsłonę mogliśmy odnieść zresztą wrażenie, że scenarzyści celowo tworzyli podkładkę pod to, by rudowłosa przywódczyni mogła przejąć pałeczkę po Djarinie.

    "Mandalorian" łata dziury po trylogii o Rey

    W ostatnich ośmiu odcinkach Favreau i producent wykonawczy Dave Filoni próbowali z uzupełnić luki pozostawione przez serię sequeli o Rey, która okazała się wnuczką Imperatora Palpatine'a. Twórcy "Skywalker. Odrodzenie" uznali, że wprowadzenie motywu klonowania Dartha Sidiousa (imię nadane Mrocznemu Lordowi Sithów) to doskonały sposób. Nie pokusili się jednak o wyjaśnienie, w jaki sposób stworzono jego genetyczne kopie.

    O klonowaniu słyszymy już od pierwszego sezonu "The Mandalorian". Dopiero teraz pokuszono się o zgłębienie tego tematu, przedstawiając wątki postaci zaangażowanych w ten nieetyczny w oczach Nowej Republiki proceder.

    Z jednej strony Favreau i Filoni robią, co mogą, by nadać sens głupotom, jakie dodali do uniwersum "Gwiezdnych Wojen" scenarzyści ostatniej filmowej trylogii. Z drugiej zaś ich próby kończą się zwlekaniem z odpowiedzią na najważniejsze pytania. Dialogi wypadają niekiedy bardzo... płasko.

    logo
    Katee Sackhoff jako Bo-Katan w "The Mandalorian". Fot. kadr z serialu "The Mandalorian"

    Czas na Bo-Katan

    Moff Gideon przypomina złoczyńcę rodem z niskobudżetowych filmów telewizyjnych z lat 90. Łapie wrogów i zamiast od razu ich wykończyć, wygłasza patetyczny monolog, w którym zdradza cały swój misterny plan. Mniej mówienia, więcej pokazywania! Rzadko widzimy, jak ex-imperialista wprowadza w życie swoje widzimisie, a szkoda.

    Gwiazdą tej części nie jest ani Grogu, który wciąż jest przeuroczy, ani Din Djarin, którego dubbinguje Pedro Pascal. W "The Mandalorian 3" najjaśniej świeci Katee Sackhoff (głos Bo-Katan w "Wojnach Klonów" i "Rebelsach"). Za każdym razem, gdy pojawia się na ekranie, oczy same zwracają się w jej kierunku. Giancarlo Esposito (Moff Gideon) mógł być równie fenomenalny, gdyby nie teatralne dialogi, jakie dyktował mu scenariusz.

    Jeśli chodzi o warstwę wizualną, nowy "Mandalorian" może pochwalić się widowiskowymi scenami walk - zwłaszcza bitwy w powietrzu zapierają dech w piersiach. I znów o epickości starć świadczą (poza klimatyczną muzyką, dźwiękami bębnów i oszczędnymi efektami wizualnymi) nawiązania do seriali animowanych. Kiedy Moff Gideon zniszczył Mroczny miecz, szczęka mi opadła.

    logo
    Giancarlo Esposito jako Moff Gideon w "The Mandalorian". Fot. kadr z serialu "The Mandalorian"

    Owszem, niektórzy mogą czuć się rozczarowani serialem, aczkolwiek finał 3. sezonu "The Mandalorian" zrobiono w duchu oryginalnej trylogii George'a Lucasa. Czasem nawet zabiegani łowcy nagród potrzebują odpoczynku - tym bardziej, jeśli wychowują dziecko. Teraz pora, by zobaczyć, jak Bo-Katan brudzi sobie rączki.

    Czytaj także: