Sukces "365 dni" na Netfliksie sprawił, że podobne tzw. thrillery erotyczne będą wyrastać na grzyby po deszczu – nakręcona przez Brytyjczyków "Obsesja" jest jednym z nich. A raczej taką purchawką, która wygląda okrąglutko i elegancko, ale lepiej w nią nie wdepnąć.
Ocena redakcji:
1/5
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Obsesja" to nowy thriller erotyczny, który od kilku dni jest najpopularniejszym serialem na polskim Netfliksie.
Powstał na podstawie powieści Josephine Hart "Skaza" z 1991 roku. Książka już rok później doczekała się pierwszej ekranizacji - filmu o tym samym tytule z Jeremym Ironsem i Juliette Binoche.
W tegorocznej ekranizacje główne role zagrali Richard Armitage i Charlie Murphy.
Serial ma 4 odcinki (na szczęście). Czy warto go obejrzeć? Spoiler: nie.
Trójkąt miłosny, thriller, seks, uznani aktorzy i brytyjski klimat – w miniserialu "Obsesja" jest wszystko, co sprawia, że będzie przebojem, ale co z tego, skoro oglądanie go jest męczące. Wszystko jest w nim złe i pewnych momentach nawet doceniłem "365 dni", bo tam chociaż można było popatrzeć na ładne widoczki.
O czym jest "Obsesja"? O trójkącie miłosnym ojciec-dziewczyna syna-syn
Nie czytałem książki, więc nie wiem, czy była aż tak banalna, ale sam serial ma fabułę jak w pornosach o zakazanych romansach... rodzinnych. Krótko mówiąc: ojciec bzyka się z dziewczyną swojego syna. Patologia, ale nie o takich rzeczach człowiek słyszał. I w zasadzie fanki i fani ekranowych trójkątach już powinni wiedzieć, czy ten serial jest dla nich. Rozwińmy jednak tę jakże głęboką historię.
William (Richard Armitage) jest znanym chirurgiem, który jak zwykle w erotykach bywa - ma fajną żonę (Indira Varma), pieniądze, szacun, ale no czegoś mu jednak brakuje. A przynajmniej tak myślę, bo na początku nie sprawiał wrażenia kogoś, kto poszukuje romansu. Jednak ten pojawił się nagle, niczym grom z jasnego nieba.
Na imprezie podeszła do niego nieznajoma Anna (Charlie Murphy). Zaiskrzyło między nimi w dosłownie kilka sekund, bo już po chwili zaczął ją karmić oliwką, choć ciut wcześniej dowiedział się, że to dziewczyna jego syna Jaya (Rish Shah). Pożądanie jednak okazało się większe niż rodzicielska miłość i szczęście swojego potomka. Zaczął więc potajemnie spotykać się z jego nie do końca idealną ukochaną.
Jedyną zaletą tego serialu jest pokazanie, jak prawidłowo wdawać się w poddańczą-służalczą relację. Anna lubi być dominowana, ale William może być jej "władcą" tylko wtedy, gdy kochanka na to pozwoli (a nawet na głos powie "oddaje się"). To zdecydowany powiew świeżości w thrillerach erotycznych, w których zazwyczaj takie stosunki przypominają gwałty i widzowie mogą się nauczyć jakichś złych wzorców.
"Obsesja" jest kiepsko nakręcona i zagrana, a to tylko
Skąd więc ta "obsesja" w tytule? Anna jest uległa w łóżku, ale poza nim to ona sprawuje kontrolę i zaprasza do siebie. William nie ma nic do gadania, a że młodsza partnerka zawróciła mu w głowie, wariuje, gdy nie może do niej przyjechać, bo ma na nią chętkę. W teorii to wydaje się logicznie, ale w serialu tak to nie wygląda. Obsesja sprowadza się do śledzenia, zazdrości o syna i wąchania poduszki, na której spała - nie ma żadnej głębi psychologicznej, choć twórcy z pewnością tego aspirowali.
Nie ma też tutaj thrillera, w sensie: napięcia, zarówno tego seksualnego, jak i narracyjnego. Sceny erotyczne są mało erotyczne, kiepsko zaaranżowane i bez zmysłowości – zalatuje to amatorszczyzną, a nie średniobudżetową produkcją. Jest ich też ogólnie mało – jeśli liczymy na masówkę w stylu "365 dni", to możemy się srogo zwieść. A jeśli już są, to powodują raczej ziewanie niż podniecenie.
Wynika to głównie z kolejnego braku: chemii między parą głównych bohaterów. Richard Armitage ma jedną minę i może gdy grał krasnoluda Thorina w "Hobbicie" to to wystarczyło, ale tutaj wręcz ociera się o śmieszność. Zwłaszcza że sceny, gdy jako William nic nie mówi, tylko gapi się jakby zdziwiony, są przeciągnięte i jest ich stanowczo za dużo. Może być uznawany za przystojniaka, ale nie ma za grosz charyzmy.
Charlie Murphy powinna być za to femme fatale, ale poza tym, że może się podobać, zupełnie nie rozumiem, dlaczego ojciec ma na jej punkcie (umowną) obsesję, a syn chce za nią wyjść. Związek Jaya związek z nią przypomina bardziej przyjaźń (tudzież friendzonę), jest wobec niego mega chłodna, ma za dużo tajemnic i do tego sadzi cytaty rodem ze strony temysli.pl. Nie ma tego "czegoś", ale podejrzewam, że to wina samego scenariusza i dziecinnych dialogów.
Nowy przebój Netfliksa jest fatalnym thrillerem, erotykiem i serialem w ogóle
No i gdzie ten thriller? Serial jest pełen naciąganych wątków (domyślam się, że można dobrze ukrywać schadzki, ale tutaj jest wszystko grubymi nićmi szyte i trudno uwierzyć, że nikt z otoczenia nic nie zauważa), absurdów (motyw głównej bohaterki jest jeszcze "ciekawszy" niż sam ten trójkąt) i przypadkowych scen, które często nie łączą w jedną całość. Nie czuć wcale tego zagrożenia, które powinno towarzyszyć temu gatunkowi. To bardziej dramat obyczajowy klasy B z okazjonalnym seksem.
Nawet patrząc na ten serial z perspektywy kina gatunkowego tworzonego pod konkretną grupę odbiorców, będziemy musieli obejść się smakiem. "Obsesja" nie dostarcza tego, czego widzowie oczekują – chyba że mają naprawdę niskie wymagania. Dobrze, że ma tylko 4 odcinki. Jeśli rozmiar ma znaczenie, to w wypadku im krócej, tym lepiej.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.