Rozjaśnione brwi, chude ciała i ogolone głowy – w ostatnim czasie wiele znanych kobiet zdaje się nie przejmować tym, czy wpisują się w kanony piękna, gwiżdżą na to, czy ich wygląd podoba się mężczyznom i chętnie podążają za nową-nienową estetyką zwaną succubus chic. Czy to prawdziwa rewolucja, czy jedynie kolejny urodowy trend?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Succubus chic (znana również jako ghoul girl) to nowa estetyka przypominająca modną w latach 90. goth girl czy heroin chic.
Niektórzy uważają, że jej popularność związana jest ze zmęczeniem estetyką "clean girl" oraz faktem, że część kobiet nie chce uzależniać swojego wyglądu od zdania mężczyzn na ten temat.
Trend ten może być jednak niebezpieczny, gdyż promuje niemal anorektyczną sylwetkę oraz operacje plastyczne.
Succubus chic, czyli co?
Jeszcze do niedawna królującą wśród młodych kobiet estetyką była "clean girl", o której dla naTemat pisała Agnieszka Miastowska. W dużym skrócie w trendzie tym chodziło o to, by wyglądać jak najbardziej naturalnie (co było jednak efektem licznych zabiegów), dopracowanie oraz (jak sama nazwa wskazuje) "czysto". Succubus chic (lub ghoul girl) jest kompletnym przeciwieństwem tej estetyki.
Być może ubiegłoroczny szał na Wednesday Addams graną przez Jennę Ortegę był zapowiedzią nadejścia "nowego", gdyż obecnie w modzie znów jest look à la Angelina Jolie w latach 90. Succubus chic w pewnym sensie jest bowiem "odgrzewanym kotletem", gdyż przypomina popularne trzy dekady temu goth girl oraz (w szczególności) heroin chic.
Estetyka ta stoi w opozycji do "naturalnego piękna" promowanego wcześniej przez takie celebrytki, jak chociażby Hailey Bieber czy Selena Gomez. Mocno wyskubane (lub rozjaśnione) brwi, ciemny, niechlujny makijaż, cienie pod oczami oraz wychudzona sylwetka – to znaki rozpoznawcze succubus chic. Jako ambasadorki tego trendu wymienia się m.in. piosenkarkę Gabbriette Bechtel oraz modelkę Amelię Gray.
Kobiety nie chcą się podobać mężczyznom?
Estetykę "sukkuba" można wpisać w szerszy trend, w ramach którego kobiety olewają to, co podoba się facetom, a co nie. Julia Fox twierdzi, że kocha swoje rozjaśnione (obecnie mocno wyskubane) brwi, gdyż działają jak "odstraszacz na mężczyzn".
Aktorka znana z filmu "Nieoszlifowane diamenty" w swoich przekonaniach jest bardzo radykalna, gdyż obecnie deklaruje, że całkowicie zrezygnowała z umawiania się z mężczyznami. Fakt, że nie musi już dłużej im się podobać, uważa za "wyzwalający". "Bycie ładną, młodą i dwudziestoparoletnią, to życie w okopach" – twierdzi.
Od współczesnych standardów piękna jakiś czas temu odwróciła się również Doja Cat. Raperka, której wizerunek przez większość kariery zdawał się być podyktowany mocno seksualizującymi artystkę wymogami branży muzycznej, zszokowała swoich fanów, gdy zdecydowała się na ogolenie głowy.
To był jednak zaledwie początek. W lutym tego roku Doja pojawiła się na pokazie Schiaparelli w Paryżu pokryta od stóp do głów czerwoną farbą oraz kryształkami Svarowskiego, które nadawały jej "jaszczurzy" wygląd". W ramach tego samego paryskiego tygodnia mody przebrała się także za... mężczyznę.
Na nagraniu zamieszczonym w mediach społecznościowych raperka tłumaczyła, że zwrot w jej wizerunku spowodowany jest tym, że nie chce być już odbierana jedynie jako ładna "laska", która nie ma nic więcej do zaoferowania.
W swoim wideoeseju "The ‘uglification’ of the modern woman" (pol. "Współczesna kobieta staje się brzydka") Madisyn Brown wysuwa hipotezę, że "ruchy" kobiet o opisanym wyżej wektorze związane są z wyrwaniem się spod wpływu "męskiego spojrzenia" ("male gaze"), czyli uzależniania swojego wyglądu od oceny płci przeciwnej.
Jak jednak słusznie zauważa Brown w tym, że trend ten swą nazwę zawdzięcza "sukkubowi", czyli demonowi przybierającemu postać kobiety i wodzącemu mężczyzn na pokuszenie w snach, jest sporo ironii – a być może i gorzkiej prawdy.
Odrzucenie standardów piękna, czy kolejna ślepa uliczka?
Tym, czego nie można przegapić w dyskusji o "przewrotności" succubus chic jest to, że przede wszystkim to po prostu kolejny trend urodowy (na początku roku brwi rozjaśniła nawet Kylie Jenner). Celebrytki mogą wystylizować się na nieatrakcyjne, ale ta brzydota ostatecznie jest jednak kontrolowana – gdy tylko chcą, mogą na nowo stać się piękne i powabne.
Ponadto nawet jeśli niektóre zabiegi same w sobie stoją w sprzeczności z zachodnim kanonem urody, to efekt końcowy często się w niego jednak wpisuje – wystarczy spojrzeć na zdjęcia wspomnianych wcześniej Fox czy Gray, żeby zauważyć, że pomimo "kosmicznych" brwi czy niecodziennych kreacji, to wciąż niezwykle atrakcyjne kobiety.
– Ciemniejsze, inspirowane stylem gotyckim stylizacje wydają się odpierać ideał kobiecego piękna, ale w rzeczywistości są tworzone w odniesieniu do niego – tłumaczy krytyczka przemysłu beauty Jessica DeFino.
DeFino ponadto słusznie zauważa, że bunt "sukkubów" jest jedynie pozorny i w rzeczywistości służy przede wszystkim zarabianiu pieniędzy.
– Wspierają one [trendy jak succubus chic - przyp. red.] estetykę sygnalizującą bogactwo, nadmierne używanie produktów oraz generalne inwestowanie pieniędzy w wygląd. Pod pozorem niezależności i indywidualności, tak naprawdę poddajemy się branży kosmetycznej – argumentuje krytyczka.
Nowa "heroin chic" nie imprezuje, a chodzi do kosmetyczki
Tak jak wspomniałam wcześniej, succubus chic przypomina inny popularny w latach 90. trend zwany heroin chic, za którego ikonę uważa się Kate Moss. O ile jednak wizerunek modelki i jej podobnych był efektem jej imprezowego stylu życia oraz pracy, to uzyskiwanie dzisiejszego pożądanego wyglądu "sukkuba" jest efektem oddziaływań kosmetycznych.
– W latach 90. ta niechlujna estetyka była efektem klubów i narkotyków. Dziś na pierwszym miejscu są pragnienia estetyczne – twierdzi DeFino.
To nie pierwszy raz, gdy w kulturze zachodniej promuje się niezdrowy wygląd jako coś atrakcyjnego. Tym razem jednak ten trend tylko pozornie zachęca do niedbania się, gdyż w rzeczywistości sprzężony jest doskonale z przemysłem beauty. Niestety w bardzo szkodliwy sposób.
Konsekwencją powrotu mody na ekstremalnie chudy wygląd jest obecnie jeden z najpopularniejszych chirurgicznych zabiegów, czyli buccal fat removal, polegający na usuwaniu tłuszczu z policzków, by uwydatnić kości policzkowe. Cukrzycy w USA z kolei alarmują, że zaczyna dla nich brakować w aptekach leku o nazwie Ozempic, który "pomaga" w odchudzaniu.
Po bliższym przyjrzeniu się "succubus chic" nie jest (niestety) środkowym palcem skierowanym w stronę obowiązujących standardów piękna, wymagań mężczyzn czy zarabiającego krocie przemysłu beauty. Tak naprawdę dużo bardziej rewolucyjne byłoby całkowite zignorowanie go i niezasilanie kieszeni kosmetycznych magnatów.
Czym innym wydaje się jednak przypadek Dojy Cat podczas wspomnianego paryskiego tygodnia mody, kiedy faktycznie pokazała stylizacje całkowicie oderwane od kanonu kobiecej urody.
Ciekawy był to manifest, ale świata raczej (a nawet samej Dojy) nie zmieni. Są to bowiem odosobnione przypadki, gdyż chociaż raperka wciąż eksperymentuje z wyglądem, robi to w takich samych ramach, jak "sukkuby", czyli implementuje "brzydkie" elementy, które jednak nie ukrywają, że w gruncie rzeczy jest piękną kobietą. Jedna jaskółki rewolucji nie czyni.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.