Film "Królowa wojownik" ("The Woman King") miał przynieść Violi Davis kolejną nominację do Oscara, ale ostatecznie Amerykańska Akademia Filmowa nie wyróżniła dzieła w ani jednej tegorocznej kategorii. Ekranowa historia o Amazonkach z Dahomeju wywołała burzę w sieci, a jej twórców oskarżono o rewizjonizm historyczny. Część widzów twierdzi, że hollywoodzka produkcja stara się nie poruszać kwestii udziału Afrykanów w handlu niewolnikami.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Królowa wojownik" ("The Woman King") w reżyserii Giny Prince-Bythewood z laureatką Oscara, Violą Davis, w roli głównej to film oparty na faktach. Fabuła skupia się na losach afrykańskiego królestwa Dahomej i jego wojowniczkach, Agojie.
Agojie stały się inspiracją dla postaci z Wakandy w "Czarnej Panterze" MCU.
Krytycy hollywoodzkiej produkcji zarzucają jej, że nie jest zgodna z prawdą i wybiela historię niewolnictwa. Najwięcej negatywnych emocji u internautów wywołał sposób, w jaki przedstawiono króla Gezo.
"Królowa wojownik" nie jest jedynym dziełem filmowym, które oskarżono o historyczne nieścisłości. Kino ma to do siebie, że często nagina rzeczywistość, by jak najlepiej wpisać się w obowiązujący w danym czasie dyskurs społeczny i przy okazji sprostać oczekiwaniom publiczności.
Według części widzów i krytyków filmowych historię Agojie (Amazonek z Dahomeju) ukazano w zbyt jasnym świetle. Zdaniem niektórych środowisk krytykujących reżyserkę Ginę Prince-Bythewood, gdyby w jakimś filmie białe postaci historyczne pokazano w taki sam sposób, jak w "The Woman King" przedstawiono czarnych bohaterów, w internecie rozpętałoby się prawdziwe piekło.
Fabuła "The Woman King" zabiera nas do 1823 roku, gdy na tronie królestwa Dahomej (obecnie południowy Benin) od kilku lat zasiada młody władca Gezo (John Boyega z "Gwiezdnych wojen"). Król zdołał uwolnić państwo od zależności lennej od wrogiego Imperium Oyo. Niebezpieczni sąsiedzi wraz z ludem Mahi porywali mieszkańców Dahomeju i sprzedawali ich do niewoli.
Agojie, królewska jednostka dahomejskiego władcy składająca się wyłącznie z wojowniczek, odbija pobratymców z wrogich rąk i brutalnie rozprawia się z nieprzyjacielem. Skompromitowanemu Imperium Oyo nie podoba się fakt, że jego oddziały zostały rozgromione przez kobiety, dlatego też zamierza przeprowadzić zmasowany atak na Dahomej.
Warto dodać, że Imperium Oyo jest złączone sojuszem z portugalskimi handlarzami niewolników, na których czele stoi Santo Ferreira (Hero Fiennes-Tiffin).
Gezo niechętnie decyduje się sprzedać jeńców Portugalczykom, by za zarobione za nich pieniądze kupić broń potrzebną do walki z imperialnym sąsiadem. Przywódczyni Agojie, Nanisca (Viola Davis), niejednokrotnie namawia swojego suwerena do tego, aby zrezygnował z handlu niewolnikami. Jak sama podkreśla, Europejczycy nie spoczną, dopóki nie zajmą ostatniego skrawka afrykańskiej ziemi.
"The Woman King" oskarżony o wybielanie historii handlu niewolnikami
Największe kontrowersje w "The Woman King" wzbudza przede wszystkim postać króla Gezo. W filmie władca kieruje się dobrem poddanych. Sprzedaje niewolników, gdyż myśli, że właśnie w ten sposób uchroni swój lud przed zewnętrznymi niebezpieczeństwami. Jego nieetyczne zachowanie nie wynika z materialistycznych pobudek, a z chęci przetrwania.
Choć w scenariuszu nie brakuje wątków wyjaśniających, na czym (a raczej na kim) prawdziwy Dahomej zbudował swoje bogactwo, to jednak twórcy rysują Gezo jako mądrego i wrażliwego władcę o naturze abolicjonisty; takiego, do którego widz poczuje sympatię.
Zacznijmy od tego, że król Gezo doszedł do władzy w 1818 roku po tym, jak dokonał zamachu stanu, gdy na tronie zasiadał jego przyrodni brat, Adandozan. Przewrót udał się dzięki pomocy finansowej udzielonej mu przez wpływowego brazylijskiego handlarza niewolników, Francisco Felixa de Souza.
Dahomej za rządów Gezo dalej odgrywał ważną rolę w historii niewolnictwa, choćby dlatego, że od połowy XVIII wieku królestwo kontrolowało Ouidah, drugi co do wielkości port słynący z handlu ludźmi na tzw. "trójkątnym szlaku" między Afryką, Europą i Ameryką.
Brytyjczycy zakazali transatlantyckiego handlu niewolnikami w 1833 roku i wówczas zaczęli wywierać presję na państwach Afryki Zachodniej. W latach 40. XIX wieku Gezo miał powiedzieć, że zrobiłby wszystko, czego zażąda od niego Imperium Brytyjskie, oprócz rezygnacji z lukratywnego handlu "żywym towarem".
– Ja i moja armia jesteśmy zawsze gotowi walczyć z wrogami królowej (Wiktorii - red.) i zrobić wszystko, czego zażąda rząd angielski, z wyjątkiem zaprzestania handlu ludźmi. (...) Handel niewolnikami jest zasadą rządzącą moim ludem. Jest źródłem i chwałą ich bogactwa – oznajmił w wypowiedzi cytowanej przez BBC.
Dodajmy, że brytyjska Królewska Marynarka Wojenna nałożyła blokadę morską na królestwo i patrolowała jego wybrzeże. Koniec końców Gezo zrezygnował z niewolnictwa na rzecz eksportu oleju palmowego.
Warto wspomnieć, że do pracy nad "Królową wojownik" zatrudniono benińskiego profesora polityki i spraw międzynarodowych Uniwersytetu Princeton, Leonarda Wantchekona, który miał zadbać o to, by Dahomej zaprezentowano jako "rozwinięte, suwerenne państwo, a nie stereotypowe prymitywne plemię".
– Pięć procent eksportu niewolników pochodziło z Dahomej – tłumaczył w rozmowie z "Time", zestawiając te dane z liczbą około 12,5 mln zniewolonych ludzi w Afryce.
Agojie, czyli Amazonki z Dahomej, nie były wyzwolicielkami
Kolejny aspekt "The Woman King", który został negatywnie odebrany przez publiczność, dotyczy Agojie. W hollywoodzkiej produkcji z silnych wojowniczek zrobiono wyzwolicielki, choć w rzeczywistości miały brać czynny udział w zbrodniach popełnionych przez Dahomej pod rządami Gezo i jego poprzedników. Pomagały ponoć w najazdach na inne królestwa i łapały ludzi w celu ich zniewolenia.
Nadmieńmy, że kobiecą jednostkę uformowano w XVII wieku za czasów panowanie trzeciego króla Dahomeju, Houegbadja. Jedna z teorii mówi, że córka ówczesnego władcy, Hangbe, zwerbowała wojowniczki, aby ją chroniły.
Szkolenie Agojie porównuje się do treningu Spartan. W wywiadzie z portalem Insider profesor historii świata na Uniwersytecie w Pittsburghu, Patrick Manning, wyjaśnił, że dopiero Gezo nadał jednostce militarystyczny charakter. Wykorzystywał ją m.in. do tłumienia buntów.
Bojkot filmu "Królowa wojownik" - zarzuty o rewizjonizm historyczny
"Królowa wojownik" rysuje nieco wyidealizowany portret dahomejskich Amazonek, co w oczach niektórych krytyków filmu bagatelizuje udział krajów afrykańskich w handlu niewolnikami. W mediach społecznościowych trwa zażarta dyskusja, w której obrońcy produkcji zwracają uwagę na to, że mało kto chciał bojkotować "Django"Quentina Tarantino w 2012 roku.
"To może być najbardziej obraźliwy film dla czarnych Amerykanów od 40-50 lat" czytamy na Twitterze"; "To film o afrykańskim plemieniu słynącym ze sprzedaży niewolników Europejczykom, który został przekształcony w opowieść o wzmocnieniu pozycji kobiet przez dwie białe pisarki (red. scenarzystki Danę Stevens i Marię Bello). Nie trzeba być bardzo woke, żeby zobaczyć tu problem"; "Film mówi o tym, jak KAŻDY (w tym plemiona afrykańskie) uczestniczył w handlu niewolnikami, i i jaki wpływ ma to na czarne kobiety" – czytamy na Twitterze.
Fikcja historyczna nie musi być w 100 proc. zgodna z realiami. Gina Prince-Bythewood chciała dać żeńskiej publice możliwość zobaczenia silnych, niezależnych i samowystarczalnych kobiet, które byłyby damską odpowiedzią na "Gladiatora" Ridleya Scotta. Zapowiadało się oscarowe dzieło, jednak finalnie Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej nie uwzględniła "Królowej wojownik" w wyścigu o złotą statuetkę.
Niemniej w prawie każdej krytyce tkwi ziarno prawdy, a temat niewolnictwa - zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, gdzie z systemu edukacji próbuje się wymazać wzmianki o niechlubnej przeszłości USA - powinno podejmować się z rozwagą.
– Próba zrozumienia, kim były te kobiety i czym była ta kultura, była niezwykle ekscytująca. Najbardziej otworzyło mi oczy to, jak dużo dezinformacji krąży wokół tych kobiet, biorąc pod uwagę, że spora część ich historii została napisana z punktu widzenia kolonizatora – oznajmiła reżyserka filmu w wywiadzie z "Los Angeles Times".
– Film nie jest oknem na rzeczywistość. W pewnym sensie może to być lustro. Tłumaczysz prawdziwą historię na język, który musi być czytelny w kinie, i to ciekawe, że akceptujemy takie coś w przypadku tak wielu innych rodzajów filmów: Disney nie może dosłownie zaadaptować "Baśni braci Grimm". Wtedy wyszedłby naprawdę przygnębiający film – dodała w tym samym wywiadzie Racquel Gates, profesor nadzwyczajna studiów filmowych i medialnych na Uniwersytecie Columbia.
Osoby, które mają już za sobą seans "Królowej wojownik", zgadzają się przeważnie w jednej kwestii. Zachęcają innych do obejrzenia filmu i wyrobienia własnego zdania. Mówi się, że ze względu na obsadę, którą w większości zasilają czarnoskórzy aktorzy, dzieło Prince-Bythewood ma ogromne znaczenie dla Afroamerykanów.
To błędne przekonanie, że Dahomej był wyłącznie państwem zaangażowanym w handel niewolnikami. To narracja zbudowana przez Europejczyków, aby przedstawić to państwo jako barbarzyńskie. (...) (Red. Mieszkańcy Dahomeju) nie byli lubiani przez Europejczyków podających się za zbawicieli Afryki. Ale dziesiątki tysięcy uwolnionych niewolników powróciło tam z Brazylii w połowie XIX wieku. Musieli uwierzyć w to miejsce, skoro wrócili.
Leonard Wantchekon
konsultant historyczny "The Woman King" w rozmowie z "Los Angeles Times"