Hanna Gill-Piątek otrzymała maila z pogróżkami od anonimowej osoby. Nadawca grozi, że ją zamorduje. W rozmowie z naTemat parlamentarzystka przyznaje, że razem z innymi posłami regularnie zgłasza groźby na policję i do ABW, jednak do reakcji często nie dochodzi.
Reklama.
Reklama.
Hanna Gill-Piątek otrzymała maila z pogróżkami. Anonimowa osoba grozi polityczce śmiercią oraz przemocą seksualną wobec jej bliskich
Wiadomość, którą przekazała redakcji naTemat nawet w połowie nie nadaje się do zacytowania
– My, posłowie, regularnie zgłaszamy takie rzeczy i na policję, i do ABW. Ale tego jest tyle, że służby nie badają wszystkiego – mówi w rozmowie z naTemat
W wyniku gróźb parlamentarzystka zmieniła tryb pracy biura poselskiego ze stacjonarnego na zdalny
Groźby pod adresem Hanny Gill-Piątek
"Porzuć karierę polityczną, albo..." – tak zaczyna się mail, który w czwartek po 10:00 otrzymała Hanna Gill-Piątek.
Autor grozi posłance brutalną śmiercią i stawia trzy warunki. Pierwszy dotyczy zrezygnowania z działalności politycznej. Drugi, wycofania poparcia dla Ukrainy. Trzeci, dotrzymania tajemnicy korespondencji.
Autor grozi też śmiercią i przemocą seksualną rodzinie parlamentarzystki.
Hejt czy groźby wobec polityków można by nazwać chlebem powszednim. Ta wiadomość jest jednak na tyle brutalna, że nawet połowa nie nadaje się do zacytowania. – Co najmniej dwa razy w tygodniu dostaję podobne "życzenia" – mówi w rozmowie z naTemat Hanna Gill-Piątek.
"Regularnie zgłaszamy to policji i ABW, ale służby nie badają wszystkiego"
– To jest świeży mail i zgłoszę to jeszcze dzisiaj. My, posłowie, regularnie zgłaszamy takie rzeczy i na policję, i do ABW. Ale tego jest tyle, że służby nie badają wszystkiego – dodaje. Groźby, które otrzymuje parlamentarzystka, dotyczą przede wszystkim śmierci i uszkodzenia ciała.
– To należy traktować poważnie. Śmierć Marka Rosiaka w Łodzi czy Pawła Adamowicza pokazują, że takie zamachy w Polsce się zdarzają – komentuje. Takie sytuacje niosą za sobą konkretne konsekwencje.
– My jako posłowie tracimy swobodny kontakt z wyborcami. Jeżeli chcę zorganizować spotkanie na łódzkim podwórku, które obiecałam wyborcom, to zastanowię się dwa razy, czy mogę tam zabrać moich współpracowników, czy nie grozi im niebezpieczeństwo – wyjaśnia.
Gill-Piątek zmieniła także tryb pracy swojego biura poselskiego. – Asystentka, która siedzi w moim biurze, staje się narażona na niebezpieczeństwo. Ja, nie chcąc narażać pracowników, zmieniłam tryb pracy na zdalny. Dopiero po umówieniu się online, można się ze mną spotkać. To zmienia cały system pracy parlamentarzysty – tłumaczy.