Andrzej Duda rozmawiał już z Mariuszem Błaszczakiem ws. incydentu z rosyjską rakietą pod Bydgoszczą. "Gazeta Wyborcza" ujawnia kulisy tego, co działo w ostatnich dniach. Z ustaleń wynika, że prezydent stanął po stronie wojska, a nie ministra obrony.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Incydent z rosyjską rakietą pod Bydgoszczą pokazał, że na linii szef MON – generałowie jest spory konflikt. Mariusz Błaszczak zasugerował publicznie, że będzie domagał się dymisji gen. Tomasza Piotrowskiego, Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, bo miał mu nie powiedzieć, że pocisk spadł na Polskę już w grudniu 2022 r.
Andrzej Duda, który mianuje dowódców, dał jednak jasno do zrozumienia, że żadnych dymisji nie będzie. Już następnego dnia po oświadczeniu Błaszczaka Biuro Bezpieczeństwa Narodowego przekazało, że informacje, które aktualnie posiada prezydent, "nie uzasadniają podjęcia decyzji personalnych dotyczących najwyższej kadry dowódczej Wojska Polskiego".
"Prezydent stanął po stronie wojska"
Opozycja również domaga się dymisji, ale szefa MON. Błaszczaka broni jednak PiS, a Jarosław Kaczyńskiw niedawnym wywiadzie powiedział, że szef obrony "wykonuje swoje zadania bardzo dobrze", a kto oczekuje jego dymisji, ten "działa na rzecz Kremla".
Teraz "Gazeta Wyborcza" ujawnia "kulisy rozgrywki między Dudą, Błaszczakiem a dowódcami armii". – Nie znam dokumentów, bo objęte są klauzulą niejawności, ale wiem, że prezydent stanął po stronie wojska już po rozmowie z Błaszczakiem, który mówił mu, co się wydarzyło. Prezydent nie mógł postąpić inaczej, podgrzewanie atmosfery w tej sytuacji jest nieodpowiedzialne – powiedział dziennikarzom współpracownik Andrzeja Dudy.
Według ustaleń gazety Duda, który pojechał do Ustki na ćwiczeniaAnakonda-23 i robił sobie zdjęcia z generałami Piotrowskim i Andrzejczakiem, rozmawiał także z szefem BBN Jackiem Siewierą. Rozmowa miała być "uspokajająca". "Siewierze bacznie przygląda się za to partyjna centrala przy ul. Nowogrodzkiej" – czytamy.
Kierownictwu PiS ma nie podobać się samodzielność polityczna Siwiery i niektóre konsultacje wychodzące poza grono obozu władzy, które odbywają się w BBN. A tam w czwartek odbyła się narada zwołana przez Dudę. Zaproszenie dostali szef MON i gen. Piotrowski.
Oficjalnie spotkanie dotyczyło przygotowań do szczytu NATO. – Dudzie zależy, żeby łagodzić sytuację. Bo nie jest to czas, by nastawiać generałów przeciwko władzy – dodaje rozmówca "GW".
Co ciekawe, również części politykom PiS nie spodobało się niedawne oświadczenie Błaszczaka, w którym obwiniał Dowódcę Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Niektórzy twierdzą wprost, że Błaszczak "chce się bronić za wszelką cenę" i "zawiodło zaplecze" szefa MON.
– W sumie to nie jestem zdziwiony, bo czy ktoś kiedyś widział Błaszczaka przy jakimś kryzysie? Nie, on nigdy nie jest winny – mówi jeden z członków rządu PiS. Współpracownicy szefa MON uważają z kolei, że "wewnętrzni oponenci wykorzystują sytuację, by politycznie" w niego uderzyć.
Incydent pod Bydgoszczą i oświadczenie Mariusza Błaszczaka skomentował w rozmowie z naTemat między innymi gen. Stanisław Koziej, były szef BBN. Jak stwierdził, "to niemożliwe, by Mariusz Błaszczak nie wiedział o rakiecie" już w grudniu 2022.
Jak zaznaczył, wszystko działo się "na żywo". – Poderwano samoloty, które śledziły tę rakietę, zafunkcjonował system obrony powietrznej, bo pocisk wtargnął w przestrzeń RP, uruchomiono siły natowskie. Ślady tej operacji, rozkazy, komendy, meldunki – to wszystko jest – stwierdził.
– Minister Błaszczak powinien powiedzieć, że czuje się odpowiedzialny za resort obrony narodowej, bierze na siebie część odpowiedzialności i że złożył u premiera wniosek o rezygnację z urzędu. Tymczasem szef MON postawił się gdzieś w chmurach, wysoko nad tym wszystkim – ocenił wojskowy.