Do wojny o widza pomiędzy filmami "Oppenheimer" i "Barbie" dołącza trzeci zawodnik: "Mission: Impossible Dead Reckoning – Part One". Tom Cruise, który gra w tym ostatnim i go produkuje, uważa, że jak na "zbawcę kina" został potraktowany niesprawiedliwie. Dlaczego?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Barbie" i "Oppenheimer" będą mieć premierę tego samego dnia – 21 lipca, co zaowocowało wysypem memów oraz ogólną ekscytacją obiema produkcjami. Wydają się zupełnie kontrastujące pod niemal każdym względem: od kolorów po ogólny klimat, ale łączy je jedno: to mogą być naprawdę filmy, które każdy kinoman będzie chciał zobaczyć.
Dlaczego zatem się "kanibalizują" w walce o widza? To ma być zemsta Warner Bros. Pictures, które do tej pory dystrybuowało wszystkie filmy Christophera Nolana. Reżyser został jednak podebrany przez Universal Pictures i "Oppenheimer" będzie pierwszym w nowych barwach. Stąd Warner na złość ustalił premierę "Barbie" tego samego dnia.
"Barbie" i "Oppenheimer" mają premierę 21 lipca. To zemsta na Nolanie
"Oppenheimer" to nadchodzące dzieło Christophera Nolana, który jest fanem technologii IMAX i swoje od wielu lat filmy kręci właśnie przy użyciu tych specjalnych kamer ("Interstellar", "Dunkierka", "Tenet", trylogia "Mrocznego Rycerza"). Jego produkcje przynoszą zyski oraz podobają się widzom i krytykom, stąd film o "ojcu bomby atomowej" dostał na wyłączność kina IMAX (głównie w Ameryce Północnej) na trzy tygodnie.
Tom Cruise jest tym "nieźle wkurzony", o czym donosi portal "Puck", ponieważ przez to jego "Mission: Impossible Dead Reckoning – Part One" będzie wyświetlane w IMAXach tylko przez nieco ponad tydzień – ma światową premierę zaplanowaną na 12 lipca (w Polsce dwa dni później). Tymczasem jego zeszłoroczny "Top Gun: Maverick" zarobił niespełna 1,5 miliarda dolarów, z czego 110 mln w kinach wyposażonych w tę technologię.
Tom Cruise jest wkurzony, że musi rywalizować z "Oppenheimerem" i "Barbie"
Nowa cześć "Mission: Impossible" również przyciągnie przed srebrne ekrany tłumy – pewnie nawet większe niż "Oppenheimer". Stąd Cruise, który zawsze dostaje to, czego chce (oprócz mostu w Pilichowicach), czuje się potraktowany niesprawiedliwie. Podobno miał też dzwonić do kin, producentów i wytwórni, by przesunąć premiery konkurencyjnych filmów, aby każdy mógł odpowiednio wybrzmieć na salach i zarobić swoje.
Jednak aktor tak naprawdę może mieć pretensje tylko do Paramount Pictures, które dystrybuuje jego filmy. Daty premier "Barbie" i "Oppenheimera" były znane już w 2021 roku. To "Mission: Impossible Dead Reckoning – Part 1" jako ostatnie otrzymało swój termin na początku zeszłego roku. Dodajmy, że początkowo film miał wyjść już dwa lata temu, ale na drodze stanęła pandemia.
"Mission: Impossible Dead Reckoning – Part One". Premiera w Polsce 14 lipca
"Mission: Impossible Dead Reckoning – Part One" to siódma część cyklu filmów szpiegowskich z Tomem Cruisem w roli agenta Ethana Hunta. Za reżyserię odpowiada Christopher McQuarrie ("Mission: Impossible – Fallout"). Fabuła filmu na razie owiana jest tajemnicą.
– Twoje dni walki o tak zwane "większe dobro" dobiegły końca. To nasza szansa na kontrolowanie prawdy. Koncepcje dobra i zła dla wszystkich na nadchodzące stulecia. Walczysz o ocalenie ideału, który nie istnieje. Musisz wybrać stronę – mówi w zwiastunie do Hunta postać Eugene'a Kittridge'a z pierwszego "Mission: Impossible" z 1999 roku, którego gra Henry Czerny ("Zabawa w pochowanego").
W obsadzie siódmej części znów zobaczymy znajome twarze, w tym m.in. Rebeccę Ferguson ("Diuna"), Simona Pegga ("Wysyp żywych trupów"), a także Vanessę Kirby ("Cząstki kobiety"). Oprócz nich na ekranie wystąpią także Hayley Atwell ("Kapita Ameryka: Pierwsze starcie), Pom Klementieff ("Strażnicy Galaktyki vol. 2"), Shea Whigham ("Gaslit"), Cary Elwes ("Narzeczona dla księcia") oraz Mark Gatiss (serial "Sherlock"). Na ekranie mamy zobaczyć też Marcina Dorocińskiego, który kilka miesięcy temu pochwalił się udziałem w legendarnej serii.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.