
We wtorek rano Sąd Najwyższy uchylił umorzenie sprawy Mariusza Kamińskiego i jego współpracowników. Osiem lat temu zostali ułaskawieni przez Andrzeja Dudę, mimo że w świetle prawa nadal byli niewinni, bo nie zapadł jeszcze prawomocny wyrok. Sytuacja prawna polityków PiS wróciła więc do stanu z 2015 roku, co oznacza, że sprawa trafi do sądu II instancji, gdzie zapadnie prawomocny wyrok.
Sędzia Łączewski o wyroku ws. Kamińskiego: Sąd Najwyższy pozamiatał
Sprawę komentuje dla naTemat sędzia Wojciech Łączewski, który osiem lat temu skazał Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika za przekroczenie uprawnień.
– Sąd Najwyższy potwierdził to, co mówiłem od pięciu lat. Ułaskawienie przed prawomocnym wyrokiem jest bezprawne. Do momentu wydania prawomocnego wyroku panowie Kamiński i Wąsik jak każdy obywatel korzystają z domniemania niewinności – podkreśla były sędzia Łączewski w rozmowie z Anną Dryjańską.
– Myślę, że sąd drugiej instancji będzie mógł zająć się tą sprawą przed wyborami, bo materiał dowodowy nie jest na tyle obszerny, by był przeszkodą. Uważam jednak, że wymiar sprawiedliwości będzie miał z tą sprawą bardzo duży problem. W sądzie okręgowym mamy neosędziów z partyjnej nominacji, tzw. neony – dodaje.
Sędzia Wojciech Łączewski
o wtorkowym wyroku SN ws. ułaskawienia Mariusza Kamińskiego
Łączewski podkreśla też, że "przez osiem lat nie zmienił zdania w sprawie Kamińskiego i Wąsika". – Nie wstydziłem i nie wstydzę się żadnego wyroku, który wydałem jako sędzia, a z tego jestem dumny, choć nie był najważniejszy w mojej karierze sędziowskiej – zaznacza.
I dodaje: – Społeczeństwo powinno docenić, że miało sędziów, którzy nie obawiali się wydawać sprawiedliwych wyroków. W jednym z ostatnich spotów wyborczych PiS widać policjanta, który kopie uczestnika demonstracji z czasów PO–PSL. Ten policjant został skazany. To ja wydałem ten wyrok.
"KRS to jest wyrób czekoladopodobny"
Przypomnijmy, że po tym, jak w 2015 roku sędzia Wojciech Łączewski skazał Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika za przekroczenie uprawnień, znalazł się na celowniku PiS i jego mediów.
W 2019 roku odszedł z zawodu. – Wytrzymałem ponad 4 lata i 6 miesięcy. Nie należy na to patrzeć w kategoriach, że ktoś wygrał, a ktoś przegrał. Przecież ja nie jestem do swojego stanowiska przyspawany. Ale nie należy popadać w defetyzm. Wymiar sprawiedliwości da się naprawić – mówił w rozmowie z naszą reporterką Anną Dryjańską.
Na pytanie, dlaczego złożył urząd, odpowiedział: – Bo nie może być tak, że sędzia nie ma szacunku do rzecznika dyscyplinarnego, przed którym się stawia. W Polsce już nie ma Krajowej Rady Sądownictwa, to jest wyrób czekoladopodobny. Grupa rekonstrukcyjna, która na dodatek kiepsko odgrywa swoją rolę. Zbiorowisko ludzi bez elementarnej wiedzy i kwalifikacji moralnych. Tymczasem Konstytucja jasno stanowi, że oni mają dbać o niezawisłość sędziów i niezależność sądów. Nie dbają.
Były sędzia ma też pewne problemy także teraz. – W niedzielę o 6:00 rano miałem wizytę milicji, bo policją ich nie nazwę, która sprawdzała, jak przechowuję broń. Funkcjonariusze bardzo się rozczarowali, że naboje były przechowywane zgodnie z prawem, czyli poza jednostką palną – mówi nam Łączewski.
I dodaje: – Przez trzy miesiące, zanim SN podjął postępowanie ws. Kamińskiego, miałem codziennie kontrole trzeźwości w drodze do pracy. Funkcjonariusze już nawet pytali: "A dlaczego dziś kazał pan na siebie czekać do 11:00?".
Decyzja SN ws. ułaskawienia Kamińskiego przed wyrokiem
Sąd Najwyższy uznał we wtorek, że sprawa Mariusza Kamińskiego i jego współpracowników ponownie powinna trafić do sądu powszechnego. Tym samym sędziowie Aleksander Stępka, Małgorzata Gierszon i Piotr Mirek uchylili umorzenie sprawy przez warszawski Sąd Okręgowy i nakazali ponowne jej rozpatrzenie.
SN wskazał ponadto, że w Polsce wyłącznie sądy sprawują wymiar sprawiedliwości.
Sprawa miała swój początek w 2015 roku, kiedy Andrzej Duda ułaskawił przed prawomocnym wyrokiem Mariusza Kamińskiego i jego współpracowników: wiceministra Macieja Wąsika i osoby z byłego kierownictwa CBA.
Duda zrobił to, choć w świetle prawa nadal byli niewinni. Tymczasem prezydent może ułaskawić wyłącznie osoby uznane za winne, czyli skazane prawomocnie.
Już w 2017 roku SN w siedmioosobowym składzie uznał akt łaski Dudy za działanie bezprawne. Decyzje wydane w takim składzie mają natomiast moc zasady prawnej i obowiązują wszystkie sądy w Polsce.
Mimo to Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej orzekł, że SN nie ma prawa zajmować się tą sprawą, bo kwestia ułaskawienia to wyłączna prerogatywa głowy państwa. Wyrok w TK zapadł 2 czerwca, zaledwie kilka dni przed zaplanowaną rozprawą w Sądzie Najwyższym.
Pod koniec maja 2017 SN orzekł, że Duda nie mógł ułaskawić Kamińskiego przed prawomocnym wyrokiem. Wtedy ówczesny marszałek Sejmu Marek Kuchciński złożył do TK wniosek dotyczący rzekomego sporu kompetencyjnego między prezydentem a SN. I na tej podstawie SN wstrzymał procedowanie.
Tyle że od 2017 do 2023 roku w TK nie odbyła się ani jedna narada w tej sprawie, z kolei pytania SN o postęp prac były ignorowane przez Trybunał Julii Przyłębskiej. Pod koniec lutego zniecierpliwiony Sąd Najwyższy podjął działania zmierzające do rozpoznania sprawy Kamińskiego, a we wtorek 6 czerwca wydał wyrok.
Zobacz także