Krzysztof Daukszewicz w najnowszym poście na Facebooku odniósł się do incydentu, do którego doszło w programie "Szkło kontaktowe". Satyryk skierował wówczas mocno niezręczne zdanie w kierunku Piotra Jaconia. Teraz stwierdził, że dziennikarz "z ofiary zamienił się w kata".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W czasie jednego z majowych odcinków "Szkła kontaktowego" gospodarz Tomasz Sianecki i zaproszony satyryk Krzysztof Daukszewicz wyśmiewali wypowiedzi polityków PiS o osobach transpłciowych. Chodziło o nagrania, na których minister Michał Wójcik oraz Jarosław Kaczyński oznajmiają, że "czują się kobietami".
Po wszystkim połączono się z dziennikarzem Piotrem Jaconiem. Kiedy pojawił się na antenie, Krzysztof Daukszewicz ciągnął temat dalej i zapytał "A jakiej płci on dzisiaj jest?". Wyszło niezręcznie, ponieważ dziennikarz jest ojcem transpłciowej córki Wiktorii, o czym opowiedział publicznie dwa lata temu w wywiadzie dla magazynu "Replika". Wyraźnie zakłopotany był także prowadzący Tomasz Sianecki.
Wybuchł skandal, a swoje słowa satyryk starał się prostować, mówiąc, że "palnął głupotę" i przepraszając Piotra Jaconia. Problem jednak jest szerszy niż ta pojedyncza wpadka. Więc dziennikarz nie przyjął przeprosin. "Wrzucanie na antenę Szkła – ot tak, dla uciechy – cytatów z prezesa Kaczyńskiego czy ministra Wójcika, którzy wprost szydzą z osób transpłciowych, to oswajanie transfobii" – napisał dziennikarz na Instagramie.
Daukszewicz wrócił do sprawy po kilku tygodniach
Tymczasem satyryk wrócił do sprawy z Jaconiem. Opublikował wpis, w którym na początku oznajmił, że nie wróci już nigdy do "Szkła kontaktowego".
"Tą drogą chciałem powiedzieć wszystkim, którzy czekają na mój powrót do 'Szkła kontaktowego', że postanowiłem nie wrócić. Doceniam rękę wyciągniętą do mnie przez TVN, dziękuję Tomkowi Sianeckiemu i moim kolegom za wsparcie, ale uważam, że po tym, co przeżyłem ja i moja rodzina w ciągu ostatnich tygodni, nic już nie będzie takie samo" – zaczął.
W obszernej publikacji Daukszewicz poruszył kilka spraw, jednak najbardziej pochylił się nad poruszeniem po swojej wypowiedzi w programie TVN24. Przyznał, że zalała go fala hejtu.
"Zostałem homofobem i transfobem - choć napisałem piosenkę 'Ballada o wyklętych kredkach' w obronie LGBT i 'Osiemdziesiąt radiowozów'. Śpiewam je na koncertach i to właśnie osoby ze społeczności LGBT, pierwsze dzwoniły do mnie z dobrym słowem, gdy zacząłem być hejtowany" – wyznał.
"Zarzucano mi, że zażartowałem z Piotra Jaconia mówiąc: 'jaką on ma dzisiaj płeć', a ja trawestowałem słowa Kaczyńskiego. To była gafa, za którą od razu przeprosiłem. Nie miałem złych intencji. Piotr Jacoń nie uznał, jak mówił, 'pokątnych' przeprosin, ale jak miałem to zrobić? Poszedłem po programie i przeprosiłem. Później, gdy dzwonił do mnie, szybko okazało się, że nie dzwoni, by zażegnać konflikt, tylko napisać na internecie następny manifest" – ocenił.
"Nie zawiedliście mnie za to Wy, Moi Drodzy Widzowie i Fani. Podchodziliście do nas z żoną w sklepach, w urzędach, rzucaliście się nam na szyję, mówiąc, że chcecie przekazać nam dobrą energię, dawaliście nam drobne prezenty, to co mieliście pod ręką, żeby choć trochę nas pocieszyć. Za co jesteśmy bardzo Wam wdzięczni. Podchodziliście nie dlatego, że jesteście transfobami, tylko dlatego, że uważaliście, że nam się zwyczajnie aż tyle złego nie należało" – podsumował.
Po tej publikacji satyryka Plejada skontaktowała się z Piotrem Jaconiem i poprosiła dziennikarza o komentarz. Ten jednak odmówił szerszej wypowiedzi. "Tamtą sprawę dwukrotnie skomentowałam na Instagramie miesiąc temu. Nic więcej nie mam do dodania. Proszę pytać Pana Krzysztofa, dlaczego wraca do niej miesiąc po i w takim tonie" – dodał.
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.
I mam niestety nieodparte wrażenie, że sam się na swój krzyż wdrapał, bo nikt go tam nie powiesił. A już na pewno nie ja, ani moja rodzina, która nie może się pozbierać po hejcie, na który nas skazał. I mam także nieodparte wrażenie, że z ofiary zamienił się dość szybko w kata i że ma to gdzieś. Jeśli tak ma przebiegać nauka tolerancji, to ja w czymś takim nie zamierzam uczestniczyć.