– Gdy się tutaj jest, zna się wszystkie miejsca i zakamarki, przejeżdżało się koło tego marketu, to jest zupełnie inny odbiór, niż czytając o sprawie Anastazji w mediach. My to mamy przed oczami. I jesteśmy wstrząśnięci – mówi Polka, która od lat mieszka na wyspie Kos. Tutejsza Polonia liczy kilkadziesiąt osób. Mają obawy, jak sprawa wpłynie na obraz wyspy. – Ale dla Greków to też olbrzymi cios. Zbliżają się wybory i podobnie jak w Polsce, zaczęła się gra wątkiem imigranckim – słyszymy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Polka mieszkająca na Kos o zabójstwie Anastazji Rubińskiej: – Stała się tragedia. Oczywiście wszyscy jesteśmy wstrząśnięci.
– My tutaj naprawdę czujemy się bezpieczniej niż w Polsce. Koleżanki mają dzieci, nie wyobrażają sobie życia gdzie indziej. Nawet jak była największa fala napływu uchodźców w 2015 roku, nie czułyśmy się zagrożone – mówi.
– Zestawiając tamten kryzys uchodźczy z podejrzanym o zabójstwo Anastazji, media popełniają błąd. On nie pochodzi z tej fali uchodźczej, a ludzie to łączą. Podejrzany mieszkał na wyspie od 11 lat – słyszymy.
– Nie znaliśmy jej. Ale znamy jezioro, znamy wszystkie te miejsca kojarzone ze zbrodnią. Już nie jest tak, że przez Marmari przejeżdża się z lekką duszą i z beztroską jak wcześniej. Ślad tego zdarzenia w człowieku zostaje. Myślę, że przez długi czas myśl o tej dziewczynie będzie nam towarzyszyć – reaguje Polka, która od lat mieszka na wyspie Kos.
Mówi, że na wyspie wyczuwalna jest ciężka atmosfera. – Stała się tragedia. Oczywiście wszyscy jesteśmy wstrząśnięci. To dramat dziewczyny, jej rodziny, ale też dramat wyspy. Kos jest w tej chwili zalane nagłówkami o gwałcie, zabójstwie, porwaniu. Wyspa jest z tym zestawiana. A my jesteśmy w samym środku – dodaje.
Przypomnijmy, w niedzielę oficjalnie potwierdziły się najgorsze przypuszczenia: zaginiona przed tygodniem Anastazja Rubińska nie żyje. Ciało brutalnie zamordowanej 27-letniej Polki znaleziono na greckiej wyspie Kos, zaledwie kilometr od mieszkania mężczyzny oskarżonego o porwanie Polki i 500 metrów od miejsca, w którym została znaleziona jej komórka.
Sprawa od początku budzi ogromne zainteresowanie społeczne. "Prokuratorzy niezwłocznie wystąpią do greckich śledczych o przekazanie materiału dowodowego" – ogłosił też minister sprawiedliwości. Oświadczenie w tej sprawie wydało MSZ.
"My tutaj naprawdę czujemy się bezpieczniej niż w Polsce"
Polacy brali udział w poszukiwaniach Anastazji, ale nie chcą o tym mówić. Wyczuwa się, jak bardzo ważą słowa. Podkreślają, że sprawa jest delikatna. Że nie wszystko jeszcze wiadomo. Że łatwo można kogoś urazić i skrzywdzić. Nie chcą występować przed kamerami. Z drugiej strony, wiadomo – wyspa żyje z turystyki. I czuć obawy, że sprawa zabójstwa może mieć na nią wpływ.
– Przyjeżdżają kolejne ekipy telewizyjne i próbują kogoś znaleźć. Ale nikt nie chce wystąpić przed kamerą – słyszymy.
Tutejsza Polonia liczy kilkadziesiąt osób. To głównie kobiety, które przyjechały tu na praktyki po studiach czy technikach hotelarskich i zostały. Niektóre na wyspie mieszkają ponad 20 lat.
– Wśród Polek było ogromne poruszenie zaginięciem Anastazji. Żadna z nas nigdy na wyspie nie doświadczyła żadnego incydentu, nawet żadnego zaczepiania w natrętny sposób. Żadna z nas nie pamięta na Kos zabójstwa. Tym bardziej jesteśmy zdziwione. Dostaję też sygnały od znajomych, którzy byli na Kos i znają je jako bezpieczne miejsce. Mówią, że nigdy nie spodziewaliby się tu takiego zdarzenia. Są w szoku, że właśnie tu się to wydarzyło, bo mają przed oczami obraz idyllicznej wyspy – mówi.
Podkreśla: – My tutaj naprawdę czujemy się bezpieczniej niż w Polsce. Koleżanki mają dzieci, nie wyobrażają sobie życia gdzie indziej. Nawet jak była największa fala napływu uchodźców w 2015 roku, nie czułyśmy się zagrożone.
"Nie można wszystkich wrzucać do jednego worka"
Wyspa jest malutka. 290 km kwadratowych. Na stałe żyje tu ok. 30-35 tys. mieszkańców. Ale – co podkreślają mieszkające tu Polki – wyspa jest bardzo doświadczona. Przeżyła kryzys ekonomiczny i trzęsienie ziemi w 2017 roku, w którym zginęły dwie osoby, a 100 zostało rannych.
A także wielki napływ imigrantów w 2015 roku. Kos znalazł się wtedy na "linii frontu". Pisano wręcz, że uchodźcy i imigranci przejęli wyspę.
– Zestawiając tamten kryzys uchodźczy z podejrzanym o zabójstwo Anastazji media popełniają błąd. On nie pochodzi z tej fali uchodźczej, a ludzie to łączą. Podejrzany mieszkał na wyspie od 11 lat. Miał legalne papiery na pobyt – mówi jedna z Polek.
Dodaje, że na wyspie jest dużo mniejszości. Są Albańczycy, Bułgarzy, Rumunii, którzy często pracują w hotelach, restauracjach. I mieszkańcy Bangladeszu i Pakistanu zatrudniani głównie w rolnictwie. – Nigdy nic się nie stało. A teraz wszystkich wrzuca się do jednego worka – mówi.
Inna z Polek: – Znamy osoby, u których ludzie z Pakistanu bardzo ciężko pracują. Pamiętajmy, że oni też muszą utrzymać swoje rodziny. Nie można wszystkich wrzucać do jednego worka.
Polki przypominają, że na wyspie działa obóz dla uchodźców, który powstał po tym, co działo się w 2015 roku. Jest oddalony ok. 15-20 km od samego Kos. Osobno przebywają w nim osoby, które mają prawo wychodzić z obozu i te, które tego prawa nie mają.
– Tam jest stały nadzór policji. Wszystkie osoby są kontrolowane przy wejściu i wyjściu – słyszymy.
Inna z Polek: – Ci, którzy nie mają dokumentów, nie dostają nawet czasowych przepustek, żeby na chwilę opuścić obóz. Ci, którzy są zarejestrowani, mogą np. wyjść na godzinę, potem muszą wrócić do obozu. Nie było żadnych zdarzeń kryminalnych z udziałem tych osób.
"Są obawy, że część turystów może zmienić kierunek wyjazdów"
Jak w ogóle przedstawia się kwestia przestępczości na wyspie? Słyszymy, że samochodu raczej nikt tu nie ukradnie, ponieważ nie będzie w stanie opuścić wyspy, ale zdarzały się drobne incydenty, np. włamania. Były wypadki drogowe z turystami, np. na quadach, czy skuterach. Kąpiele pod wpływem alkoholu. Czasem jakieś bójki.
– Ale nie zabójstwa. Nie przemoc fizyczna, seksualna – podkreśla jedna z naszych rozmówczyń.
Bardzo wyczuwa się jednak obawy o to, że sprawa zabójstwa Polki może mieć wpływ na obraz wyspy, który po poprzednich zdarzeniach udało się tu naprawić. – Kos żyje z turystyki. I teraz wyspa jest zestawiana z zabójstwem, z niebezpieczeństwem, z zagrożeniem. Jakby nigdzie indziej złe rzeczy się nie działy. W ludziach jest jednak realna obawa, że część turystów może zmienić kierunek wyjazdów – słyszymy.
Sprawą żyją greckie media. Większość wiadomości, które docierają do Polski, pochodzi od nich. – Jak na greckie warunki policja zajęła się tą sprawą błyskawicznie. Była bardzo szybko reakcja. Dla Greków to również olbrzymi cios. A także dla mniejszości, które zamieszkują wyspę – mówi Polka.
Wybory w Grecji w cieniu imigrantów
Grecję w tym roku czekają wybory parlamentarne. I – podobnie jak w Polsce – zaczęła się gra wątkiem imigranckim. Zaledwie kilka dni temu u wybrzeży Grecji doszło do katastrofy łodzi przewożącej imigrantów. Na pokładzie mogło być nawet 750 osób. Potwierdzono śmierć 78 osób, 104 uratowano. Cała Grecja jest wstrząśnięta.
– To bardzo gorący temat. W Grekach jest teraz złość, że rząd grecki był zbyt liberalny w sprawie wpuszczenia do kraju zbyt dużej liczby imigrantów – przyznaje Polka.
Przypomnijmy, wybory odbyły się 21 maja. Zwyciężyła rządząca od 2019 roku Nowa Demokracja premiera Kyriakosa Micotakisa, ale nie udało jej się zdobyć bezwzględnej większości. Kolejny raz Grecy zagłosują w najbliższą niedzielę, 25 czerwca.