Byłemu mężowi Dody przedłużono areszt tymczasowy. Za kratami spędzi on kolejne kilka miesięcy. Emil S. usłyszał ponad 90 zarzutów dotyczących przywłaszczenia mienia o łącznej wartości około 5 mln złotych.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W lutym wobec Emila S. stosowano "wolnościowe środki zapobiegawcze" takie jak dozór policji, poręczenie majątkowe w wysokości 4,5 miliona złotych czy zakaz opuszczania kraju do odwołania. Kilka tygodni później trafił za kratki.
Teraz przedłużono mu areszt do 2 września 2023 roku. Sąd obawia się bowiem, że może dojść do potencjalnego mataczenia w trakcie procesu.
– Sąd podzielił argumentację prokuratury, że dalsze stosowanie tego najsurowszego środka zapobiegawczego jest konieczne z uwagi na zaplanowane w sprawie czynności procesowe oraz z uwagi na grożącą podejrzanemu surową karę oraz obawę matactwa procesowego z jego strony – powiedział Plotkowi Szymon Banna, p.o. rzecznika prasowego Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
– Sąd wskazał także, że materiał dowodowy zebrany w tej sprawie przez Prokuraturę wskazuje na duże prawdopodobieństwo popełnienia zarzucanych czynów przez podejrzanego. Postanowienie to nie jest prawomocne – podał.
Emil S. jest podejrzany o przywłaszczenie mienia. – Warto przypomnieć, że w śledztwie Prokuratury Okręgowej w Warszawie podejrzany Emil S. usłyszał ponad 90 zarzutów obejmujących głównie przestępstwa przywłaszczenia powierzonego mienia w postaci środków pieniężnych w łącznej kwocie ok. 4,7 mln zł przeznaczonych na produkcję filmu – przekazał rzecznik.
Niejasny proceder Emila S. Inwestorzy mieli stracić swoje majątki
Przypomnijmy, że sprawa toczy się już od kilku lat. W 2021 roku na łamach "Dużego Formatu" Grzegorz Szymanik opisywał niejasny proceder byłego już męża Dody. Dziennikarz dotarł do kilku inwestorów, którzy mieli zostać oszukani przez producenta. Mamieni wizją wysokich zysków wpłacali pieniądze, które później tracili.
– Są tacy, którzy nie dostali właściwych zysków, i tacy, którzy wpłacili na filmy, które nie powstały, choć terminy minęły. Wśród inwestorów dwóch czy trzech wpłaciło powyżej miliona, reszta po kilkaset tysięcy, a niektórzy po kilkadziesiąt tysięcy złotych. No i jeden wpłacił 5 milionów – opisywał "Wyborczej" Tomasz Piec, pełnomocnik jednego z poszkodowanych.
Kilka miesięcy później "Puls Biznesu" informował, że Emil S. ogłosił upadłość swojej firmy Ent One Investments, która zajmowała się właśnie produkcją filmów. Ujawniono, że powierzone przez inwestorów pieniądze zniknęły z kont spółki i trafiły na konta jego drugiej firmy, założonej na Malcie.
"Emilowi S. postawiono do tej pory łącznie 45 zarzutów, wśród których znalazły się m.in. udaremnienie zaspokojenia wierzycieli poprzez utworzenie spółki z siedzibą na Malcie, a następnie przeniesienia na tę spółkę majątku w postaci pieniędzy w kwocie ponad 12 mln zł" – poinformowała kilka miesięcy temu Rzeczniczka Prasowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
"Materiał dowodowy w sprawie wskazuje, że podejrzany dokonał powyższego w celu udaremnienia zaspokojenia wierzycieli posiadających wobec spółki należności zasądzone orzeczeniami sądów. Emil S. zawarł również umowy przenoszące prawa autorskie oraz udziały w zyskach osiąganych z produkcji filmowych" – wyjaśniała.
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.