Robert Oppenheimer przywołał słynną sentencję, gdy na własne oczy zobaczył, jak śmiercionośną broń stworzył. Jednak tak naprawdę to nie "ojciec bomby atomowej" jest jej autorem. To parafraza słów boga Kryszny ze świętej księgi hinduizmu sprzed setek lat. Kontekst tych słów pozwoli nam lepiej zrozumieć to, czym kierował się dyrektor naukowy Projektu Manhattan.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
16 lipca 1945 roku na pustyni w Nowym Meksyku doszło do pierwszego w historii ludzkości udanego testu broni atomowej. Tym samym Robert Oppenheimer udowodnił, że wyłożone na Projekt Manhattan 2 miliardy dolarów nie poszły w piach. Niecały miesiąc po teście pod kryptonimem Trinity (nazwa wzięta w tym wypadku od chrześcijańskiej Trójcy) zrzucono bomby na Hiroszimę i Nagasaki.
"Stałem się Śmiercią. Niszczycielem światów". Oppenheimer odwołał się do starożytnego hinduskiego poematu
Kiedy Oppenheimer ujrzał na własne oczy niszczycielską moc swojego dzieła, do głowy przyszedł mu fragment z Bhagawadgity (o niej za chwilę), który jest cytowany również w najnowszym filmie Christophera Nolana, a także możemy go usłyszeć w wywiadzie udzielonym NBC w 1965 roku. Po pierwszym rozbłysku dopowiedział jeszcze jeden wers: "Na kształt tysięcy słońc, nagle wśród niebios rozbłysłych, rozjarzyła się chwała najwyższego Pana".
Jednak to właśnie: "Stałem się Śmiercią. Niszczycielem światów" utarło się w popkulturze, jest kojarzone z Oppenheimerem i jest przetwarzane na wszystkie sposoby. Genialny fizyk był też m.in. pasjonatem literatury, którą czytał w oryginale. Akurat ten cytat zapisany w starożytnym sanskrycie i brzmi nieco inaczej. Sens jednak został zachowany.
Bhagawadgita to jedna ze świętych ksiąg hinduizmu, skomponowana najprawdopodobniej pomiędzy III a II wiekiem p.n.e. Jest filozoficznym dialogiem o etyce pomiędzy Ardźuną - księciem, uosobieniem cnót i przywódcą armii, a także jego woźnicą, bogiem Kriszną. Rozmawiają przed bitwą, która ma zakończyć długotrwały konflikt o sporne królestwo pomiędzy dwoma zwaśnionymi, ale spokrewnionymi rodami. Ardźuna jest rozdarty niczym wówczas Oppenheimer.
"Ardźunę podczas ostatniej inspekcji wojsk ogarniają jednak wątpliwości. Grzechem i szaleństwem wydaje mu się walka z najbliższymi członkami rodziny, nawet jeżeli postępują niegodnie (zawłaszczenie królestwa). Dla niego w tej wojnie nie będzie wygranych, a ze swoich rozterek zwierza się Krysznie. Całość podzielona jest na osiemnaście pieśni (lekcji), w których Kryszna udziela Ardźunie wsparcia i rozwiewa jego wątpliwości. Co więcej, nakazuje zagubionemu księciu wypełnić wynikający z jego pozycji społecznej obowiązek (przeciwstawienia się złu) i nadaje takiej postawie znaczenie religijno-mistyczne" – czytamy na Wikipedii.
Filozofia z Bhagawadgity pozwala nam lepiej zrozumieć Oppenheimera
W pewnym momencie (a konkretnie w 32 wersie 11 rozmowy) Kryszna wypowiada słowa, które potem sparafrazował Oppenheimer.
Dr Stephen Thompson z Uniwersytetu Oksfordzkiego wyjaśnił portalowi "Wired", że to nauczyciel sanskrytu, u którego uczył się Oppenheimer, przetłumaczył "Czas, co zniszczenie w świat niesie" na "Śmierć", co jest jedną z interpretacji oryginalnego wersu.
W hinduizmie czas ma nielinearny charakter, a bóstwa (Kryszna jest awatarem Wisznu) odpowiadają zarówno za tworzenie, jak i niszczenie świata. Jakie jest przesłanie tego fragmentu? "Jego znaczenie jest proste: niezależnie od tego, co robi Ardźuna, wszystko jest w boskich rękach" – tłumaczy ekspert.
Kryszna pouczał Ardźunę, by nie rozpaczał ani nie radował się losem bitwy, bo to nie od niego zależało, kto przeżyje, a kto poniesie śmieć. Thomson wyjaśnił, że miał wypełnić żołnierski obowiązek, a jego oddanie bóstwu uratuje jego duszę.
Filozofia Oppenheimera, choć był ateistą, wyłaniała się z podobnych przesłanek: miał do wykonania misję, ale to już nie on decydował o tym, kto i gdzie zrzuci bomby. Patrząc jednak w jego oczy na załączonym powyżej wywiadzie, możemy przypuszczać, że jego dusza umarła wraz z dziesiątkami tysięcy osób w Hiroszimie i Nagasaki.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Jam jest Czas, co zniszczenie w świat niesie, zjawiony na ziemi, by Prawu wyraz dać, by ludzkość śmiercią razić. I bez ciebie Ardźuno ani jeden z tych z tych rycerskich rzesz uszykowanych w bój, nie może śmierci ujść.