Duża grupa Polaków ewakuowanych z powodu szalejących w Grecji pożarów od kilkunastu godzin koczuje na niewielkim lotnisku w mieście Rodos. O dramatycznej sytuacji, w której się znaleźli, opowiedziała jedna z turystek.
Reklama.
Reklama.
Ogromna grupa turystów z Polski od wczorajszego popołudnia koczuje nalotnisku na wyspie Rodos. Pierwotnie mieli wylecieć z Grecji w poniedziałek o godz. 16:40. Biuro podróży odebrało wszystkich klientów z hoteli i przywiozło na lotnisko ok. godz. 15:00. Potem jednak wszystko zaczęło się sypać.
Jak relacjonuje w rozmowie z TVN24 pani Magdalena, jedna z turystek znajdujących się w pechowej grupie, pierwsze wątpliwości pojawiły się, kiedy nikt nie przyszedł na odprawę przed wyznaczoną godziną odlotu.
– Zaczęliśmy się pytać, ale nikt nic nie wiedział. Dopiero po dwóch godzinach TUI wysłało nam informację, że lot będzie o godz. 1:30 w nocy – opowiada kobieta. – O godz. 1:00 zaczęliśmy już mocno panikować, bo nic kompletnie się nie działo. Później ten lot też został odwołany. Zaczęliśmy wtedy dzwonić do konsulatu, ruszyliśmy też po pomoc do mediów – dodaje.
Cała grupa Polaków zmuszona jest do koczowania na lotnisku bez dostępu do swoich bagaży. – Wcześniej byłam w 5-gwiazdkowym hotelu, teraz śpię na kartonie. Nie mamy się w co ubrać, jesteśmy zmarznięci przez klimatyzację, dzieci się trzęsą. Jestem cukrzykiem, nie mam dostępu do leków, które są w torbach na dole. Dzieci wymiotują, bo nie mają swoich antybiotyków – wylicza kobieta.
Problem ma być nawet z posiłkami. – Na lotnisku jeden burger z frytkami kosztuje 15 euro. Oni dali nam vouchery 8 euro na osobę. Niektórzy nie mają nawet pieniędzy, żeby kupić posiłek – opowiada pani Małgorzata.
Jak podkreśla "nikt nic nie wie", a na lotnisku nie ma nikogo od organizatora. Według najnowszych informacji Polacy mają odlecieć o 21:00, ale nikt w grupie w to nie wierzy. – Po prostu chcą nas uspokoić, żebyśmy na razie dali im spokój – stwierdza rozmówczyni TVN24.
Dramatyczna sytuacja na Rodos
Jak pisaliśmy w naTemat, z powodu potężnych pożarów, jakie nawiedziły grecką wyspę Rodos w popłochu uciekały tłumy wczasowiczów. Tydzień temu lokalna telewizja pokazała długie kolejki turystów z bagażami idących drogą w ramach akcji ewakuacyjnej Rodos. W tle widać było dym.
Z kolei amerykańska telewizja CNN podała wówczas, że większość osób (ok. 10 tys.) ucieka pieszo. Około 2 tys. turystów i mieszkańców ewakuowano łodziami.
– Wszyscy polscy obywatele, którzy byli na wyjazdach zorganizowanych na Rodos, zostali ewakuowani i przemieszczeni w bezpieczne miejsce – powiedział w poniedziałek wiceszef MSZ Paweł Jabłoński. – Chaos był bardzo duży, natomiast nasza służba konsularna razem z miejscowymi służbami greckimi bardzo intensywnie działała w trybie kryzysowym, 24-godzinnym – stwierdził Jabłoński.
– Jesteśmy w stałym kontakcie przede wszystkim z miejscowymi władzami, służbami i z biurami podróży – zapewnił polityk.