
Jacek Kurski zablokował publikację tygodnika "Nie" na temat swojego rzekomego romansu i tym samym rozpętał prawdziwą burzę. W efekcie zamiast sprawę przyciszyć, nagłośnił ją do kolosalnych wręcz rozmiarów. Jego zdaniem media nie powinny zajmować się życiem prywatnym osób. Sęk, w tym, że chyba zapomniał, iż kilka lat temu to właśnie on "wyciągnął" Donaldowi Tuskowi dziadka z Wehrmachtu. – To nie jest życie prywatne – broni się w rozmowie z "Wprost".
Z Kurskim udało się skontaktować dziennikarkom "Wprost", które namówiły go na kilkuminutową rozmowę. Europoseł był na nartach, ale zgodził się odpowiedzieć na kilka pytań. Zaznaczył jednak, że odpowie tylko na kwestie prawne, nie prywatne. Zapytany o praktykę "zamykania ust" mediom, wyjaśnia, że:
Dla mnie Urban to jest Goebbels stanu wojennego! Tygodnik "Nie" to jest dla mnie pseudomedium odwołujące się do najniższych instynktów, bazujące na poetyce kloaki i rynsztoka! I w związku z tym to jest ostatnie pismo, któremu miałbym się zwierzać ze spraw osobistych CZYTAJ WIĘCEJ
Jacek Kurski o życiu prywatnym rozmawiać nie chce, ale w 2005 roku, to właśnie za jego sprawą światło dziennie ujrzał fakt, że dziadek Donalda Tuska służył w Wehrmachcie. W odpowiedzi na te zarzuty wyjaśnia, że służba dziadka to nie jest sprawa prywatna i równie dobrze można napisać o tym, gdzie służył jego dziadek.

