W trakcie swojej wizyty w Katowicach premier Mateusz Morawiecki udzielił także wywiadu lokalnemu oddziałowi TVP. Zapowiedział nie tylko wsparcie dla regionu, ale także w osobliwy sposób ostrzegł wyborców przed powrotem PO do władzy. Stwierdził wręcz, że wówczas w Polsce wróci "prawo dżungli".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Mateusz Morawiecki pojechał w sobotę do Katowic, by spotkać się ze swoimi sympatykami w okręgu, w którym wystartuje jako "jedynka" w jesiennych wyborach. Jak informowaliśmy w naTemat, to właśnie tam szef rządu PiS porównał Donalda Tuska do pytona i ostrzegał, że opozycja chce zgotować piekło kobietom poprzez przepuszczenie przez granicę nielegalnych migrantów.
Kolejna tyrada Morawieckiego. "Jak wróci PO, wróci prawo dżungli"
Przy okazji wizyty w stolicy województwa śląskiego Morawiecki udzielił wywiadu lokalnemu oddziałowi TVP. W trakcie rozmowy zapowiedział wsparcie dla regionu, ale także po raz kolejny ostrzegł wyborców przed opozycją. I, do czego w ostatnim czasie przyzwyczaił już opinię publiczną, zrobił to w osobliwy sposób.
Tym razem premier polskiego rządu postawił na "dżunglę". – Jak, nie daj Boże, do władzy wróci PO, wróci prawo pięści, prawo dżungli, prawo silniejszego – stwierdził.
Dodał, że "kto troszczy się o Śląsk, wygrywa Polskę, wygrywa wybory w Polsce". – Kto zapewnia ludziom godną pracę, stara się zapewnić godną płacę, ten również wygrywa, dlatego wierzę w nasze zwycięstwo. Z tym przekazem musimy przebić się przez zaporę mgielną, którą nasi przeciwnicy roztoczyli w wielu mediach – oznajmił Morawiecki.
Jak zaznaczył, na Śląsku przygotowywane są nowe inwestycje, które mogą liczyć na wsparcie rządu. – Pieniądze są zarezerwowane w budżecie na takie inwestycje jak Kraby w zakładach Bumar-Łabędy w Gliwicach i Rosomaki w Siemianowicach. To tylko dwa przykłady, ale potężne. Kolejne inwestycje są planowane zarówno przemysłowe, jak i usługowe. One spowodują, że będzie większy popyt na pracę – zapowiedział.
Morawiecki tak jeszcze nie straszył opozycją
Przypomnijmy, że w trakcie wiecu w Katowicach szef rządu poruszył m.in. kwestię jednego z pytań referendalnych – o zlikwidowaniu bariery na granicy z Białorusią. Morawiecki stwierdził, że usunięcia ogrodzenia chce opozycja, co miałoby negatywny wpływ na stan bezpieczeństwa w Polsce.
– Drogie panie, nasze wspaniałe mamy, żony, siostry, matki, córki. Oni, czyli opozycja, chcą zgotować wam piekło kobiet. Poprzez zlikwidowanie zapory. Kto głównie przybywa tutaj, kto szturmuje tutaj granice? – pytał Morawiecki.
– To zwykle młodzi muzułmańscy imigranci, wykorzenieni ze swoich środowisk. Tacy, którzy przyzwyczajeni są do zupełnie innej kultury, innego społecznego obcowania, do przemocy. Bardzo często do przemocy wobec kobiet – kontynuował.
Jako przykład podał inne kraje w Europie. – Zobaczcie na sytuację, jaka panuje we Francji, w Niemczech, w Szwecji. Na zrabowane sklepy, na gwałty, na rabunki, morderstwa, na niemożność wyjścia z domu po zmierzchu, bo grasują bandy młodych muzułmańskich imigrantów – mówił.
Morawiecki stwierdził ponadto, że opozycja jest przeciwna przeprowadzenia referendum, ponieważ czeka tylko na okazję do zlikwidowania zapory na granicy z Białorusią.
Eksperci, z którymi rozmawiała niedawno nasza reporterka Katarzyna Zuchowicz, są zgodni: nie pamiętają tak brutalnej kampanii wyborczej. Wskazują, że agresywny język widać przede wszystkim po stronie polityków PiS i samego premiera.
– Morawiecki przekroczył wszystkie możliwe granice, jeśli chodzi o wypowiedzi. I nawet nie chodzi o ostrość języka, bo to nie jest domena tylko polska. W USA też często jest ostro w czasie kampanii. Amerykanie mają nawet takie określenie "poziom bagna w kampanii". Natomiast u nas przybiera to formy trochę za bardzo knajackie, spod budki z piwem – ocenił dr Mirosław Oczkoś, ekspert ds. marketingu politycznego.