Łukasz Mejza wystartuje w wyborach do Sejmu z list Prawa i Sprawiedliwości. Decyzję Jarosława Kaczyńskiego ostro skomentował Wojtek Sawicki. "To splunięcie w twarz rodzicom. Różni oszuści wykorzystywali rozpacz moich rodziców po druzgoczącej diagnozie" – napisał znany aktywista i influencer prowadzący konto "Life On Wheelz".
Reklama.
Reklama.
Jarosław Kaczyński wpuścił Łukasza Mejzę na listy PiS. Sawicki: "To splunięcie w twarz"
Pomimo serii skandalów ujawnianych przez media i polityków opozycji,Łukasz Mejza otrzymał miejsce na listach wyborczych Prawa i Sprawiedliwości. Jarosław Kaczyński umieścił polityka Partii Republikańskiej w okręgu zielonogórskim.
– Łukasz Mejza będzie kandydatem PiS w okręgu zielonogórskim, na 11. miejscu – potwierdził poseł PiS Marek Ast w programie WP "Tłit". W sobotę na tę kandydaturę zareagował Wojtek Sawicki, aktywista i influencer zmagający się z dystrofią miesniową Duchenne'a.
"Po ludzku nie rozumiem obecności Łukasza Mejzy na listach. To splunięcie w twarz rodzicom ciężko chorych dzieci. Ta sytuacja pokazuje też prawdziwy instrumentalny stosunek PiS-u (i ich koalicjantów) do osób z niepełnosprawnościami" – zaczął wpis na Facebooku.
Jak podkreślił Sawicki, ta sytuacja jest dla niego wyjątkowo bulwersująca. "Szczególnie że sam mam dziecięce doświadczenia z medycyną alternatywą, fałszywymi terapiami, gdy różni oszuści wykorzystywali rozpacz moich rodziców po druzgoczącej diagnozie" – stwierdził.
"Kandydatura Pana Mejzy to świństwo. To przedkładanie partykularnych interesów ponad dobro wspólnoty. Wstyd dla decydentów!" – podsumował.
W natłoku wydarzeń w kraju i na świecie łatwo zapomnieć, dlaczego to akurat nazwisko Łukasza Mejzy wywołuje tak ogromne emocje. Wyjaśnijmy, że polityk wszedł do Sejmu z list PSL-Kukiz'15, obejmując mandat po zmarłej posłance Jolancie Fedak.
Polityk jednak od razu przeszedł na stronę Prawa i Sprawiedliwości. Według Cezarego Tomczyka były wiceminister miał także wziąć na swoją stronę byłego posła Koalicji Obywatelskiej, Zbigniewa Ajchlera. Parlamentarzystę, jak tłumaczył Tomczyk, Mejza miał zaszantażować.
Na czym miał polegać domniemany szantaż? Na tym, że Ajchler będzie mógł skorzystać z eksperymentalnej terapii na chorobę Parkinsona, jeśli wesprze obóz Jarosława Kaczyńskiego. Ostatecznie jednak zarówno Mejza, jak i Ajchler dementowali te doniesienia.
To jednak nie kwestia Ajchlera najbardziej rozpaliła media. Według doniesień Wirtualnej Polski członek Partii Republikańskiej miał czerpać korzyści majątkowe na oferowaniu niesprawdzonej terapii na nieuleczalne choroby.
Mowa między innymi o autyzmie, Parkinsonie, Alzheimerze, nowotworach czy też stwardnieniu rozsianym. Działalność miała prowadzić spółka Vinci NeoClinic. Za "leczenie" pobierano blisko 80 tysięcy dolarów.
W oświadczeniu dla mediów Mejza zapewnił, że nie czerpał środków za oferowanie niesprawdzonych terapii. Zapewniał także, że zrezygnował z pracy w spółce, gdy tylko otrzymał informację o prowadzonych przez nią działaniach.
Kolejny zarzut padł ze strony Roberta Gwiazdowskiego. Lider ugrupowania Polska Fair Play podał, że Mejza sfałszował część podpisów poparcia dla jego komitetu w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Skutkiem działania było zarejestrowanie list w 6 z 13 okręgów.
Na te doniesienia natychmiast zareagowała Lewica. Posłanka z Zielonej Góry, Anita Kucharska-Dziedzic, złożyła w sprawie Mejzy dwa zawiadomienia do prokuratury. Pierwsze dotyczyło doniesień Wirtualnej Polski o działalności spółki Vinci Neoclinic, a drugie popełnienia przestępstwa wyborczego.
Łukasz Mejza niezmiennie przekonuje, że celem mediów i opozycji jest doprowadzenie do sytuacji, w której będzie musiał złożyć mandat. Członek Partii Republikańskiej uważa się bowiem za ofiarę największego ataku politycznego po 1989 roku.