
Nic nie przeszkadza jednak prezesowi PiS w rzucaniu kwotami jeszcze większymi. Kaczyński uważa, że Polska mogła śmiało powalczyć o ok. 500 miliardów złotych. – Myślę, że gdyby Polska wcześniej zagroziła wetem podczas rozmów, pozycja negocjacyjna byłaby lepsza – mówi.
Kaczyński przekonuje, że każdy poseł ma wolny mandat i nie podlega żadnym instrukcjom, dlatego PiS daje wszystkim "szansę na odwołanie złego rządu". W jego opinii to powinno być wystarczającą motywacją. Po chwili postanowił jednak parlamentarzystów postraszyć.
Liczymy także na refleksje posłów: przyjdzie czas rozliczenia i każdy kto teraz nie poprze naszego wniosku, będzie całkowicie zasadnie oskarżany o to, że brał odpowiedzialność za ten rząd.
Dodatkowo wyjaśnia, że będą polityczne rozmowy, które mają przekonać niektórych posłów do przejścia na stronę "prawdy". Jeśli się nie uda, będą kolejne próby. Jarosław Kaczyński nie ukrywa, że liczy na Jarosława Gowina i Waldemara Pawlaka oraz osoby skupione wokół tych polityków.
Sprawdź też: Zemsta Jarosława Kaczyńskiego. "Tusk już nie jest wrogiem politycznym, ale osobistym"
Ja widzę nadzieję w pośle czy posłance X, którzy zastanowią się: "A jak mnie za rok czy półtora wytkną, że przecież była możliwość odwołania rządu?" Szansa więc jest.
Cały wywiad w "Fakcie".