Jak donoszą kolejne renomowane redakcje z całego świata, z inicjatywy Stanów Zjednoczonych mają rozpocząć się prace nad zmianą składu Rady Bezpieczeństwa ONZ. Do tej kluczowej na arenie międzynarodowej instytucji w roli członka stałego mają dołączyć Niemcy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Złe czasy nadchodzą dla germanofobów. Jak donoszą m.in. brytyjski dziennik "The Telegraph", amerykańska agencja informacyjna Bloomberg, czy izraelska stacja telewizyjna i24, efektem zainicjowanych przez Amerykanów prac nad reformą Organizacji Narodów Zjednoczonych ma być przekazanie większej władzy m.in. Niemcom.
Działania administracji Joe Bidena mają na celu rozszerzenie grona stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ i osłabienie w ten sposób wpływów Rosji oraz Chin. Aktualnie RB ONZ składa się z pięciu członków stałych oraz dziesięciu niestałych, którzy wybierani są na dwuletnią kadencję.
Do tej drugiej grupy mogą trafić nawet małe i niezbyt istotne w globalnej grze państwa, bo przy wyborze decydujący jest schemat geograficzny. Inaczej jest z członkami stałymi Rady Bezpieczeństwa ONZ – to kluczowi gracze na arenie międzynarodowej. Dziś takim statusem cieszą się Stany Zjednoczone, Francja, Wielka Brytania, Chiny oraz Rosja.
Czytaj także:
Niemcy bardziej wpływowe na świecie. USA chcą ich w Radzie Bezpieczeństwa ONZ
Waszyngton wśród wszystkich krajów członkowskich ONZ zabiega, aby do tego grona dołączyło kilka kolejnych państw. Oficjalnym argumentem jest konieczność odzwierciedlenia w składzie RB ONZ aktualnego układu sił na świecie. W rzeczywistości chodzi oczywiście o ograniczenie możliwości Pekinu i Moskwy.
Temu, co w Warszawie sądzą o planie nadania Niemcom nowych wpływów, dał wyraz kandydat PiS w okręgu sieradzkim i szef Biura Polityki Międzynarodowej KPRP Marcin Przydacz. – Nie sądzę, aby to państwo było kluczowym graczem jeśli chodzi o bezpieczeństwo europejskie – mówił na antenie TVN24 o... najbardziej zaludnionym i najbogatszym państwie Europy.
Współpracownik prezydenta Andrzeja Dudy nie chciał jednoznacznie odpowiedzieć na zadane przez Konrada Piaseckiego pytanie o to, czy w ONZ-owskim głosowaniu Polska poprze swojego sąsiada i sojusznika z Unii Europejskiej oraz NATO. Polityk PiS przemilczał też uwagę dziennikarza, że taka postawa może służyć interesom Rosjan i Chińczyków.
Absolutnie nie będziemy zabierać głosu od razu po takiej ewentualnej deklaracji. (...) Na pewno Niemcy będą o to zabiegały, ale nie sądzę, aby to państwo było kluczowym graczem jeśli chodzi o bezpieczeństwo europejskie.
Marcin Przydacz
kandydat PiS w wyobrach do Sejmu i szef BPM KPRP na antenie TVN24