Błażej Poboży z MSWiA ogłosił, że przed projekcjami "Zielonej granicy" we wszystkich kinach studyjnych będzie wyświetlany rządowy spot. Ma on być komentarzem do tego, jak to ujął wiceminister, "obrzydliwego paszkwilu" Agnieszki Holland. Co na to kiniarze? Z rozmów dowiemy się, że są zaskoczeni i zniesmaczeni tym pomysłem. Nazywają go wprost: absurdalnym – i nie zamierzają puszczać tego spotu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W przeddzień kinowej premiery "Zielonej granicy" (dziś, czyli 22 września, wchodzi do regularnej dystrybucji) MSWiA i Straż Graniczna zorganizowały konferencję, na której pokazały spot zatytułowany "Bronimy polskiej granicy". Są w nim m.in. archiwalne nagrania z 2021 roku oraz przebitki z zapory na granicy polsko-białoruskiej.
"W 2021 roku rozpoczęła się operacja hybrydowa wymierzona w Polskę. Służby podległe MSWiA zdały egzamin i powstrzymały szturm na naszą granicę. Kilka miesięcy później dla zwiększenia bezpieczeństwa naszego kraju na granicy powstała nowoczesna zapora. Bronimy polskiej granicy - bezpieczna Polska" – opowiada w spocie narrator. Całość trwa 30 sekund.
Podsekretarz stanu w MSWiA Błażej Poboży określił najnowszy film Agnieszki Holland mianem "obrzydliwego paszkwilu" (przyznał też, że go nie oglądał i opiera swoją opinię na zwiastunie i upublicznionych, nie do końca legalnych fragmentach). – Ten film pokazuje w sposób skrajnie niesprawiedliwy, nieuprawniony, krzywdzący, funkcjonariuszy Straży Granicznej, całą profesjonalną formację, żołnierzy, wszystkich tych, którzy bronią z narażeniem własnego zdrowia i życia polskiej granicy – mówił na czwartkowej konferencji.
Wicemister Błażej Poboży mówił, że spot będzie wyświetlany we wszystkich kinach studyjnych. To nie do końca prawda
Do Stowarzyszenia Kin Studyjnych należy 241 instytucji prywatnych i samorządowych. Ogłoszenie takiego pomysłu dzień przed premierą to zatem spore wyzwanie logistyczne. Z tego co wnioskuję, to albo rządzący wpadli na to w ostatniej chwili, albo mogło być to tylko zagranie polityczne pod wyborców i przeciwników filmu.
Na zasadzie, że państwo reaguje w sprawie tej niby "antypolskiej" (z recenzji wynika coś innego) produkcji, choć tak naprawdę na obietnicach się prawdopodobnie skończy. Możliwe też, że nie wiedzieli, jak działa rynek i że reklamę trzeba wykupić, a kino musi się zgodzić na emisję.
Skąd te wszystkie przypuszczenia? Kiniarze, z którymi rozmawiałem (wysłałem maile do ponad 20 kin z całej Polski, kilka mi do tej pory odpowiedziało) o całej sprawie dowiedzieli się z mediów. Nikt ze strony rządu tego z nimi nie skonsultował.
Sławomir Fijałkowski, założyciel łódzkiego kina Charlie, także dowiedział się o spocie od dziennikarzy i także w jego placówce go nie zobaczymy. "Kino Charlie nie jest areną dyskusji politycznej i propagandowych sporów. Osobiście bardzo szanuję Agnieszkę Holland i jej twórczość, mam wielkie zaufanie do tego, co robi. Dziś gramy 'Zieloną granicę' bez żadnych spotów ministerialnych, jutro 'Ulmowie. Błogosławiona rodzina' czy 'Sound of Freedom. Dźwięk wolności' i na wszystkie filmy serdecznie wszystkich zapraszamy" – przyznał.
Jak widać hasło "Tylko świnie siedzą w kinie", które powtórzył po strażnikach granicznych Andrzej Duda, jest kompletnie nietrafione i obraża wszystkich widzów. Obecnie w repertuarze wielu kin studyjnych znajdziemy bowiem "Zieloną granicę", ale i dokument o bohaterskiej rodzinie Ulmów - w 2018 roku sam prezydent na ich cześć ustanowił 24 marca Narodowym Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. Do tego możemy obejrzeć głośny (zwłaszcza w Stanach) film "Sound of Freedom", który jest promowany przez prawicę.
Kiniarze komentują: "władzy pomyliły się ustroje", "ważne, by ocenić film po projekcji, a nie przed"
Na ekranach krakowskich kina Agrafka i KIKA też nie zobaczymy rządowego spotu. "Nie ma ku temu powodów, żeby schlebiać władzy" – przyznał Bogdan Balicki.
"Doszły mnie też słuchy, że brokerzy obsługujący duże sieci (np. Helios też nie wyemituje spotu - red.) odmówili ministerstwu, stąd, po latach starań i zabiegów, na jedynkach w mediach wszelakich pojawiły się w końcu kina studyjne, tylko nie wiem, czy chcieliśmy tego w takim kontekście" – dodaje.
Wygląda więc na to, że ministerstwu nie udało się z multipleksami, więc na szybko postanowiło wykupić kampanię w części kin studyjnych u jednego z brokerów. Jednak żaden z moich rozmówców nie przystał na tę propozycję. Oprócz tych wymienionych w artykule dostałem też odpowiedź od Kina Wisła, które przesłało mi krótkie stanowisko, że nie wyemituje spotu MSWiA. Co też nie znaczy, że jakieś kina go nie wyświetlą – na pewno jednak zapewnienia, że będzie we wszystkich kinach, są nieprawdziwe.
Piotr Zakens z poznańskiego Kina Rialto, a także przewodniczący Rady Sieci Kin Studyjnych, również nie pokaże spotu, a o pomyśle MSWiA dowiedział się z mediów. "Uważamy, że dyskusja o filmie powinna odbywać się w formie otwartej dyskusji, gdzie każdy może użyć zarówno argumentów merytorycznych, jak i opowiedzieć o swoich emocjach, natomiast spot reklamowy absolutnie nie jest taką formą wypowiedzi" – odpisał.
Warszawski KinoGram znajdujący się w Fabryce Norblina de facto nie jest kinem studyjnym, więc pomysł ministerstwa jego nie dotyczy, ale tam też się sprzeciwiają takim zagraniom. "Jesteśmy krytyczni wobec tej propozycji" – przekazał dyrektor programowy warszawskiego kina KinoGram, Tomasz Koć. – "W kinie KinoGram nie będziemy puszczali spotu przed seansami 'Zielonej granicy'. Jesteśmy kinem otwartym na każdego widza. Ważne, by ocenić film po projekcji, a nie przed" – dodał.
To absurdalna sytuacja, jakiej dawno nie było. Czy ktoś sobie wyobraża spot wojska przed fabularnym filmem wojennym?
Ciekawymi spostrzeżeniami podzielił się ze mną Piotr Gładowski, właściciel Kino Kameralne Cafe w Gdańsku. Nie zobaczymy tam spotu, o czym już kino poinformowało na swoim Facebooku, a powodów tej decyzji jest kilka.
"Zachodzi tutaj bardzo duże nieporozumienie w odniesieniu do samego filmu. Jest podstawowa różnica pomiędzy filmem fabularnym i filmem dokumentalnym. Film fabularny może być całkowicie fikcyjny, opierać się na faktach lub luźno inspirowany faktami. Zupełnie niezrozumiała jest sytuacja, gdy ktoś interpretuje sytuacje i sceny pojawiające się w filmie fabularnym jako fakty dotyczące kogoś konkretnego. Rządzący postanowili zrealizować spot, który miałby być odpowiedzią na fikcyjne sytuacje filmowe" – zauważa.
Mój rozmówca porusza też kwestię samego ogłoszenia, że "spot będzie wyświetlany we wszystkich kinach studyjnych". Tak jakby były podległe rządowi, a wcale tak nie jest. Mają też pełną wolność przy wyborze emitowanych reklam. Poruszone to zostało w oświadczeniu Stowarzyszenia Kin Studyjnych.
"Kina zrzeszone w Stowarzyszeniu prowadzone są przez niezależne od Stowarzyszenia Kin Studyjnych podmioty, które we własnym zakresie decydują o wszelkich aspektach swojej działalności, w tym o repertuarze filmowym i wyświetlanych spotach reklamowych" – czytamy.
Piotr Gładkowski uzupełnia oświadczenie mówiąc, że "kiniarze to ludzie doświadczeni i często filmoznawcy - znają swoich widzów i wiedzą, jak dobierać filmy w swoich kinach, na tym właśnie polega idea kin studyjnych". "Z pewnością wielu z nich nie zgadza się na ingerowanie w ich autonomiczne decyzje i tak jest też w naszym przypadku" – dodaje na koniec.
Warto zauważyć, że nie we wszystkich kinach studyjnych będzie w ogóle wyświetlana "Zielona granica". Rzecz jasna nie jest to też żaden obowiązek. Może mieć to związek właśnie z decyzją artystyczną właściciela, ale i polityką. Nagrodzonego na prestiżowym festiwalu w Wenecji filmu nie obejrzą np. mieszkańcy Otwocka, gdzie z afiszy Kina Oaza miał go zdjąć należący do PiS prezydent.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Oczywiście słyszeliśmy o pomyśle dotyczącym spotu, który miałby poprzedzać film "Zielona granica", ale poza medialnymi doniesieniami nie dostaliśmy żadnej oficjalnej informacji, prośby czy zarządzenia, które nakładałoby na nas taki obowiązek. Skoro więc decyzja leży po naszej stronie, nie zamierzamy grać wspomnianego spotu, ponieważ absolutnie nie widzimy uzasadnienia dla jego emisji. Filmy, jak i dzieła każdej innej sztuki, budzą nieraz kontrowersje i nigdy nie trafiają w gusta czy linie poglądowe każdego odbiorcy.
Szymon Idczak
Kurator Sekcji Kina, Realizacji i Edukacji Filmowej w Kinie Orzeł w Bydgoszczy
Karkołomny pomysł MSWiA wykupienia ekranów u brokera reklamowego obsługującego kina studyjne na dzień przed wprowadzeniem filmu Agnieszki Holland do kin spotkał się z tak entuzjastycznym przyjęciem branży, że broker się z tego rakiem wycofał, choć wieczorem nieśmiało powrócił z propozycją dla chętnych. Nie umiem wytłumaczyć, dlaczego władzy pomyliły się ustroje i ogłosiła, że WSZYSTKIE kina studyjne tenże spot zagrają, skoro jedynym sposobem było wykupienie czasu reklamowego w kinach.
Bogdan Balicki
Kina Agrafka i KIKA w Krakowie
Idąc torem tej logiki, przed wieloma filmami należałoby robić spoty nakreślające sytuację rzeczywistą wobec sytuacji fikcyjnych, tworzonych zresztą często celowo przez reżyserów, aby poruszyć jakiś problem ogólny, skłonić ludzi do refleksji itp. Można by mnożyć przykłady filmów jak "Drogówka" w reż. Wojciecha Smarzowskiego, "Konwój" w reż. Macieja Żaka czy "Psy" w reż. Władysława Pasikowskiego.
W każdym z tych filmów są źli i dobrzy bohaterowie, filmy dotyczą służb mundurowych, ale nikomu do tej pory nie przyszło do głowy, żeby poprzedzać te filmy spotami opisującymi rządowe wersje pt. "Jak jest naprawdę" - tym bardziej obecna sytuacja jest całkowicie absurdalna.