Maciej Stuhr pokazał w mediach społecznościowych prywatną wiadomość, jaką dostał od internauty. Chodzi o film "Zielona granica" Agnieszki Holland, w którym wystąpił aktor. Hejter nazwał Stuhra "nazistowskim lizusem", ale przy okazji pomylił go z jego ojcem.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Maciej Stuhr wystąpił w głośnym filmie Agnieszki Holland "Zielona granica". Na niedługo przed premierą aktor sam podkreślił, że jego rola jest raczej epizodyczna i to występ w rodzaju "gościnnych". Dodał jednak, że bardzo docenia fakt wzięcia udziału w produkcji. Na aktorów, którzy zagrali w tym filmie, jak również na samą reżyserkę, spłynęła fala hejtu od polityków PiS i jej zwolenników.
Hejter obraził Macieja Stuhra w prywatnej wiadomości. Pomylił go z jego ojcem
Teraz Maciej Stuhr zdecydował się udostępnić w mediach społecznościowych prywatną wiadomość, jaką otrzymał od hejtera. Post opatrzył krótkim komentarzem "Hit dnia". "Jesteś nazistowskim lizusem. Kiedyś pana lubiłem za 'Seksmisję', a pan się tak zeszmacił" – napisał hejter.
Aktor zdecydował się odpisać mężczyźnie. "Drogi panie, przykro mi, ale nie mam z 'Seksmisją' nic wspólnego. Nawet więc to nas nie łączy..." – napisał Stuhr. Nadmieńmy, że w filmie Juliusza Machulskiego z 1984 roku zagrał Jerzy Stuhr, ojciec aktora.
Wielu internautów, którzy skomentowali post, wyraziło swoje zaniepokojenie atakiem na aktorów, którzy wystąpili w filmie Agnieszki Holland. Nie brakuje też słów wsparcia. "Przy okazji, gratuluję świetnej roli w 'Zielonej granicy'. Właśnie wróciłam z kina"; "Hit, ale mega przykre, że ktoś tak pisze do drugiego człowieka...to jest bardzo smutne i jest mi przykro, że musi Pan coś takiego czytać"; "No niestety propaganda robi swoje, ludzie mają spaczone myślenie" – czytamy.
Stuhr wskazał największe kłamstwo o "Zielonej granicy"
Maciej Stuhr był gościem najnowszego odcinka programu 1na1 Tomasza Lisa na jego kanale YouTube. W rozmowie aktor skomentował m.in. zamieszanie, jakie pojawiło się podczas premiery "Zielonej granicy". Opowiedział, jak ciężko dzisiaj w Polsce jest być aktorem oraz ocenił zachowanie władzy w stosunku do filmu.
– Hejt, który mnie dotychczas spotykał, to była improwizacja. Teraz ma ona znamiona działań strukturalnych i państwowych. Brakuje już nam słów – mówił aktor. – To była premiera inna niż wszystkie. W kuluarach nie było analiz, kto jak zagrał, jakie były zdjęcia czy muzyka. To nie było istotne. Istotna jest tylko sprawa – dodał.
Jak stwierdził, film Agnieszki Holland "pokazuje, że są w Polsce ludzie, który nie mają w sobie zgody, żeby ktoś umierał w lesie". – Największym kłamstwem o tym filmie jest to, że przedstawia Polaków jako jakąś zgraję, tłuszczę krwiożerczą i sadystyczną. Otóż wręcz przeciwnie. To, co jest najpiękniejszego w tym filmie, to jest to, że pokazuje tak wspaniałych Polaków, ludzi, którzy i to jest jedyne światło w tym filmie, bo są w Polsce ludzie, którzy nie mają w sobie zgody na to, żeby ktoś umierał w lesie. I robią oni rzeczy niebywałe – powiedział artysta.
– Nie dziwię się, że Agnieszka Holland w Wenecji dedykowała tę nagrodę grupie Granica i wszystkim aktywistom, bo to jest tak wspaniałe świadectwo o naszym człowieczeństwie, że możemy iść z dumą przez świat, mówię to jako Polak, którzy czują się zagrożeni antypolską wymową tego filmu – podkreślił.