– Wiem od ludzi, że część wiernych wychodziła z kościoła podczas odczytywania listu biskupa. Takie głosy słyszałem z różnych parafii, że wśród wiernych jest niezadowolenie – mówi nam radny z Dąbrowy Górniczej. W tym liście biskup przeprosił za skandal z orgią księży, ale tak, że nie znikły opinie, że powinien odejść. Gromy lecą i na niego, i na diecezję. – Od lat ciągnęła się za nią opinia, że to taki swoisty outsider – mówi o. Paweł Gużyński. Kim jest jej szef, bp Grzegorz Kaszak?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Kim jest bp Grzegorz Kaszak? To w jego diecezji doszło do orgii z udziałem księży
Biskup przeprosił i poprosił o modlitwę za "obolałych i zawstydzonych księży, a także wszystkich tych, którzy nie zrobili nic złego, a bardzo cierpią i jest im bardzo trudno".
– Biskup powinien uznać przed samym sobą, że z czymś sobie wyraźnie nie poradził – komentuje o. Paweł Gużyński, dominikanin
Po skandalu z orgią, który wstrząsnął Polską, bp Grzegorz Kaszak przeprosił. Przekazał, że zwrócił się do księży diecezji sosnowieckiej z prośbą o podjęcie pokuty i odprawienie nabożeństwa ekspiacyjnego. Wspomniał o wielkim bólu, wstydzi i złości. "I bardzo przepraszam wszystkich tych, którzy zostali dotknięci i bardzo zasmuceni, czy też nawet zgorszeni sytuacją mającą miejsce w Dąbrowie Górniczej" – stwierdził.
Ale poprosił też o modlitwę za "obolałych i zawstydzonych księży, a także wszystkich tych, którzy nie zrobili nic złego, a bardzo cierpią i jest im bardzo trudno".
Jego list nie wszystkim się jednak spodobał.
– Określenie "obolali" to podarunek dla internautów, proszenie się o to, żeby ktoś nas wyszydził. Z tego można zrobić kultowe memy. Ale to pokazuje, że próżno tłumaczyć księżom różne rzeczy, bo oni i tak zareagują aktami strzelistymi, pobożnym zaklinaniem rzeczywistości lub lukrowanymi powiastkami, jakich wyuczyły ich seminaria. Biskup woli wygłosić pobożne farmazony, zamiast zrobić coś, co służyłoby rzeczywistej reformie oraz zmianie społecznej, mentalnej, moralnej w jego diecezji. Przecież to się samo nie zrobi – reaguje w rozmowie z naTemat dominikanin o. Paweł Gużyński.
Dodaje obrazowo, że biskup wyobraża sobie, że wystarczy: – Odmówić różaniec. I jak odmówimy, to pewnie za tydzień będzie już dobrze, bo szczerze pomodliliśmy się do Matki Bożej.
A tak to nie działa.
– Od wieków księży kształtuje się na swojego rodzaju dziwaków religijnych. Dostają to w seminarium, a potem nie radzą sobie z realną rzeczywistością. Mówisz im o badaniach, że np. 36 proc. księży łamie celibat. Co biskup z tym faktem robi? Rzuca się na kolana i się modli. Jednak, gdyby ta modlitwa odbywała się tak, jak trzeba, to biskup wstałby z kolan i wiedział, co ma zrobić. Ale on z tych kolan wstaje i dalej nic nie robi, przekonany, że dzięki temu, że odprawił modlitwę, to sprawy pójdą w dobrym kierunku. W tym świecie samo to wszystko wyłącznie spada, aby coś się podniosło, to potrzeba konceptu, działania i siły – mówi o. Gużyński.
Kim jest biskup Grzegorz Kaszak
W takiej rzeczywistości znalazł się bp Grzegorz Kaszak. Hierarcha diecezji sosnowieckiej od 2009 roku – w tamtym czasie najmłodszy biskup jednej z najmłodszych i najmniejszych diecezji w kraju. Miał wtedy 44 lata.
Przyjechał z Watykanu, gdzie był sekretarzem Papieskiej Rady ds. Rodziny. Pisano wtedy, że biskup był zwolennikiem mody z Rzymu i zlecał uszycie sutanny u sprawdzonych rzymskich krawców.
Po latach przypominano, że był sekretarzem rady, której przewodniczył kardynał Alfonso López Trujillo, a o którego działalności pisał w książce "Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie" Frédéric Martel. "Rozpętał prawdziwą wojnę ideologiczną przeciwko gejom, małżeństwom jednopłciowym, związkom partnerskim, zwalczał użycie prezerwatyw" – mówił o Trujillo w rozmowie z gazeta.pl.
"Spadochroniarz z Watykanu" – nazwał teraz biskupa ks. Isakowicz-Zaleski.
Bp Kaszak pochodził z pobożnej rodziny, w której jego brat również był księdzem i to też media chętnie podkreślały.
"Mama Janina nie ukrywała łez. Przypomniała, że od małego późniejszy ksiądz Grzegorz był bardzo rozmodlony i nie opuszczał żadnej mszy świętej" – opisywały, gdy został biskupem.
Przez 14 lat jego biskupich rządów Diecezja Sosnowiecka nie miała jednak najlepszej passy (o czym za chwilę). Ale dziś, wraz z orgią księży na plebanii, dopadła ją wręcz wizerunkowa katastrofa. I za sprawą reakcji na ten skandal, biskup znów jest na świeczniku.
– Wiem od ludzi, że część wiernych wychodziła z kościoła podczas odczytywania listu biskupa. Takie głosy słyszałem od różnych osób z różnych parafii, że wśród wiernych jest niezadowolenie. Myślę, że oczekują raczej potępienia, a nie obrony i zamiatania sprawy pod dywan i żeby to się jak najszybciej rozmyło. Takie opinie słyszałem. Biskup przeprosił, ale może to były za słabe słowa? Niektórym wiernym chyba ewidentnie to nie wystarczyło – mówi Robert Witecki, radny z Dąbrowy Górniczej.
– Dla mnie cała ta sytuacja jest niefortunna, ponieważ Dąbrowa Górnicza stanie się przez kilka najbliższych tygodni miastem memem, zresztą krąży ich już w internecie mnóstwo. To nie jest reklama, jakiej byśmy sobie życzyli. Miasto ma wiele do zaoferowania, a nie chcielibyśmy być postrzegani przez pryzmat tego, co się stało na plebanii – mówi.
Czy bp Grzegorz Kaszak powinien odejść?
Tomasz Terlikowskii ks. Kazimierz Sowa od początku twierdzili, że powinien zostać wyznaczony nowy biskup, a bp Kaszak powinien odejść.
"Jeśli szukać symbolu systemowego zepsucia części Kościoła w Polsce, to trudno o lepszy przykład niż Sosnowiec. Kolejne skandale, i to coraz bardziej widowiskowe, nie są w stanie doprowadzić do zmiany biskupa, który jest świetnie zakorzeniony w watykańskim systemie" – ocenił katolicki publicysta.
Nie przekonały go też przeprosiny biskupa. "Ten list byłby nawet śmieszny, gdyby nie to, że pokazuje on, że biskup nie chce albo nie potrafi zrozumieć, co się w jego diecezji dzieje, w jakiej jest sytuacji, i że jedynym rozwiązaniem honorowym w jego przypadku jest oddanie się do dyspozycji papieża, czyli kościelna rezygnacja" – ocenił w mediach społecznościowych.
Czy biskup sosnowiecki powinien odejść?
– Ależ oczywiście – reaguje o. Gużyński.
– Biskup powinien uznać przed samym sobą, że z czymś sobie wyraźnie nie poradził. Albo powiedzieć: "Ok, nie dostrzegłem czegoś. Nie do końca wiedziałem o tym. Traz podejmuję takie a takie działania naprawcze. Jednocześnie w obliczu tego co się stało, oddaję się do dyspozycji papieża". To byłoby postępowanie człowieka racjonalnego, prawego, który ma swoją godność, odwagę cywilną i mówiąc brzydko wystarczająco duże cohones. Ale on nie poda się do dymisji, bo to nie jest w zwyczaju biskupa – mówi.
Dominikanin uważa wręcz, że reakcja rodziców, którzy chcą przenieść teraz pierwszą komunię swoich dzieci do innej parafii jest właściwa: – Od waszej reakcji zależy, czy coś się naprawi czy nie. Jeśli nie będzie reakcji na złe postępowanie księży, to oni sami się nie zreformują. Wy musicie pomóc. Ale ludzie reagują dopiero, gdy jest pożar. To co teraz się stało, odrzuca ich i popycha do działania, ale reagować należało wcześniej. Bierność świecka sprzyja poczuciu bezkarności księży.
Co się dzieje w diecezji sosnowieckiej?
Przy okazji afery z orgią, wielu przypomina dziś, że o diecezji sosnowieckiej za bp. Kaszaka nie raz było głośno w złym świetle.
"Kilka lat temu Watykan rozwiązał diecezjalne seminarium duchowne (mieściło się w Krakowie). Jedną z przyczyn miało być zachowanie i skłonności homoseksualne osób kierujących tą instytucją" – przypomniał ks. Sowa.
Odnosząc się do tego, o. Gużyński najpierw rysuje pewne tło.
– To, co się teraz wydarzyło, jest pewnego rodzaju czubkiem góry lodowej problemów tego typu, które są w Kościele. Jeżeli księża decydują się na zorganizowanie takiej orgietki, to znaczy, że albo mają poczucie przyzwolenia i bezpieczeństwa, że mogą to zrobić, albo – co jest bardziej prawdopodobne – bardzo przypomina to schyłek Cesarstwa Rzymskiego. To analogiczna sytuacja: są biesiady, orgie, nieuzasadnione poczucie bezpieczeństwa, siły, panowania, bo przecież nikt nie może ruszyć Cesarstwa Rzymskiego, bo to jest potęga. A rzeczywistość płynie zupełnie innym torem – mówi.
Dlaczego?
– Jeżeli zaniżamy standardy, przyjmujemy kogo się da i nie weryfikujemy tego, to efekt jest taki, że zwiększa się procent kandydatów na księży o bardzo wątpliwych motywacjach, np. takich, którzy liczą, że będą mieli zapewniony wygodny styl życia, a nawet rozpustny. I zwiększa się procent ludzi o skłonnościach przestępczych albo niemoralnych. To jest wiedza społeczna, którą należałoby wykorzystać. Ale tego się nie robi, w obawie, że nikt nie przyjdzie – mówi.
Opinia o seminarium rzutowała zaś na samą diecezję.
– Od lat ciągnęła się za nią opinia, że to taki swoisty outsider – mówi o. Gużyński.
Tu wróćmy jeszcze na moment do przeprosin biskupa.
– W jego oświadczeniu mocno widać to, co ja nazywam przerostem pobożności nad kompetencją. Czyli zawsze można napisać bardzo pobożny list, że jesteśmy pełni bólu, zdruzgotani tym, co się stało, że to nas oszałamia, musimy się nawrócić, musimy się więcej modlić. Itd. Ale nic z tego nie wynika. I nie będzie wynikało tak długo, dopóki poszczególni biskupi i bp Kaszak nie zderzą się z rzeczywistością i nie przyjmą do wiadomości faktów. A jednym z nich jest to, że mamy atmosferę schyłkową cesarstwa – uważa.
Biskup o rodzinie i LGBT
Jaki w ogóle jest biskup? W diecezji nie tak łatwo znaleźć dziś o nim opinie.
– Osobiście oceniam księdza biskupa pozytywnie. Ale jestem z tej szkoły, która uważa, że to szef odpowiada za swoich podwładnych – reaguje Tomasz Niedziela, sosnowiecki radny.
– Bardzo prawdopodobne jest to, że sam w sobie jest pobożnym człowiekiem. Ale kompletnie sobie z tym nie radzi – uważa o. Gużyński. Sugerując, że niektórzy biskupi nie potrafią rozwiązywać problemów i ten urząd ich przerasta.
Jak jest w przypadku biskupa sosnowieckiego, trudno powiedzieć. Na pewno nie raz otwarcie, zdecydowanie i ostro zabierał głos w sprawach politycznych czy dotyczących np. LGBT.
Na przykład w 2012 roku, gdy u władzy była PO, bp Kaszak wygłosił kazanie, w którym zwrócił się m.in. do "szanownych Przedstawicieli Władz Samorządowych i Parlamentu Najjaśniejszej Rzeczpospolitej".
Z ambony wygarnął m.in. "rosnące bezrobocie, bankrutujące firmy, nepotyzm w przedsiębiorstwach państwowych, ogromny i ciągle wzrastający dług, z którym będą musieli się borykać następne pokolenia Polaków, korupcję, która jest niczym innym jak okradaniem społeczeństwa".
– Polska potęgą – to także obietnica naszych polityków, zwłaszcza przed wyborami. Mieliśmy już być drugą Japonią czy zieloną wyspą z niskimi podatkami. Pracy miało być w brud, nasi rodacy mieli wracać z zagranicy. Polacy w Ojczyźnie mieli żyć w dobrobycie. A co mamy, to wy kochani dobrze wiecie – głosił w kazaniu.
Ostro mówił też, że nie może być mowy o kompromisie w takich kwestiach jak małżeństwo, rodzina czy życie ludzkie. W 2013 roku po głosowaniu w Sejmie nad projektami ustaw o związkach partnerskich, Diecezja Sosnowiecka informowała, że wspólnota katolicka razem z Księdzem Biskupem Grzegorzem Kaszakiem wyraża "wdzięczność tym parlamentarzystom z różnych ugrupowań, którzy opowiedzieli się za rodziną".
"Możemy dziś dostrzec, jaką zapłacili za to cenę, w postaci gromów i gróźb ze strony przedstawicieli mediów głównego nurtu. Choćby z tego względu ich postawa zasługuje na szczere uznanie, wdzięczność i modlitewną pamięć, tym bardziej że batalia, jak zapowiadają ugrupowania lewicowe, nie jest jeszcze skończona" – napisano.
W ostatnich latach do mediów przedostawały się jego wypowiedzi o tym, że np. na marszach równości dochodzi do obrażania Boga. Albo o obrażaniu Matki Bożej, gdy przerabiano jej wizerunek z użyciem tęczowych barw.
Ale takiego zawirowania wokół niego, jak teraz, jeszcze nie było.
W tym samym czasie barbarzyńcy już skutecznie rozmontowywali mury Cesarstwa. To jest ważna perspektywa i tło dla oświadczenie bp. Kaszaka oraz całej wieloletniej historii związanej z diecezją sosnowiecką. Seminarium zawsze miało opinię takiego, które zbiera kandydatów, których nigdzie nie chcą przyjąć. To było powszechnie wiadomo: "Jak cię gdzieś nie przyjęli, albo nie chcą przyjąć, to spróbuj do sosnowieckiej, tam się załapiesz". Taką opinię miało to seminarium – wspomina.
o. Paweł Gużyński
dominikanin
Moment, gdy zlikwidowano seminarium to był nawet nie ćwierć środek. Żeby zmienić mentalność w całej diecezji, są potrzebne bardzo konkretne kroki. Np. w Paryżu bp Lustiger wyczyścił seminarium ze złych wykładowców, wychowawców, zmienił standardy i bardzo szybko miał ok. 100 nowych kleryków. To samo należałoby zrobić w stosunku do całej diecezji sosnowieckiej. Ją należałoby po prostu wyczyścić. Powiedzieć sobie w oczy: po co tu jesteśmy, kim jesteśmy, co chcemy robić. I podziękować tym, którzy w tym momencie nie są w stanie temu sprostać. Albo przesunąć ich do innych, przyziemnych funkcji.