Jednym z punktów kampanii Janusza Kowalskiego jest walka z "przywilejami" mniejszości niemieckiej. Ostatnią konferencję polityka Suwerennej Polski zakłóciła przechodząca obok kobieta. Udało nam się do niej dotrzeć. – Ja nie muszę swojego miejsca szukać na świecie. Nie może cały czas ktoś nas poniżać. Przy tym wystąpieniu pan Kowalski nas poniżył – słyszymy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Nie jest panu wstyd, panie pośle? Wstydziłby się pan, ludzie tu żyją od pokoleń – oznajmiła. – My nikomu nie przeszkadzamy, myśmy się zżyli tutaj ze wszystkimi ludźmi. Matka, ojciec, powinni się za pana wstydzić – dodała.
– Co pani powie polskim dzieciom, którym odmawia się nauki języka polskiego? – zapytał w odpowiedzi Kowalski. – Gdzie są te dzieci? – zainteresowała się mieszkanka Opola, na co usłyszała, że "właśnie w Niemczech".
Kobieta, która przerwała show Kowalskiego: Otrzymałam telefon, żebym wracała do Berlina
Udało nam się ustalić, kim jest kobieta, która przerwała show polityka Suwerennej Polski. W rozmowie z naTemat poprosiła jednak o nieujawnianie jej imienia i nazwiska. Powód? – Otrzymałam telefon, żebym wracała do Berlina. Boję się, że będą kolejne – wyjaśnia.
– To wyszło przypadkowo. Musiałam przyjechać do biura. Wysiadłam z samochodu, doszłam na miejsce i usłyszałam pana posła. On bardzo szybko mówił. I usłyszałam, jak mówi o pośle Galli i mniejszości niemieckiej – dodaje.
– Pomyślałam sobie: przecież my tyle tu pracujemy społecznie. My to robimy nie dla siebie. Dla wszystkich. Integrujemy całą społeczność. Przez 32 lata pracujemy dla wszystkich – wyjaśnia.
– Dlaczego on nie usiądzie z nami porozmawiać? Kto zyska na zlikwidowaniu reprezentacji mniejszości niemieckiej? Chciałam się dowiedzieć, dlaczego on to robi – mówi.
– On stosuje taką mowę nienawiści. A mamy ciężkie czasy, ludzie też są zmęczeni po tym wszystkim. Nie można tak robić. Chciałam powiedzieć, żeby zostawił tych ludzi. Chciałam zapytać, dlaczego on nas chce skłócić – opowiada.
Jak poczuła się nasza rozmówczyni, kiedy Kowalski zaczął na nią krzyczeć? – Dla mnie to było przykre. Zawsze mówię mojej córce "pamiętaj, musisz być człowiekiem". Nie można takiej arogancji używać. Świat nie polega na tym, żeby zionąć ogniem – wyjaśnia.
– Nie pamiętam, żeby ktoś tak się do nas zwracał, jak poseł Kowalski. Może czasami prezes Kaczyński coś palnie. Ale wiek ma swoje prawa, więc mogę machnąć ręką. Ja nie chcę nikomu krzyczeć pod oknem tylko usiąść do stołu i rozmawiać – mówi.
– Ja nie muszę swojego miejsca szukać na świecie. Nie może cały czas ktoś nas poniżać. Przy tym wystąpieniu pan Kowalski nas poniżył. On nawet nie wie, na czym nasza praca polega – ocenia.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ryszard Galla o zachowaniu Janusza Kowalskiego: Mało eleganckie. Po prostu przykre
O opinię w sprawie zakrzyczanej kobiety zapytaliśmy także posła Ryszarda Gallę. To przedstawiciel mniejszości niemieckiej, którego w wyborach w 2019 roku poparło prawie 14 tys. mieszkańców województwa opolskiego.
– Powiem delikatnie. Zachowanie pana Janusza Kowalskiego było mało eleganckie. Wręcz aroganckie. To było po prostu przykre – powiedział, po czym dodał: – Pan Kowalski gra tematem mniejszości niemieckiej od dłuższego czasu. On się zachowuje jak zdarta płyta. Cyklicznie powtarza to samo przez cały czas.
Konferencje wiceministra rolnictwa nie trafiają w próżnie. Wywołują niemałe emocje w sieci, a także odbijają się echem po Opolu.
– Wiele osób staje po naszej stronie, ale też pojawia się duży hejt. Ostatnio zauważyliśmy, że więcej osób jednak solidaryzuje się z nami i reaguje na słowa posła Kowalskiego – powiedział poseł Galla.
Przypomnijmy, że Janusz Kowalski chce wręcz uniemożliwić mniejszości niemieckiej możliwość ubiegania się o mandat poselski.
– Zrobię wszystko, aby na pierwszym regularnym posiedzeniu Sejmu RP przyjąć ustawę znoszącą przywilej wyborczy dla mniejszości niemieckiej, aby już żaden poseł mniejszości niemieckiej nie zagłosował przeciwko bezpieczeństwu Polski – oznajmił wiceminister rolnictwa.
Jak parlamentarzysta reprezentujący mniejszość niemiecką odnosi się do tych postulatów? – To są rzeczy absurdalne – reaguje, po czym mówi: – Mniejszość niemiecka nie ma żadnego przywileju. Możemy jedynie mówić o tym, że ustawodawca, dokonując zwolnienia wszystkich mniejszości narodowych z krajowego progu 5 proc., wyszedł z założenia, że mniejszości nie są w stanie wystawić swoich list tak jak każda inna partia.
Dzięki temu mniejszość niemiecka może ubiegać się o mandat w parlamencie. Startują oni bowiem tylko w województwie opolskim, a nie w całym kraju.
Mniejszość niemiecka odpiera ataki Janusza Kowalskiego. "Walczymy o mandat jak każdy komitet"
– My o ten mandat walczymy jak każdy inny komitet. Mandaty są dzielone na poziomie okręgu, więc jak wszyscy musimy przekroczyć 5 proc., ale nie w skali kraju tylko w okręgu opolskim – tłumaczy poseł Galla.
"Szerzenie germanofobii stało się metodą obozu rządzącego na przykrycie afer i realnych problemów państwa. Kolejny sposób na propagandowe uderzenie w Niemców znalazł ostatnio Janusz Kowalski" – napisał w naTemat Mateusz Przyborowski, odwołując się do jednego z ostatnich sondaży United Surveys dla Wp.p.
Wynika z niego bowiem, że utworzenie rządu opozycji mógłby umożliwić właśnie poseł mniejszości niemieckiej.
Czy poseł Galla obawia się, że Janusz Kowalski zrealizuje swoje groźby, jeśli PiS sięgnie po władzę po raz trzeci?
– Trudno powiedzieć. Decyzje po stronie Zjednoczonej Prawicy bywają nieprzewidywalne. Ale patrząc na doświadczenia ostatnich miesięcy, to wykreślenie zapisu dotyczącego zwolnienia z progu krajowego, raczej nie jest akceptowany przez koleżanki i kolegów z PiS – mówi.
– Jeśli dobrze pamiętam, to pod takim projektem podpisują się tylko przedstawiciele Suwerennej Polski – dodaje.