– Politycy Platformy Obywatelskiej wracają do programów rządowej telewizji (...). Uczestniczenie w tych programach wymaga wytrzymałości i odporności etycznej. Ale mamy środek kampanii – ogłosił tydzień temu Donald Tusk.
Całe przedsięwzięcie odbywa się pod hasłem "Ofensywa prawdy". I faktycznie, od tego momentu niemal codziennie media piszą o "awanturze w TVP Info", "starciu z Miłoszem Kłeczekiem", czy też o "wielkiej kłótni".
Ale czy to faktycznie sposób na zdobycie punktów w wyścigu o Sejm i Senat?
– Zawsze uważałam i mówiłam, że do TVP należy chodzić. Wchodząc na listy Koalicji Obywatelskiej, poprosiłam o możliwość pokazywania się właśnie w TVP – powiedziała Hanna Gill-Piątek, kandydatka Koalicji Obywatelskiej do Sejmu z Łodzi.
Występy posłanki w stacji nie schodzą z medialnego świecznika. Jak jednak zaznacza, sama stara się chodzić tylko do wybranych programów. Chodzi m.in. o "Woronicza", "Minęła 8", "Minęła 9", czy "Minęła 20". – "Strefa starcia" czy "Studio Polska" to już dno dna – wyjaśnia.
Nawet na "lżejsze" programy publicystyczne trzeba mieć jednak przygotowaną strategię.
– Jeżeli prowadzący się awanturuje, to coś jest na rzeczy. W TVP najważniejsze to nie dać sobie odebrać głosu. W jednym z wydań "Woronicza" musiałam cały czas przekrzykiwać się przez prowadzącego – tłumaczy posłanka.
– Kiedy prowadzący zaczyna przerywać, wyciszenie nas to kwestia kilku sekund. Dlatego ja zawsze staram się mówić na tyle głośno, żeby "łapał mnie" mikroport prowadzącego, albo innego posła – mówi Gill-Piątek.
"Ta posłanka wyrasta na nową gwiazdę opozycji. Nikt nie walczy na wizji z propagandą w TVP jak ona" – pisała w naTemat Anna Dryjańska. Obecnie Wcisło to jedynka Koalicji Obywatelskiej w Lublinie.
– Uważam, że jest sens chodzić do TVP. Nie możemy oddawać żadnego pola do walki. Trzeba mówić, co dzieje się w kraju. Trzeba odkłamywać nieprawdziwe rzeczy wylewane w TVP – mówi.
– Nie jest to łatwe ani proste. Jesteśmy zakrzykiwani, wygłuszani, wyciszani. Ale walka na każdym polu ma sens. Dziś bycie w TVP to walka o prawdę oraz głos w imieniu obywateli, którzy nie zgadzają się z tym, co robi partia rządząca – dodaje.
Głośno było także o starciu Katarzyny Lubnauer i Magdaleny Ogórek. – Mówią o was per funkcjonariusze, PiS-owcy. To jest hańba. Dzisiaj to jest program pani hańby – powiedziała posłanka .Nowoczesnej. Ogórek cały czas przerywała i krytykowała... TVN.
– Byłam na targowisku, na warszawskiej Olimpii. Wiele osób mówiło, że widziało moje, nasze występy i że chcą widzieć naszych posłów walczących o prawdę – mówi kandydatka do Sejmu z list KO w Warszawie.
– Chodzimy tam, gdzie dotychczas tej prawdy było mało. Pokazujemy po pierwsze chamstwo funkcjonariuszy TVP, a po drugie pokazujemy prawdę. To ma wartość – dodaje.
Warto podkreślić, że docierać do widzów TVP próbowali także posłowie: Dorota Olko, Dariusz Wieczorek i Przemysław Koperski z Lewicy oraz Paweł Bejda czy Dariusz Klimczak z Polskiego Stronnictwa Ludowego.
A co sprawie mówi ekspert? Zapytaliśmy prof. UW Rafała Chwedoruka, czy ofensywa Platformy Obywatelskiej ma sens, choć jest regularnie zagłuszana przez pracowników TVP Info.
– W poprzedniej kadencji Sejmu opozycja początkowo uległa sugestiom środowisk, które odrzucały możliwość chodzenia do TVP. To zakończyło się katastrofą – mówi, po czym dodaje: – Wynik PiS w 2019 roku był nie tylko sukcesem PiS, co katastrofą opozycji. Ich poparcie się nie zmieniło. To oznacza, że wiele osób, które nie interesowały się polityką, doszlusowały do PiS.
– Zawodowi politycy nie mogą ulegać grupom najbardziej wyrazistych, nawet najszlachetniej motywowanych, ale radykalnych działaczy – zaznacza.
Prof. Chwedoruk zauważa, że politycy mają przed sobą mapy społeczeństwa, badania, analizy systemu partyjnego, stanu świadomości zbiorowej, a także badania kluczowych grup elektoratów ważnych dla wyniku partii. To umożliwia planowanie strategii na wybory.
– Zamknąć się w swojej niszy i ekscytować własną wyjątkowością oraz moralną wyższością jest najprościej. Tyle że Platforma Obywatelska wyrastała z kontestacji dawnego środowiska Unii Demokratycznej. PO kontestowała elitarystyczne uprawianie polityki. Oni uznali, że do wyborcy masowego trzeba docierać w sposób dla niego zrozumiały – tłumaczy.