YouTube mydli oczy, wiemy to nie od dzisiaj. Jednak wśród influencerów, którzy zawodzą z wszelkich innych powodów, jest jedna wyjątkowo niebezpieczna grupa: miłych chłopców. Feministów, przyjaciół kobiet, równych facetów, którzy w rzeczywistości traktują dziewczyny jak sz*aty. Ot, iluzja internetu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Najpierw Aleksandra Adamczyk (Olciak93) opublikowała dwuznaczne wiadomości, które przed dekadą miała dostawać od znacznie starszego Stuu(Stuarta Kluza-Burtona), youtubera, który zawiesił internetową działalność trzy lata temu. Dziewczyna, która wówczas miała wtedy 13-14 lat, twierdzi, że influencer domagał się od niej odważnych zdjęć. Według Adamczyk dobrze wiedział, ile ma lat.
Potem była dziewczyna Gargamela, Laura Klaus, oskarżyła go o psychiczne i fizyczne nadużycia oraz grooming (zaczęli spotykać się w 2020 roku, kiedy tancerka i perfomerka miała 16 lat, a youtuber – 25). Z słów Klaus wynika, że ich związek od początku był pełen przemocy, a Jakub Chuptyś próbował kontrolować ją w każdej sytuacji. Udostępniła też nagrania ich interakcji, których aż ciężko się słucha.
A jeszcze potem Daria Dąbrowska, była uczestniczka "Top Model", opublikowała na TikToku dwa filmy zatytułowane "Prawdziwa twarz Krzysztofa Gonciarza", w których pojawiły się relacje jej i dwóch innych kobiet. Twierdzą, że youtuber był uzależniony od narkotyków i seksu, miał traktować je przedmiotowo, a swojej byłej dziewczynie zorganizował na Walentynki seks grupowy, na który nie miała ochoty. Oprócz tego raz czekał na nią na lotnisku z kartką z napisem "pojemnik na spermę". Po relacji Dąbrowskiej zaczęły odzywać się internautki, które też miały pecha natknąć się na Gonciarza.
Gargamel i Krzysztof Gonciarz kreowali się na feministów i obrońców kobiet
Obleśne. Totalnie. A co jest w tym wszystkim najgorsze? Że i Gargamel, i Gonciarz (bo o tych dwóch "sławach" YouTube'a jest najgłośniej) kreowali się na feministów. Chuptysia, który, jak na ironię, zasłynął z demaskowania toksycznych albo fałszywych zachowań celebrytów, dziewczyny nazywały nawet ideałem faceta (o czym szerzej pisała w naTemat Maja Mikołajczyk). Dlaczego? Bo nagrywał prokobiece, feministyczne filmiki i wyśmiewał "mistrzów podrywu".
A o Gonciarzu Daria Dąbrowska mówiła w swoim filmiku: "Bagatelizowałyśmy wiele rzeczy, ze względu na to, że Krzysiek ma w internecie wizerunek lewaka, feministy, obrońcy kobiet". – Dziwię się Krzyśkowi, bo tak często mówił o szacunku do kobiet, a wykorzystywał to, w jakim byłam położeniu – mówiła inna kobieta, która w relacji z nim zmagała się z nałogiem, co Gonciarz miał wykorzystywać.
I to jest właśnie clue całego problemu. Wszyscy daliśmy się nabrać na wizerunek mędrców YouTube'a. Wizerunek, który w sieci można przecież bez problemu wykreować. Chcesz być samcem alfa? Możesz być samcem alfa. Chcesz być feministą? Możesz być feministą. Gargamel i Gonciarz wybrali to drugie.
Dlaczego? Można tylko gdybać, ale powiedzmy wprost: to jest dziś sexy. My, kobiety, przyzwyczaiłyśmy się już do tak niskich standardów, że wystarczy, że facet jest miły i deklaruje, że szanuje kobiety i bum, koniec. W zalewie inceli, samczych podrywaczy i konfederatów szukamy pereł: rycerzy walczących o prawa kobiet, mówiących "nie" przemocy i brzydzących się seksizmem. Dobrych facetów.
Mili Chłopcy wcale nie tacy mili
Tyle że często to iluzja, maska, kłamstwo. Wabik na lajki i subskrybentów albo sposób na podryw. Lep na dziewczyny, co pokazała w swoim genialnym filmie "Młoda. Obiecująca. Kobieta"(z nominowaną do Oscara Carey Mulligan) reżyserka Emerald Fennell.
To właśnie "mili faceci", "nice guys", okazują się w nim najbardziej niebezpieczni. Udają życzliwych i zatroskanych opiekunów, którzy zaprowadzą cię pijaną do domu, aby dobrać ci się do majtek, gdy jesteś nieprzytomna. Zaufasz im i zostaniesz wykorzystana z zimną krwią.
Takimi fałszywymi miłymi facetami najwyraźniej byli Gargamel i Gonciarz, którzy kadzili miłe słówka w sieci, a w realu – bazując na relacjach Laury, Darii i pozostałych kobiet – zachowywali się jak ostatnie dupki. I nie pomogą ich przeprosiny i zapewnienia, że "chodzą na terapię" (co oprócz usprawiedliwienia jest też kolejnym atrakcyjnym wabikiem), bo mit runął, a ich kryształowe pomniki obrońców kobiet rozsypały się w proch.
I co teraz? Czy my, dziewczyny, już zupełnie nie możemy nikomu ufać? Żadnym fajnym facetom, feministom i antyprzemocowcom? Chciałabym znać odpowiedź na to pytanie, doradzić, pocieszyć, ale... nie wiem jak. Wiem tylko, że mili chłopcy, ci prawdziwi, istnieją, ale najwyraźniej nie na YouTube.