– Co mogą zrobić? W zakresie technicznym wszystko, łącznie z mikrofonem, kamerą, światłem i publicznością, jeśli będzie obecna. W zakresie pytań również wszystko. Tam nie ma granic – mówi poseł PO Krzysztof Grabczuk, który wiele razy był gościem programów TVP. Oczywiście codzienny program w TVP Info to nie to samo, co debata wyborcza, ale... – Tam wszystkie chwyty są dozwolone – mówią posłowie opozycji. Tuż przed debatą w TVP opowiadają nam o tym, jak tam jest, od środka. O tych samych trickach, o stałych punktach programu i o tym, czego dziś, po najważniejszym programie wyborczym, można się spodziewać.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Debata w TVP jest zaplanowana na 9 października. Mają w niej wziąć udział przedstawiciele sześciu ugrupowań: Donald Tusk, Mateusz Morawiecki, Szymon Hołownia, Joanna Scheuring-Wielgus, Krzysztof Bosak i Krzysztof Maj. Transmisja ma się zacząć o godz. 18.30.
Czego się po niej spodziewać, zwłaszcza wobec największego wroga PiS, Donalda Tuska?
Zapytaliśmy polityków opozycji, którzy nie unikali wizyt w programach TVP
– Kiedy człowiek tam idzie, to jest psychicznie nastawiony, że nie idzie do redakcji, tylko do agencji PR, która zatrudnia polityków PiS, profesjonalnie wyszkolonych w tym, jak komuś przeszkadzać i w jaki sposób zadawać pytania. A pytania są z tezą, zawsze zadawane tak, że z góry sugerują odpowiedź – zaczyna Krzysztof Grabczuk, poseł PO.
Podejrzewa, że takie pytania będą też podczas poniedziałkowej debaty w TVP. I że całe wielkie zaplecze propagandowe będzie czuwać w kulisach.
– Zapraszając polityków opozycji, podają zagadnienia, o czym będziemy dyskutować. Ale o ile w innych stacjach telewizyjnych trzymają się ustalonych tematów, to w TVP nie, bo tu one często w ogóle nie są poruszane. Jestem przekonany, że w studio będą spin doktorzy PiS, którzy na bieżąco będą analizować sytuację i będą w kontakcie z prowadzącym – uważa.
Przypomnijmy, debata w TVP jest zaplanowana na 9 października i mają w niej wziąć udział przedstawiciele sześciu ugrupowań: Donald Tusk, Mateusz Morawiecki, Szymon Hołownia, Joanna Scheuring-Wielgus, Krzysztof Bosak i Krzysztof Maj. Transmisja ma się zacząć o godz. 18.30
Czego po swoich doświadczeniach w programach TVP politycy opozycji mogą się spodziewać?
– Wszystkiego. Naprawdę wszystkiego. Kłamstwa, też w pytaniach, przerywania odpowiedzi. Wyciszania mikrofonu, specjalnego ustawienia kamer. Mówimy tym samym tonem, ale mikrofony mają różną ściągalność głosu i np. pani głos jest głośniejszy, a mój cichszy. Tak samo ustawienie kamery. Jak posadzą panią z tyłu, to człowiek na tle innych wychodzi dużo mniejszy. Mogą wykorzystać wszystkie tricki techniczne, łącznie ze światłem, żeby pokazać daną osobę gorzej na tle innych – wymienia poseł Grabczuk.
Sam wiele razy tego doświadczył, gdy całkowicie wygłuszano jego wypowiedź: – Czyli ja mówiłem, ale nikt tego nie słyszał. Tam wszystkie chwyty są dozwolone łącznie z tym, że jest się atakowanym ze wszystkich stron. Spodziewałbym się nawet, że być może będą chcieli zdenerwować Donalda Tuska przed wejściem do studia – mówi Krzysztof Grabczuk.
Poseł PO: "Ależ oni tam są wszyscy mili"
Tego, jak w praktyce wygląda propagandowe starcie z jaskinią lwa, doświadczyło wielu posłów opozycji. To kopalnia wiedzy o tym, jak poruszać się po tej stacji. Jak reagować na pytania, jak nauczyć się krzyczeć, by dopuszczono cię do głosu. Jak w ogóle odpowiadać. I jak tam jest, gdy patrzą kamery i gdy ich nie ma.
– Ależ oni wszyscy są tam bardzo mili! I pracownicy, którzy malują, i ci, którzy siedzą za kamerami, którzy nas wprowadzają, i panowie redaktorzy przychodzą, witają się. Wszyscy są bardzo mili, podają ręce. A później wchodzimy do studia i jest całkiem inna bajka. Włączają się kamery i zaczyna się inna rzeczywistość. A potem kończy się program i znowu jest miło – opowiada poseł PO Artur Łącki, który często bywał w programach TVP, ale po śmierci syna posłanki Magdaleny Filiks zapowiedział, że już tego nie zrobi.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jakich chwytów, których sam doświadczył, może spodziewać się w debacie? – Najważniejszym chwytem będzie to, że redaktor będzie przerywał wypowiedź. Nawet w takiej formule jak debata. Będzie agresywny. Będzie zadawał pytania z tezą – przewiduje.
Sugeruje, żeby nie przyzwyczajać się do pytań/tematów, jeśli podadzą je wcześniej: – Trzeba zobaczyć, co grzeje i tym będą grzali. Mnie przysyłali inne pytania, a o czym innym była mowa w studiu. Zadawali pytania, na które właściwie jest jedna odpowiedź "tak" lub "nie". To jest dla nich najlepsze. Czyli zamknięte pytanie, na które nie ma innej odpowiedzi, a pytanie jest tendencyjne.
Czy w miarę wizyt w TVP opracował już jakąś swoją technikę odpowiedzi?
– Później już nie odpowiadałem na takie pytania. Nie słuchałem, o co mnie pytano, tylko mówiłem swoje. Jeśli byłem w studiu, to się udawało. Jeśli na łączach, to mnie wyciszali. Jak znajomi oglądali mnie w TVP, to mówili, że zawsze najlepiej wypadałem wtedy, jak ich ośmieszyłem – odpowiada poseł Łącki.
– Ja od razu wiem, że idę do szczujni. Wiem, że będę na straconej pozycji, że będą mnie atakować, stawiać tezy. Ale idę z przekonaniem, żeby przynajmniej część prawdy do niektórych dotarła. 37 proc. gospodarstw domowych odbiera tylko TVP. Musimy tam chodzić – mówi poseł Grabczuk. Ocenia, że ze 100 proc. tego, co chce przekazać widzom TVP, idąc do programu, przekazuje ok. 20 proc. Ale, jak uważa, to i tak bardzo dużo – mówi poseł Grabczuk.
– To jest arena starcia. To jest miejsce dla bojowników, którzy nie odpuszczają, nie odkładają przysłowiowej nogi i potrafią się bić. Trzeba być bardzo dobrze przygotowanym i wiedzieć, co chce się powiedzieć. A także starać się czasami przekrzyczeć – mówi poseł PO Piotr Borys.
Swoje doświadczenia w programach TVP opisuje tak: – Notoryczne przerywanie. To jest coś, co jest nagminne. Jeśli jest coś trudnego w tezach, to natychmiast jest to elementem przerywania, próby wytrącenia rozmówcy z ciągu logicznego wypowiedzi. Gdy jest coś nieprzychylnego, kamera przechodzi na ogólny plan. Zdarzyły mi się wyciszenia głosu.
– Jak sobie radzę? Staram się czasami podnieść głos, czasem wysłuchać. Staram się sobie z tym radzić, ale generalnie nie jest łatwo. Często jest tak, że to są cztery osoby na jedną. Ale trudniejszy potem jest hejt. Po każdym takim starciu w TVP mam media społecznościowe zalane hejtem. I dziwnym trafem w okresie wyborczym mam zniszczone billboardy – mówi poseł Borys.
Przypomnijmy, podczas spotkania przedstawicieli wszystkich komitetów wyborczych ustalono, że w czasie debaty będzie sześć pytań. Mają je zadawać tylko prowadzący. Politycy będą mieć 60 sekund na odpowiedź.
I każdy jest ciekawy, jak będzie to wyglądać w wykonaniu TVP.
– Nawet jeśli, nie wiem, zgaszą światło, dorobią mi rogi, zrobią ze mnie już ultrarudzielca albo będą dawali napisy po niemiecku, jak ja będę mówił, mikrofonu mi chyba nie wyłączą. Ale jeśli wyłączą, to być może ta cisza bardziej dotrze do tych ludzi, którzy do tej pory byli karmieni tylko kłamstwem – mówił przed debatą Donald Tusk.
Albo:
– Nie wiem, co teraz wykombinują, bo rzeczywiście zmienili prowadzących, zmienili godzinę tej debaty. (...) Jak wiecie, Michała Kołodziejczaka nie wpuścili na debatę do telewizji publicznej, więc spodziewamy się bardzo różnych sztuczek, forteli, może agresji.
Poseł Piotr Borys: – Czego się spodziewać? Mogą przygotować trudne, podchwytliwe pytania. Myślę, że będą go atakować Resetem, Nowakiem, Karpińskim. Jeśli debata ma swoje zasady, uważam, że nie powinni przerywać. Aczkolwiek wszystko jest możliwe. Moje doświadczenia z tą telewizją są takie, że w momencie, gdy pojawia się wypowiedź trudna dla strony rządowej, dziennikarz zamienia się w atakującego polityka PiS.
"Rachoń zawsze jest dobrze przygotowany"
Debatę w TVP będą prowadzili Michał Rachoń i Anna Bogusiewicz-Grochowska. Każdy z naszych rozmówców miał z Rachoniem do czynienia.
Krzysztof Grabczuk był w jego programie dwa razy. Raz było normalnie, rozmawiali o sporcie. Drugi raz, gdy mówił o Jerzym Urbanie, skończyło się medialną burzą.
– Nie pozwalał mi dojść do słowa. Nigdy więcej nie zaprosił mnie już do studia. Po nim również można spodziewać się wszystkiego. Zrobi wszystko – uważa.
Jak myśli, czy Rachoń poda rękę Tuskowi? – Może tak zrobić. A może podać rękę w specyficzny sposób, np. mocno uścisnąć, albo słabo. Albo zrobić to na końcu. Ale to jak się zachowa, absolutnie Tuska nie zdenerwuje. Pojedynek Tusk-Rachoń to kilometry różnicy – odpowiada poseł.
Artur Łącki też był dwa razy u Rachonia. Raz na żywo, raz na Skype.
– On jest zawsze przygotowany. Ma ze sobą papiery na każdy temat. I ma od razu pięć odpowiedzi na to, co pani powie, bo wyciąga jeszcze inne papiery. My mamy tylko głowy, a on cały skoroszyt, z którego przepytuje. Ale ja cały czas twierdzę, że to nie są osoby, które mogłyby zagrozić przewodniczącemu Tuskowi podczas tej debaty – uważa.
"Myślę, że Donald Tusk sobie poradzi"
W debacie weźmie udział sześć osób, ale trudno się dziwić, że to udział Donalda Tuska, największego wroga PiS, w którego od 2021 roku TVP uderza dzień i noc, budzi największe emocje.
Nasi rozmówcy nie mają jednak złudzeń.
Krzysztof Grabczuk: – Decyzja o udziale Donalda Tuska jest dla nas korzystna, to bardzo dobry ruch. Duża grupa ludzi zobaczy, że to normalny facet, uśmiechnięty, swobodny. Widzowie TVP w ogóle nie wiedzą, że Tusk taki jest. Że się śmieje, żartuje. Myślę, że w PiS biorą taki scenariusz pod uwagę, że debata będzie przez Tuska zdecydowanie wygrana. Dlatego wyłapią z niej inne fragmenty, wytną zdania wyrwane z kontekstu i tzw. eksperci PiS będą komentować, co to może znaczyć. Będą o tym mówić przez dłuższy czas.
Poseł PO jest przekonany, że Donald Tusk w ogóle nie będzie przygotowywał się do debaty: – On już wszystko przeszedł. To wybitny i odporny polityk. Pójdzie tam z ironią, z dystansem, z sarkazmem, ze swoim żartem i inteligencją sytuacyjną. Jest w tym bardzo dobry.
– Przewodniczący Tusk poradzi sobie z prowadzącymi spokojnie. Bez dwóch zdań. Ja się tylko obawiam, że nie dojdzie do tej debaty. Że coś wymyślą – mówi Artur Łącki.
Piotr Borys: – Myślę, że Donald Tusk sobie poradzi. Także z narracją, która go spotka. Dezercja Kaczyńskiego oznacza, że ta debata już jest symbolicznie wygrana przez Tuska. Paradoksalnie w przestrzeni, w której Kaczyński czułby się komfortowo, gdzie zrobiono by mu wszystko, on ucieka przed Tuskiem. To jest niebywałe.
Kilkukrotnie zdarzyło mi się, że w czasie mojej wypowiedzi przedstawiano jakieś grafiki, kamera gdzieś uciekała, pokazywała plan ogólny. Myślę, że tego typu tricki są możliwe podczas debaty. Stare techniki, które działają codziennie.