– Wyglądał dość dziwnie. Jakby był bardzo zmęczony. Nie wyglądał jak ten sam pan Rachoń, którego widać w TVP na co dzień. Podpieranie się, delikatnie przymknięte oczy, smutna mina... Wyglądało to co najmniej dziwnie – wskazuje w rozmowie z naTemat Łukasz Kaca, ekspert negocjacji i komunikacji niewerbalnej, który zajmuje się m.in. wykrywaniem kłamstwa i wywieraniem wpływu.
Jednak jego zdaniem, najbardziej w oczy rzucało się coś innego.
– Najbardziej rzucający się w oczy był brak mowy ciała Michała Rachonia. To jest rzadkie, bo najczęściej ludzie mają jakąś mowę ciała i jest oczekiwanie, żeby w jakieś wersji, chociaż szczątkowej, ona się pojawiła. Tymczasem u pana Rachonia w zasadzie nie było nic. W takim kontekście jest to zaskakujące – mówi.
Co to pokazuje? O czym świadczy? Łukasz Kaca uważa, że ciężko będzie się doszukać odpowiedzi, gdyż sytuacja była dziwna.
– Michał Rachoń miał w tej debacie jakby dwa tryby. Pierwszy był trybem uśpionym. Stał i w zasadzie był zamrożonym posągiem z dość negatywną miną. Drugi był trybem zadawania pytań. Oboje prowadzących było tak mocno skupionych na sprawnym przeczytaniu pytań, że nie zostawało przestrzeni, aby w te pytania trochę mogli włożyć siebie – mówi.
W mimice twarzy dopatrzył się jednak trochę emocji. Choć, jak mówi, "było to dość wąskie spektrum emocjonalne".
– Powiedziałbym, że przez większość czasu u Michała Rachonia było widać smutek i zniechęcenie. Natomiast, gdy padały pytania, czasem pojawiała się pogarda i szczątkowo obrzydzenie. Najwięcej w jego mowie ciała było pogardy i smutku – uważa ekspert.
– Pogarda najczęściej objawia się asymetrycznym uśmiechem. Gdy ktoś uśmiecha się półgębkiem. Twarz wyrażająca pogardę wygląda wtedy tak, że po jednej stronie jest w miarę w neutralnym stanie, natomiast po drugiej stronie jest w delikatnym, kpiącym, uśmiechu. To dało się zauważyć u Michała Rachonia w czasie debaty – wyjaśnia.
Tłumaczy, że to występuje szczególnie w momentach przerwy w mówieniu. Gdy np. robimy przerwę na oddech, na zastanowienie się.
– U Michała Rachonia też w takich momentach czasem wskakiwała. Oprócz bazowej miny – negatywnej podkówki w drugą stronę – było jej najwięcej. Szczątkowo zdarzało się też obrzydzenie. W takiej sytuacji bardzo często warga górna idzie delikatnie w górę i marszczy się nos. Tutaj też to występowało. Mniej, ale również było to widać – dodaje.
Na dawnym Twitterze, dziś X, pojawiło się potem wiele screenów pokazujących twarz Michała Rachonia.
Przypomnijmy, Michał Rachoń powiedział: – Mnie się wydawało, że ta zadziorność byłaby na miejscu w stosunku do państw silniejszych od Polski, a nie względem dziennikarzy.
Według eksperta raczej nie było to zaplanowane.
– Raczej było to kwestia niewytrzymania, trochę zapomnienia się i przeszarżowania z momentem, w którym powinno zachować pewną wstrzemięźliwość i maksymalną apolityczność. Albo pomylenia roli. Tego, że być może pan Rachoń uznał, że może sobie na to pozwolić, bo w programach, które prowadzi, też sobie na to pozwala. Mam wrażenie, że uznał, że w tej formule też tak może, aby swoją uwagą postawić na końcu kropkę. To jednak wyglądało nie na miejscu – komentuje Łukasz Kaca.
Czytaj także: