Wynik referendum krajowego, które odbyło się razem z niedzielnymi wyborami parlamentarnymi, jest niewiążący, ponieważ wzięło w nim udział niecałe 41 proc. uprawnionych do głosowania. Zdaniem Pawła Kukiza, który zapewnił sobie reelekcję z list PiS, Polacy, którzy nie wypowiedzieli się w tej sprawie, "dali się zrobić w konia".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Prawo i Sprawiedliwość poniosło dwie porażki w niedzielnych wyborach. Największa to ta, że wynik 35,38 proc. i194 mandatynie dają ugrupowaniu Jarosława Kaczyńskiego żadnych szans na utrzymanie samodzielnych rządów w kolejnej kadencji. Co więcej, najprawdopodobniej Zjednoczona Prawica będzie musiała oddać władzę demokratycznej opozycji, ponieważ nie znajdzie brakujących miejsc do stworzenia większości parlamentarnej.
Druga porażka to referendum krajowe, które odbyło się wraz z niedzielnym głosowaniem. Choć frekwencja była w tych wyborach rekordowa (74,38 proc.), w referendum, które zorganizowało PiS, wzięło udział jedynie 40,91 proc. uprawnionych do głosowania Polaków. Wynik nie jest zatem wiążący.
Paweł Kukiz krytykuje Polaków za referendum. "Dali się zrobić w konia"
Nad tym ubolewa Paweł Kukiz – kiedyś antysystemowiec, dziś poseł, który zapewnił sobie reelekcję z pierwszego miejsca na liście PiS w Opolu. Jego zdaniem referendum nie miało wpływu na wynik wyborczy, ale "ma potężny wpływ na umożliwienie Unii Europejskiej wydanie dyrektyw ws. migracji".
– Obywatele dali się zrobić w konia, po prostu. Referendum nie miało wpływu na wynik wyborczy, ale ma potężny wpływ na umożliwienie Unii Europejskiej wydanie dyrektyw ws. migracji i Unia powoła się na to, że 60 proc. Polaków nie ma nic przeciwko temu, aby te kwoty uchodźców przyjmować – ocenił Kukiz w rozmowie z PAP, na którą powołuje się Onet.
– To jest też koronny dowód na to, że moja działalność, m.in. reforma całego prawa dotyczącego referendum i wprowadzenie obowiązkowej edukacji w szkołach w tym zakresie, ma ogromny sens – dodał.
W naTemat.pl jeszcze na początku lipca informowaliśmy, że Komisja Europejska wysadziła plan PiS na wybory i już wtedy było wiadomo, że nie będzie nad czym głosować w referendum. Przypomnijmy, że jedno z czterech referendalnych pytań brzmiało: "Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?".
Referendum PiS okazało się porażką
Unijna sekretarz ds. wewnętrznych Ylva Johansson przekazała na początku lipca, że obowiązkowa relokacja migrantów nie będzie dotyczyć Polski. Powodem jest to, że nasz kraj przyjął ponad milion wojennych uchodźców z Ukrainy.
"We wnioskach nie ma obowiązkowej relokacji, a biorąc pod uwagę, że w Polsce przebywa ponad milion uchodźców z Ukrainy – jest wysoce prawdopodobne, że zgodnie z negocjowanymi przepisami Polska sama kwalifikowałaby się do solidarności innych państw członkowskich" – napisała Johansson.
Innymi słowy, Polska może być tym państwem w Unii Europejskiej, wobec którego inne kraje członkowskie będą zobowiązane do okazania solidarności. O takim scenariuszu mówiło się od jakiegoś czasu, jednak politycy PiS poszli w zaparte.
Dodajmy też, że o "bezmyślności Polaków" Paweł Kukiz mówił też w poniedziałek, zanim jeszcze PKW przekazała oficjalne wyniki wyborów parlamentarnych i referendum.
– Ubolewam nad tym, że 60 proc. Polaków wykazało się bezmyślnością – powiedział polityk w radiu Wnet. – Jestem przerażony tą bezmyślnością ludzi, którzy poszli do wyborów, ale nie wzięli udziału w referendum. Byłem przekonany, że Polacy są dużo bardziej świadomym ludem. To jest porażka, to są dla mnie ludzie nieodpowiedzialni – kontynuował, strasząc przymusową relokacją migrantów przez Unię Europejską.