iPhone'owy łańcuszek, który w weekend podbił Facebooka, zapewne zmienił nasze zdanie na temat rozsądku wielu naszych znajomych, którzy uwierzyli, że dostaną za darmo najnowszy telefon od Apple'a. W komentarzach piszecie, że Polacy po prostu są naiwni i nie trudno się z tym nie zgodzić – nabieramy się nie tylko na internetowe łańcuszki, ale i na szemrane loterie czy reklamy Amber Gold.
"Polacy to naród naiwniaków" – piszecie w komentarzach pod artykułem o Facebookowym łańcuszku, w którym internauci próbowali wygrać najnowsze iPhone'y 5. Przez kilka godzin udało się nabrać twórcom akcji kilkadziesiąt tysięcy internautów. Ci, którzy zaraz zwietrzyli podstęp zastanawiali się jak to możliwe, że tyle osób jest tak naiwnych. No cóż, to chyba nasza narodowa cecha.
O jej powszechności może chyba świadczyć popularność telewizyjnych wróżek i wróżbitów. Wierzymy, że osoba, która siedzi kilkaset kilometrów od nas i może nam poświęcić 70 sekund jest w stanie powiedzieć, co zdarzy się w naszym życiu. Pomimo to płacimy za piekielnie drogie połączenia do audycji z udziałem wróżek, a one same cieszą się sporą popularnością.
Do tej grupy można dołączyć loterie, które obiecują nam od kilkunastu do nawet kilkuset tysięcy złotych. "Zostałeś wylosowany przez komisję konkursową. Wystarczy tylko, że odeślesz do nas ten list" – czytamy. Później przychodzi kolejny list z prośbą o telefon na podany numer. Drobnym druczkiem dopisano, że minuta połączenia kosztuje 10 złotych + VAT. Na linii czekamy dobre kilka minut, więc rachunek za telefon może nas przyprawić o zawał. Jeśli ktoś jeszcze nie ma dość, może być pewien, że czekają na niego kolejne "ostatnie kroki".
O ile takie zabawy jak ta na Facebooku nie przynoszą nam raczej żadnych strat, to dziwić może, że jesteśmy tak samo naiwni w kwestiach finansowych. Nabieramy się na tak karkołomne projekty jak Amber Gold czy pożyczki, których realne oprocentowanie wynosi nawet kilkadziesiąt procent rocznie. To w dużej mierze wynik tego, że nie czytamy umów, które podpisujemy, a których zapisy bezpośrednio wpływają na stan naszego portfela. Tu straty to już nie kilka czy kilkanaście złotych, ale tysiące złotych, często dorobek życia.
Stara się temu zapobiec Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który prowadzi postępowania przeciwko nieuczciwym przedsiębiorcom. W każdym powiecie działa rzecznik konsumentów, do którego można się zgłosić, jeśli mamy wątpliwości co do zapisów umowy, którą mamy podpisać. I tu chyba jest problem, bo najczęściej tych wątpliwości nie mamy – aby ich nabrać, trzeba by przeczytać umowę.
Ale UOKiK stara się też poskromić nieuczciwych reklamodawców. Nakłada kary na tych, którzy w swoich przekazach dopuścili się kłamstw lub tak przedstawili fakty, że widz mógł z nich wysnuć błędne wnioski. Jednak takie instytucje powinny być tylko pomocą merytoryczną w szczegółowych kwestiach – przy przekrętach szytych grubymi nićmi my sami powinniśmy zorientować się, że coś jest nie w porządku.
Podobnie jak wtedy, gdy na ulicy czy u progu domu zagaduje nas jegomość, który twierdzi, że mamy wyjątkową okazję, by kupić cudowne urządzenie do masażu albo robota, który ugotuje za nas obiad, pozmywa i upiecze ciasto. Akwizytorzy najczęściej kuszą, że wkrótce, gdy cudowne urządzenie trafi do normalnej sprzedaży, będzie kosztowało o połowę więcej. Zachwyceni wyjątkową okazją, jak się przed nami otwiera, nie zwracamy uwagi, że tak naprawdę urządzenie nie jest tak cudowne, a w dodatku przepłaciliśmy.
Te przykłady budują coraz gorszy obraz naszego społeczeństwa. – Powiedzenie, że jesteśmy narodem naiwniaków byłoby grubą przesadą – zastrzega dr Konrad Maj, psycholog społeczny ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. – To, że duże grupy ludzi nabierają się na przedsięwzięcia typu wróżki jest powodowane niepewnością, jakiej żyją Polacy. Szukamy ludzi, którzy udzielą nam dobrej odpowiedzi na pytania jakie mamy. Ta sama niepewność popycha nas też do firm takich jak Amber Gold – chcemy, by ktoś pomógł nam zabezpieczyć przyszłość – wyjaśnia.
Nie bez znaczenia jest też wiek, działa on na niekorzyść ludzi starszych. – Starsi ludzie mają problem z rozróżnieniem co jest reklamową fikcją, a co jest prawdą. Nie potrafią też z dystansem podchodzić do reklam – dlatego ulegają różnym oszustom, nieuczciwym akwizytorom. Z kolei młodzi nie mają czasu na dokładne przyjrzenie się sprawie – szczególnie jeśli rzecz dzieje się w internecie. Nie zastanowią się dokładnie o co chodzi, po prostu klikają, mechanicznie – opisuje dr Maj.
Tak długo, jak nie będziemy w stanie poświęcić wystarczająco dużo czasu ważnym kwestiom, będziemy dali się nabierać nieuczciwym biznesmenom. Bo nawet jeśli starsi nauczą się wreszcie nie ufać reklamom, to przybywać będzie młodych, którzy w codziennym pędzie i nawale obowiązków będą bez namysłu podpisywać to, co się im podsunie pod nos. Nie z naiwności, ale z zabiegania.