Sąd Okręgowy w Warszawie utrzymał w mocy wyrok skazujący Rafała Ziemkiewicza na prace społeczne. Prawicowy publicysta został pozwany w 2019 roku przez dziennikarza "Gazety Wyborczej". Ziemkiewicz wylał na niego wiadro pomyj na antenie TVP i później w mediach społecznościowych.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Nikczemna kreatura", "folksdojcz" – takimi epitetami pięć lat temu obrzucił Rafał Ziemkiewicz dziennikarza "Gazety Wyborczej" Bartosza Wielińskiego. Słowa te padły najpierw w programie "W tyle wizji" na antenie TVP, a później na ówczesnym Twitterze.
Rafał Ziemkiewicz skazany prawomocnie. Musi wykonywać prace społeczne
Ziemkiewicz argumentował swoje wypowiedzi tym, że dziennikarz "GW" pisał teksty do zagranicznych mediów, w tym niemieckich, w których bardzo krytycznie przedstawiał ówczesną sytuację społeczno-polityczną w Polsce. – Ja już zaczynam być cięty na tych folksdojczów – mówił.
Skargę do KRRiT złożył Jarosław Kurski, wicenaczelny "GW", ale Wieliński sprawy również nie zostawił i skierował przeciwko publicyście prywatny akt oskarżenia o zniesławienie.
W marcu br. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia skazał Ziemkiewicza na 4 miesiące prac społecznych w wymiarze 20 godzin miesięcznie. Wyrok nie był jednak prawomocny, a sprawa trafiła do sądu apelacyjnego.
"Sąd Okręgowy w Warszawie właśnie utrzymał wyrok skazujący Rafała Ziemkiewicza (...) za wielokrotne publiczne nazywanie mnie 'volksdeutschem'. Wyrok jest prawomocny" – poinformował w czwartek Bartosz Wieliński.
Ziemkiewicz nie zamierzał bić się w pierś
O tamtej sprawie informowaliśmy również w naTemat.pl. "Nie trzeba chyba wyjaśniać nikomu, jak obelżywy charakter ma porównanie kogoś czy wręcz nazwanie 'folksdojczem' albo "nikczemną kreaturą". Tego typu personalna i obelżywa napaść stanowi zaprzeczenie uniwersalnych zasad etyki, które winien respektować publiczny nadawca – argumentował skargę do KRRiT Jarosław Kurski.
Witold Kołodziejski, ówczesny szef Rady, przekazał w odpowiedzi, że TVP wyjaśniała, iż "W tyle wizji" to program satyryczno-publicystyczny. Podkreślił przy tym, że nie oznacza to, że w takich programach nie ma żadnych ograniczeń. Uznał, że nie było "podstaw do użycia w rozmowie niektórych sformułowań kierowanych ad personam, w tym np. określeń takich jak 'nikczemna kreatura' czy 'folksdojcz'". Stanowisko trafiło do ówczesnego prezesa TVP Jacka Kurskiego i wnioskował o usunięcie odcinka.
Sprawa zrobiła się medialna i odniósł się do niej sam Ziemkiewicz. "Prawda musiała zaboleć, skoro Jarosław Kurski poleciał się poskarżyć do brata. Ze swojej strony potwierdzam: Bartosz Wieliński to wyjątkowo nikczemna kreatura i folksdojcz" – napisał na Twitterze.