Pierwsze posiedzenie Sejmu X kadencji przejdzie do historii. Nie tylko Szymon Hołownia dał się poznać jako stanowczy marszałek Sejmu, ale każdy w Polsce mógł usłyszeć diaboliczny śmiech Zbigniewa Ziobry z sejmowej mównicy. Można zapytać, czy w popkulturze istnieje jakaś postać, która mogłaby dorównać w złowieszczym rechocie szefowi (jeszcze) resortu sprawiedliwości? Sprawdźmy to!
Reklama.
Reklama.
"Drugi dzień pierwszego posiedzenia nowego Sejmu rozpoczął się od awantury na mównicy, której bohaterem był minister Zbigniew Ziobro. Szef resortu sprawiedliwości odniósł się do wypowiedzi Borysa Budki i zaczął pouczać go na temat prawa i przestrzegania Konstytucji" – pisał Adam Nowiński, autor naTemat.
To w trakcie tego wystąpienia Ziobro krzyczał o "fujarach" w stronę polityków opozycji, stwierdził, że "boją się Konstytucji", a następnie zaśmiał się tak, jakby na naszych oczach na chwilę zmienił się w fikcyjnego złoczyńcę z jakiegoś serialu, filmu, komiksów czy kreskówek.
"Hahahaha, śmiech typu każdy zły z kreskówek po wyjawieniu planu na przejęcie władzy nad światem" – czytamy na X w udostępnionym fragmencie sejmowego posiedzenia.
Zachodzi pytanie, czy taka pewność siebie drzemała w ministrze sprawiedliwości od zawsze, czy powstała już w trakcie rządów Zjednoczonej Prawicy?
Ktoś złośliwy mógłby bowiem wytknąć niesamowitą metamorfozę szefa resortu i przypomnieć np. jego wystąpienie podczas marszu w obronie Telewizji Trwam z 2012 roku.
Na nagraniu wyraźnie widać heroiczną walkę Zbigniewa Ziobry... ze Zbigniewem Ziobro, by udało mu się dokończyć przemawianie do zebranych na wydarzeniu.
Ziobro rzeczywiście zmienił się na przestrzeni lat. W miejsce łamiącego się głosu i trzęsących dłoni na mikrofonie pojawiła brońpalna trzymana za paskiem i publiczne dawanie lekcji innym, że "nie można być miękiszonem".
Teraz do tego obrazu "twardego szeryfa" wolnej Polski dochodzi jeszcze jego złowieszczy śmiech. Powstaje jednak pytanie, czy mógłby on konkurować ze śmiechem największych popkulturowych złoczyńców? Sprawdźmy to!
Śmiech się bać
Na wstępie warto skupić się jeszcze na samej istocie takiego śmiechu. Z różnych dzieł popkultury możemy kojarzyć go np. przerysowanymi szalonymi naukowcami czy głównymi antagonistami, z którymi muszą mierzyć się nasi bohaterowie.
Co jednak ciekawe – śmiech ten nie jest jedynie oznaką niepohamowanej radości danej osoby, ale często może sugerować przekonanie o własnej bezkarności. Dlatego oglądając filmy czy seriale nieraz pojawia się on np. w chwili, gdy dany złoczyńca wyjawia swój niecny plan i jest przekonany o nadchodzącym zwycięstwie.
W swoim eseju w czasopiśmie naukowym "The Journal of Popular Culture" badacz mediów dr Jens Kjeldgaard-Christiansen zauważył, że "nikczemny śmiech jest jednym z najwyraźniejszych znaków, że złoczyńca skrywa w sobie zło czerpiąc 'jawną i szczerą przyjemność' z cierpienia innych".
Artykuł na "British Psychological Society" (bazujący na wspomnianym eseju) zwraca także uwagę, że "taki rodzaj śmiechu szczególnie mrozi krew w żyłach, ponieważ jest sprzeczny ze zwykłą prospołeczną funkcją śmiechu – sposobem, w jaki pojawia się spontanicznie podczas przyjaznych rozmów, na przykład służąc utrwalaniu więzi społecznych".
Wszystko to oczywiście dotyczy fikcyjnych postaci. Nie twierdzę, że sam Zbigniew Ziobro jest złoczyńcą. Naprawdę!
Po prostu jego śmiech nadaje się do filmów o szalonych naukowcach lub mrocznych czarnoksiężnikach.
Voldemort już nie taki straszny
A jak już jesteśmy przy mrocznych czarnoksiężnikach... Słynny śmiech Voldemorta z "Harry Potter i Insygnia Śmierci: Część II" z pewnością przejdzie do historii jako jeden z najbardziej charakterystycznych (i memo-gennych) performance'ów w historii kina.
Pytanie, czy może równać się z wystąpieniem polskiego ministra sprawiedliwości?
Mój werdykt? Śmiech Voldemorta na ma szans! Rechot szefa śmierciożerców wydaje się tu stłumiony przy potężnym głosie szefa resortu. Możliwe, że powodem tego może być słyszalny efekt nosowania – co jest o tyle zaskakujące, że Voldemort nie ma nosa. Cóż, czary.
(Nie)zwykły klaun
Może więc Joker – odwieczne nemezis zamaskowanego obrońcy Gotham City – może z powodzeniem stanąć w szranki z ministrem Ziobro? Obawiam się, że i w tym przypadku ten zielonowłosy zgrywus ma Z E R O szans na wygraną. Posłuchajcie sami!
Czy śmiech Jokera robi wrażenie? Oczywiście, jeszcze jak. Głosu postaci w animacji Warner Bros. użyczył niesamowicie utalentowany Mark Hamill, którego część osób kojarzy zapewne z roli Luke'a Skywalkera w "Gwiezdnych wojnach".
Śmiech Jokera od razu zdradza jednak jego psychiczną niestabilność – ta postać naprawdę chcę po prostu patrzeć, jak świat płonie. Natomiast śmiech Zbigniewa Ziobry sugeruje coś zupełnie innego – to zakamuflowana pycha kogoś, kto dokładnie wie, co robi.
Śmiech nie z tego świata
Popkultura oferuje nam niesamowicie obfitą galerię złoczyńców ze śmiechem, który pozostaje w pamięci na długie lata. Wśród nich nie brakuje też istot, które nie pochodzą z naszej planety. Tak, kosmici też mają emocje. Nawet ci źli, którzy przylatują na Ziemię, by polować na ludzi.
Doskonałym tego przykładem jest łowca z głów z filmu "Predator" z 1987 roku (jednego z najlepszych filmów akcji sci-fi w historii. Fakt, nie opinia).
W jednej ze scen widzowie mogą usłyszeć mrożący krew w żyłach donośny śmiech ciężko rannego kosmity (tak naprawdę to ta rasa nazywa się "Yautja", ale nie każcie mi zaczynać z moją nerdową wiedzą, bo skończę pisanie tego tekstu za kilka lat).
Dzieje się to na chwilę przed [SPOILER] uruchomieniem w swojej zbroi systemu autodestrukcji, dzięki czemu pożegna się z tym światem.
Śmiech pokonanego i upokorzonego potwora rzeczywiście plasuje się blisko śmiechu polskiego ministra sprawiedliwości. Na jego niekorzyść działa jednak fakt, że zdecydowanie za długo się rozkręca, a wykonanie Ziobry powinno być nagłe i niespodziewane – jak strzał z Glocka 9x19 mm, którego szef resortu nosił za paskiem.
Polski minister kontra Yautja? 1:0.
Mamy to!
Przez dłuższą chwilę myślałem, że udało mi się znaleźć doskonale złowieszczy śmiech, który może równać się z tym, jaki mogliśmy usłyszeć z sejmowej mównicy. Mowa o scenie z Agentem Smithem, głównym antagonistą z tetralogii "Matrixa".
Warto przypomnieć, że Smith pierwotnie był bytem stworzonym jedynie do ochrony nadrzędnego systemu zniewalającego i eksploatującego ludzkość poprzez utrzymywanie jej w symulacji zwykłego życia.
Wraz z postępującą fabułą Smith postanowił jednak wyrwać się z swojej własnej niewoli i przejąć panowanie nad Matrixem. Zadanie to oczywiście mu się nie udało, a on sam poniósł klęskę...
Śmiech Smitha rzeczywiście spełnia wszelkie standardy "złowieszczości", jednak to nie on powinien zdobyć laur zwycięzcy.
W ostatniej chwili przypomniałem sobie bowiem śmiech, którego nie tylko tembr pasuje do głosu Zbigniewa Ziobry, ale jego intensywność przywodzi na myśl polityczną nieustępliwość i zajadłość polityka.
To śmiech kogoś, kto chciałby rządzić światem, ale zadowoli się też wielkimi pieniędzmi i wpływami. Dlatego tylko uważam, że jedynie śmiech Doktora Zło z filmów o przygodach Austina Powersa może dorównać temu, jak śmieje się Ziobro.
Całe szczęście, że to postać fikcyjna i obaj panowie nie mogą połączyć sił.