Oglądanie porno w pracy? Przecież to nienormalne i chore! Tak pomyśli większość osób. Reszta się... zarumieni. Okazuje się bowiem, że coś tak niedorzecznego nie jest wcale ewenementem. Zapytaliśmy ludzi, którzy to robią, dlaczego właściwie to robią.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zdarzało mi się oglądać porno w pracy – oczywiście w celach zawodowych. Pierwsze co przychodzi mi do głowy, to filmy erotyczne z covidem w roli głównej, które zaczęły "wirusowo" powstawać zaraz na początku pandemii. Musiałem obejrzeć chociaż fragmenty, by wiedzieć, o czym pisze. I porobić screeny.
Co piąta osoba ogląda porno w pracy? Pandemiczne home office mogło mieć na to wpływ
To właśnie pandemia mogła wpłynąć na rozpowszechnienie zjawiska, o którym jest ten artykuł. Wielu osób poszło na home office i w nim zostało. Oglądanie porno w pracy więc nigdy nie było tak, hmmm, łatwe. Takie zresztą są hipotezy wynikające z najnowszego badania przeprowadzonego w Wielkiej Brytanii.
Ofcom (organ państwowy w UK kontrolujący i nadzorujący rynek mediów i telekomunikacji) ustalił na próbie niemal 14 mln osób, że 21 procent z nich ogląda pornografię między 9 a 17:30 (średnio przez 55 minut). To typowe godziny pracy, więc wnioski nasuwają się same.
Badacze nie są tylko przekonani, czy może to mieć związek z pandemią i rosnącą popularnością pracy zdalnej – nie mają do czego porównać, bo nie robili takich ankiet przed 2019 rokiem. Nie da się ukryć, że coś musi być na rzeczy.
Z drugiej strony mamy artykuł o tym zagadnieniu z 2018 roku. Przeczytamy w nim, że np. porno nie oglądają tylko szeregowi pracownicy. "40 proc. specjalistów od bezpieczeństwa IT przyznało, że w ich firmach komputery osób zajmujących kierownicze stanowiska były zainfekowane wirusem z powodu odwiedzania stron pornograficznych" – podaje portal pulsHR.pl.
Skoro co piąta osoba robi to na Wyspach, to postanowiłem przeprowadzić minisondę wśród moich znajomych. I rzeczywiście niektórzy to robią (i ok. 30-latkowie, żonaci). Nie wszyscy, bo nie kumpluję się z sami "zwyrolami", ale faktycznie czasem sobie dogadzają, jednak tylko wtedy, gdy pracują zdalnie.
Praca zdalna ułatwia włączanie filmów erotycznych w pracy. Dla niektórych to wręcz naturalne
"W biurze nigdy tego nie robiłem, tylko w czasie pracy zdalnej. Przed pandemią też, gdy byłem na chorobowym, ale dalej pracowałem. To nie jest normalne? Chyba każdy odczuwa czasem narastające podniecenie i potrzebuje zwyczajnie sobie ulżyć. Tym bardziej, kiedy jest się daleko od najbliższej osoby" – mówi kolega.
"Kiedy czuję napięcie seksualne, odpalam (tutaj podał nazwę strony, ale nie będę robić reklamy – red.) i biję konia do jakichś POV (filmy nagrywane z "oczu" bohatera – red.). Lubię sobie czasem tak palnąć w jajo. Uważam, że to najzwyczajniejsza rzecz na świecie" – zapewnia.
Podobnego zdania jest drugi kolega (zakładam, że jest w tym sporo ironii). "Pytanie o oglądanie porno w trakcie pracy zdalnej wydaje się pytaniem retorycznym: oczywiście, że tak. Pytanie o oglądanie porno w biurze również, ma tylko bardziej partyzancki charakter. Przenosi się też raczej na inne nośniki: bardziej mobile niż desktop. Komórkę wygodniej wziąć ze sobą do łazienki" – zauważa.
Zapytałem też bliską znajomą, czy miała kiedyś taki epizod i nie zawiodłem się. "Tak, ale broń Boże w biurze na służbowym laptopie. Kiedyś na samym początku tego jak zaczęłam home office, nudziło mi się, bo nie miałam wtedy dużo obowiązków, więc włączyłam sobie film porno z nudów. To był tylko jeden jedyny raz i do tej pory jednak czuję wstyd" – żali się.
Nuda to również pretekst do TEGO w życiu kolejnego znajomego. "To jest taki efekt 'spuszczenia ze smyczy'. Są momenty, że jestem z robotą do przodu. Nie ma co robić, ale trzeba być w razie czego przy kompie. Najgorzej jak właśnie jest taki luz w pracy i jeszcze np. nie ma nikogo w domu przez kilka dni poza mną. To aż człowiek chce się 'rozerwać'. Dodatkowo mam często do czynienia z bankami zdjęć i filmów, a jestem z tych gości, że widzi kawałek cycka i nie może sobie odmówić chwilki przyjemności" – wyznaje.
Ile osób, tyle powodów oglądania porno w pracy. To z pewnością nie przejściowa "moda"
Jednak są i takie osoby, które robią to dosłownie w biurze. "Kiedyś mój znajomy przestał lubić swoją pracę, bo czuł się niedoceniany. Na wieczornych zmianach, kiedy nie było już nikogo w biurze, chodził do gabinetu szefowej i tam oglądał porno, bo mógł się zamknąć. Zaczął to robić i po jakichś dwóch miesiącach go zwolnili. Śmiał się, że może tam były kamery i to dlatego, bo nikt go nie nakrył osobiście" – opowiada mi jeszcze inna osoba.
We wspomnianym wyżej artykule seksuolożka Małgorzata Pogorzelska wyjaśnia, że ludzie robią to też w siedzibie firmy, bo np. w domu mają rodzinę i po prostu nie ma komfortowych warunków. Może to też mieć związek z samym charakterem pracy. Nie zawsze powodem jest rozładowanie napięcia seksualnego, ale emocjonalnego. Jedni zajadają stres, a inni... włączają filmy 18+.
"Pornografia jest sposobem, aby szybko, bez opuszczania pokoju, obniżyć lęk, rozładować stres, słowem: poczuć się lepiej, aby móc działać dalej. Im dłużej trwa taka forma radzenia sobie z napięciem, tym wzorzec ten staje się silniejszy, a niedługo potem osoba nabywa przekonania, że jest to jedyny skuteczny, a więc i jedyny możliwy sposób, aby funkcjonować" – mówi i ostrzega przed niebezpieczeństwem wpadnięcia w błędne koło.
Powody mogą być ekstremalnie różne – tak jak przy zwyczajnym odpalaniu pornoli. Od typowych potrzeb, przez nudę i stres, po zemstę. Od lockdownów minęło już sporo czasu, a ludzie dalej to robią. Chyba nawet WHO i Bill Gates nie spodziewali się, że jednym ze skutków ubocznych covida będzie "epidemia" oglądania porno w pracy.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.