Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy dotyczącą handlu w niedziele – poinformowała w poniedziałek prezydencka minister Małgorzata Paprocka. To oznacza, że jeśli Wigilia przypada na niedzielę, tego dnia będzie obowiązywał zakaz handlu. Wcześniej w przepisach pojawiło się spore zamieszanie, które sprowokowali politycy PiS.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pierwotnie politycy Prawa i Sprawiedliwości zapisali w kalendarzu, że w grudniu będą dwie niedziele handlowe – 17 i 24 grudnia. Druga data to Wigilia i tego dnia sklepy miały być otwarte, ale tylko do godz. 14:00.
Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy ws. niedzieli handlowej
To wywołało spore poruszenie, przede wszystkim wśród przedsiębiorców i pracowników. Były już minister rozwoju Waldemar Buda jeszcze w czerwcu obiecywał natomiast, że w tym roku Wigilia nie będzie pracująca. Nie zdążył jednak przygotować przed wyborami projektu ustawy, który Sejm mógł uchwalić w wakacje.
Czytaj także:
W ubiegłym tygodniu posłowie ponownie pochylili się nad tą kwestią i w końcu przegłosowali zmiany. Swoje projekty o zakazie handlu w Wigilię zgłosiły PiS i Trzecia Droga. Oba zakładały dzień wolny 24 grudnia. Ostatecznie pod obrady trafił projekt Polski 2050, partii marszałka Sejmu Szymona Hołowni.
W poniedziałek podpis pod nowelizacją ustawy złożył natomiast Andrzej Duda. Poinformowała o tym Polską Agencję Prasową prezydencka minister Małgorzata Paprocka, na którą powołuje się Onet.
Nowe przepisy oznaczają, że każda Wigilia przypadająca w niedzielę będzie dniem objętym zakazem handlu. Dwie niedziele poprzedzające to święto będą natomiast niedzielami handlowymi. W tym roku będzie to 10 i 17 grudnia.
Mówiła też o "laickim państwie". – W świeckim państwie to rynek, potrzeby konsumentów i autonomiczne decyzje pracowników o tym, czy chcą w niedzielę więcej zarobić, powinny decydować o tym, kiedy sklepy będą otwarte. Nie może być tak, że 23 tys. pracowników jednej korporacji (księży – red.), żeby ta garstka samotnych mężczyzn miała decydować o tym, jak 38 mln obywatelek i obywateli ma spędzać weekend – stwierdziła Klaudia Jachira.
Na jej słowa zareagował Adrian Zandberg. Współprzewodniczący Lewicy Razem był nieco innego zdania. – Pani posłanko, w świeckim państwie decyzje o regułach, którymi rządzi się rynek pracy, podejmuje demokratyczny Sejm. Gdyby podejmował je rynek, a nie demokratyczny Sejm, nie byłaby to demokracja, tylko rynkowa dyktatura – zwrócił się do Jachiry.