Sytuacja wydarzyła się w Mińsku Mazowieckim. Siedmioletni chłopiec, który zrozpaczony wybiegł na ulicę w poszukiwaniu pomocy, miał szczęście, że usłyszał go akurat policjant. Funkcjonariusz pobiegł do mieszkania chłopca, gdzie jego matka została zaatakowana.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Trudno wyobrazić sobie przerażenie 7-latka, który ogląda własną matkę bitą przez oprawcę. Chłopiec z Mińska Mazowieckiego na ten widok wybiegł z domu i to po to, by wrócić z pomocą. Dziecko wybiegło na ulicę i wołało o pomoc. Krzyki chłopca słychać było w pobliskiej restauracji, gdzie przebywał policjant po służbie.
Jak poinformowała w rozmowie z TVN24 Elżbieta Zagórska z Komendy Powiatowej Policji w Mińsku Mazowieckim, do zdarzenia doszło jeszcze w listopadzie. Policjant był już po pracy, w swoim czasie wolnym i znajdował się w jednej z restauracji na terenie miasta. Usłyszał wołanie o pomoc dochodzące z ulicy.
W tej sytuacji funkcjonariusz, wraz z pracownikiem lokalu gastronomicznego, udali się z chłopcem do mieszkania dziecka. – Na klatce schodowej w bloku siedmiolatek wskazał zbiegającego z góry mężczyznę jako osobę, która miała stosować przemoc wobec jego mamy. Policjant wraz z pracownikiem restauracji obezwładnili i ujęli 35-latka – dodała policjantka.
Wskazany przez chłopca mężczyzna został przewieziony na komendę. Matka 7-latka trafiła do szpitala z powodu obrażeń, a dziecko zostało przekazane babci pod opiekę. Napastnik, który również był mieszkańcem Mińska Mazowieckiego, usłyszał zarzuty kierowania gróźb karalnych oraz używania przemocy, uszkodzenia ciała 37-latki i naruszenia miru domowego.
Jak przekazała dalej policjantka, mężczyzna przyznał się do zarzucanych mu czynów. Decyzją sądu został tymczasowo aresztowany. W tej sprawie toczy się postępowanie pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Mińsku Mazowieckim.
Mężczyzna jak z horroru wszedł na salę zabaw
O innej sytuacji z udziałem dzieci, która mogła być niebezpieczna informowaliśmy tego samego dnia w naTemat. W podwarszawskich Ząbkach na salę zabaw dla dzieci "Emotka" wtargnął mężczyzna. Jego zachowanie było co najmniej dziwne. Ubrany był w długi do kostek płaszcz, mocno związany w pasie, czarne skórzane rękawiczki i maskę gazową.
Z tego wydarzenia powstało nagranie, na którym widać, że mężczyzna przygląda się dzieciom, przystawia palec do ust na znak, by opiekunki były cicho, po czym wychodzi, zanim kobiety zdążą w ogóle zareagować. Sprawy takie nie mogą być bagatelizowane dla bezpieczeństwa dzieci i dorosłych obywateli.
Przypomnijmy sprawę 71-letniego Zbysława C., który rzucił się na 5-letniego chłopca na poznańskim Łazarzu. Zabił dziecko, raniąc je nożem, a okoliczni mieszkańcy przez lata opowiadali, że mężczyzna musiał mieć problemy psychiczne, bo wiele razy zachowywał się niepokojąco.
Nie można zapomnieć też o 6-letnim Olku z Gdyni, który został zamordowany przez własnego ojca Grzegorza Borysa, który również miał przejawiać podejrzane zachowania w przeszłości. Czekamy na komentarz w sprawie zamaskowanego mężczyzny od młodszej aspirant Moniki Kaczyńskiej oficer prasowej Komendanta Powiatowego Policji w Wołominie.