Powiedziałam mu, że spałam z 3 facetami, potem przyznałam, że z 15. Teraz on chce się rozstać [LIST]
List czytelniczki
07 grudnia 2023, 13:06·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 07 grudnia 2023, 13:06
"Kiedy powiedziałam partnerowi, z iloma facetami naprawdę spałam, najpierw ucichł, a potem powiedział, że 'on nie zachowywał się tak jak ja'. Zapytałam: 'jak?'. Odpowiedział: 'szanowałem się'. Zatkało mnie" – pisze w liście czytelniczka podpisana jako Karolina. Jej list publikujemy za jej zgodą.
Reklama.
Reklama.
"Dowiedział się, że okłamałam go w kwestii liczby partnerów seksualnych"
"Wszystko zaczęło się od tego, że mój obecny partner na jednej z naszych pierwszych randek zapytał, o to ilu miałam facetów przed nim. Flirtowaliśmy przy lampce wina i weszliśmy na temat tego, czego nigdy byśmy w seksie nie zrobili.
Ale nie potraktowaliśmy tej kwestii na poważnie – może ze wstydu, może z chęci zachowania tajemnic dla siebie. Przy okazji żartów z tego tematu mój partner z uśmiechem zapytał: "no to ilu miałaś tych partnerów seksualnych?".
Nie znaliśmy się wtedy dobrze, dopiero randkowaliśmy, to była chyba czwarta randka i uznałam, że nie chcę się przed nim aż tak zwierzać. Nie wiedziałam, jak zareaguje i nie wiedziałam, co sam robił przede mną, więc odpowiedziałam po prostu: "trzech".
Trzech, bo pomyślałam, że to liczba, do której nie można się przyczepić. Skoro mam 31 lat to raczej jasne, że pierwszy raz mam dawno za sobą, dodatkowo wpisałam sobie na konto dwie relacje seksualne. Tylko dwie. Skłamałam. Ale nie przyszło mi do głowy, że później stanie się to aż tak wielkim problemem.
Temat powrócił, gdy już zostaliśmy parą, dość świeżą, bo byliśmy razem jakieś pół roku i postanowiliśmy na serio porozmawiać o naszych byłych związkach, a dokładnie każdy o jednym, bo na koncie każdy z nas miał wśród mniej poważnych relacji taką wieloletnią, która miała być "tą jedyną".
Zapytał, czy gdy rozstałam się ze swoim licealnym chłopakiem, nie miałam ochoty rzucić się w wir romansów. Odpowiedziałam, że miałam wtedy więcej relacji, ale "bardziej z ciekawości".
Gdy zapytał, czy poza nim tylko dwie, odpowiedziałam tym razem zgodnie z prawdą, że było ich trochę więcej. Partner nie wyglądał na rozczarowanego, ale powtórzył pytanie "ilu?". Dodał, że jemu też zdarzył się ons (one night stand tzn. jednorazowy seks – red.) i żebym po prostu powiedziała, zamiast się wstydzić.
"Mogłam skłamać"
Ponieważ bardzo długo i uparcie przekonywał mnie, że to nie wpłynie w żaden sposób na nasze relacje, w końcu powiedziałam. Odpowiedź brzmiała: piętnastu. Partner na początku zaczął się śmiać i zapytał, czy żartuję.
Odpowiedziałam, że nie, ale poczułam już wtedy, że był to błąd. Tylko że było za późno na wycofanie się, poza tym nie chciałam iść w kolejne kłamstwo. Prawdę powiedziałam, bo po kłamstwie na randce miałam wyrzuty sumienia.
Powiedział najpierw suchym tonem: "tego się po tobie nie spodziewałem". Potem zaczął dopytywać "jak to w ogóle możliwe?". Już wtedy poczułam się upokorzona, bo zabrzmiało to, jakbym zrobiła mu jakąś krzywdę. Byłam zdenerwowana, nie chciałam już tłumaczyć się z tego tematu, ale nie dawał za wygraną.
Użył nawet zdania: "skoro nadal jestem z tobą, mam prawo wiedzieć". Zmroziło mnie słowo "nadal". Wyjaśniłam mu, jak doszło do tych relacji i podkreśliłam, że nigdy nie byłam nie fair wobec osób, z którymi miałam związek. To nic nie dało, on po prostu był na mnie zły, obrażony. Mnie już ta rozmowa bardzo stresowała. Potraktował mnie, jak kochankę przyłapaną na zdradzie, wypytywał o szczegóły, czułam się jak na przesłuchaniu.
Najpierw ucichł, a potem powiedział, że: "on nie zachowywał się tak jak ja". Zapytałam: "jak?". Odpowiedział: "szanowałem się". Zatkało mnie. Nie sądziłam, że on może w takich kategoriach o mnie myśleć. Wściekłam się i zapytałam, czy może nie doda czegoś w stylu: "klucz, który otwiera wiele kłódek, jest świetny, ale kłódka, którą da się otworzyć każdym kluczem, jest do niczego".
Odpowiedział, żebym nie robiła z siebie ofiary, bo to ja mam więcej partnerów seksualnych niż on partnerek. W pewnym momencie uznał, że "nie wie, co ma dalej robić". Początkowo nie zrozumiałam, ale on zaczął zastanawiać się nad naszym rozstaniem.
Nie mogłam w to uwierzyć i zapytałam, jakim prawem ocenia mnie na podstawie mojej przeszłości. Czy to jest naprawdę tak ważne? Jak może nie doceniać tego, co robię dla niego na co dzień?
Zapytałam, jakie to ma znaczenie dzisiaj, a on odpowiedział, że nie wie, czy może mi ufać. To zabolało mnie chyba najbardziej z całej rozmowy. Nigdy nie zdradziłam nikogo, a w ten związek byłam naprawdę zaangażowana. A on praktycznie zarzucił mi niewierność.
Ja mam już dość przepraszania, dość usprawiedliwiania się, on nie ma prawa odkopywać tego wszystkiego. Z drugiej strony czuję, że to też moja wina, że może jakbym powiedziała mu od razu, nie poczułby się zdradzony.
A sytuacji nie da się "naprawić", bo przecież nie wymażę swojej przeszłości. A czy musiałam mu opowiadać o całym życiu ze szczegółami, czy nie mogłam zostawić czegoś dla siebie, czegoś, czego się wstydziłam? Raz mówi, że chodzi mu o fakt, że liczbę na początku zataiłam, raz, że ta liczba "o czymś świadczy".
On teraz chce się rozstać. Nawet jeśli uda mi się to uratować, to dobrze wiem, że on przy każdej nadarzającej się okazji będzie mi wypominał liczbę moich kochanków. Ten temat nigdy nie skończy się dobrze. Chciałam tylko przestrzec inne dziewczyny – wasz partner nie ma prawa mieć o to pretensji, ale może lepiej nie mówcie prawdy, która zaboli. Dziś powiedziałabym liczbę 2-3".