Po wtorkowym exposé Donalda Tuska na mównicę wyszedł Mariusz Błaszczak nazywając wykorzystanie listu samobójcy dla usprawiedliwienia swojej polityki "najpodlejszym, co można zrobić". Skomentował też informację, że nowy szef polskiego rządu jedzie z pilną wizytą do Brukseli.
Reklama.
Reklama.
Po wczorajszym wystąpieniu Jarosława Kaczyńskiego, który nazwał Donalda Tuska "niemieckim agentem", dzisiejsza wypowiedź Błaszczaka nie dziwi. Jak powiedział po prezentacji przez nowego premiera składu swojego rządu, jest jasne, po co Tusk jedzie do Brukseli.
– Wiecie dlaczego Donald Tusk tak spieszy się jutro na spotkanie z niemiecką polityk Ursulą von der Leyen, przewodniczącą KE? Po to, aby zameldować: "jawohl, zadanie wykonane" – stwierdził Mariusz Błaszczak w Sejmie.
Przypomnijmy, że tuż po poniedziałkowym wyborze Donalda Tuska na premiera, ten wygłosił krótką mowę. W trakcie wystąpienia odniósł się do obraźliwych komentarzy na swój temat i zwrócił się do Jarosława Kaczyńskiego.
– Jestem to winny obu moim dziadkom, dedykuję to panu prezesowi, słyszałem "do Berlina", "fur Deutschland". Tę płytę nagrał Jacek Kurski. Twój brat mówił, że nie widział takiego łajdaka jak Kurski, po tym, co zrobił. Dlatego chciałem to zwycięstwo dedykować obu moim dziadkom – powiedział.
– Obaj byli polskimi kolejarzami w wolnym mieście Gdańsk. Relikwią w moim domu do dziś jest Żywnościowa Karta Polaka, którą w Gdańsku miało kilkaset osób, bo nikt więcej nie odważył się być Polakiem w czasach okupacji – dodał.
– Obaj spędzili wojnę w obozach koncentracyjnych. Kiedy 90 proc. ludzi uciekło z Gdańska i wybrali Niemcy, to spośród tych kilku tysięcy, co zostali, to byli moi dziadkowie. Józef Tusk i Franciszek Dawidowski – kontynuował.
Niedługo później na mównicy pojawił się Jarosław Kaczyński. – Jest taki tryb jak ktoś kogoś obraża. Ja nie wiem, kim byli pana dziadkowie. Ale wiem jedno. Pan jest niemieckim agentem. Po prostu niemieckim agentem – powiedział, wywołując oburzenie na sali.
Tusk odczytał manifest Szczęsnego
– Wynoszenie aktu samobójstwa popełnionego w takich okolicznościach do czynu bohaterskiego to najniższe zagranie, jakie można sobie wyobrazić – powiedział we wtorek Mariusz Błaszczak. – Pan nie ma skrupułów, ale też jest Pan nieuczciwy.
Poseł PiS odczytał też list innego samobójcy - mężczyzny, który w 2011 r. podpalił się przed kancelarią Donalda Tuska.
Słowa Błaszczaka były odpowiedzią na exposé Tuska, w którym wspomniał "wszystkie ofiara przemocy, pogardy, nienawiści i konfliktu" z minionych lat. W tym kontekście mówił on m.in. o Piotrze Szczęsnym, który dokonał aktu samopodpalenia w proteście przeciwko działaniom PiS i zamordowanym na tle politycznym prezydencie Gdańska Pawle Adamowiczu.
Morawiecki wypadł lepiej?
We wtorkowym wystąpieniu Mariusz Błaszczak nie omieszkał porównać wczorajszego exposé Mateusza Morawieckiego do tego, które dziś wygłosił Donald Tusk. Zdaniem polityka, w słowach byłego już premiera było więcej konkretów. – Kiedy premier z PiS wchodził na mównicę, wiedzieliśmy, że dotrzyma tego, o czym powie – mówił.
– Dla Tuska polskość to nienormalność, a Sejm to miejsce cierpienia. PiS zawsze przedstawiało konkretny program, który był zawsze realizowany – dodał.