W UE czuć, że w Polsce jest inna władza, to bez dwóch zdań. Widać to nawet po każdym zdjęciu z ostatniego szczytu Rady Europejskiej. – Zdecydowanie jest inaczej. W każdej sytuacji, również w tych nieformalnych, na korytarzach – mówi europoseł Andrzej Halicki. Ale coraz mocniej widać też jak bardzo Viktor Orbán zostaje sam. A szantaż staje się jego narzędziem. – Po raz trzeci w historii najnowszej Węgry wybierają fatalną stronę i będą za to płaciły – komentuje Janusz Lewandowski, były unijny komisarz. Czego teraz spodziewać się po Orbánie?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wystarczyło kilka dni nowego rządu, by polscy politycy odczuli zmianę w UE. W tym czasie, jak wymienia europoseł Andrzej Halicki, ze strony Polski pojawiły się m.in.: formalne wnioski, podpisane dokumenty, akt wykonawczy, żeby uruchamiać środki europejskie, ale też uchwała rządu ws. przystąpienia do Prokuratury Europejskiej, deklaracja o wykonywaniu orzeczeń TSUE...
– To nie są tylko deklaracje, to są pierwsze kroki. Adam Bodnar podpisał wniosek o przystąpieniu do Prokuratury Europejskiej w pierwszej godzinie urzędowania. To buduje wiarygodność i przekonanie, że Polska rzeczywiście włącza się w rozwiązywanie kwestii trudnych, ale jako zupełnie inny podmiot. Nie kłopot dla Europy, a nadzieja i partner – podkreśla.
Janusz Lewandowski, były komisarz UE ds. budżetu: – Orbán został sam. Po raz trzeci w historii najnowszej Węgry wybierają fatalną stronę i będą za to płaciły.
– Pierwszy raz wybrały Państwa Osi w czasie I wojny światowej, co skutkowało okrojonym państwem po Traktacie w Trianon. W II wojnie światowej stronnictwo z Niemcami kosztowało ich nie tylko ofiary na froncie wschodnim, ale też pozbawiło jakichkolwiek szans do pretensji regionalnych. Po raz trzeci kraj, z którym byliśmy bardzo zaprzyjaźnieni, wybiera los historyczny fatalnie – mówi naTemat o obecnej pozycji Orbána i Węgier w UE.
– W kwestii akcesji Ukrainy i Mołdawii jednomyślność została utrzymana, Orbán nie zatrzymał tego procesu. Wyszedł na ten moment, dosyć symbolicznie uznając w tym wypadku swoją bezsilność. To ma charakter demonstracyjny, ale też pokazuje jego słabość i samotność – wskazuje Andrzej Halicki.
Kto w ogóle Orbánowi jeszcze został?
Kim są sojusznicy Orbána
W tym kontekście "Politico" pisało niedawno o potencjale Austrii, gdzie coraz mocniej do głosu dochodzi Wolnościowa Partia Austrii. Pojawiło się nawet określenie: "Oto powstają z grobu Austro-Węgry".
"Niezależnie od tego, czy chodzi o Ukrainę, Rosję, czy nawet konflikt Izrael-Hamas, w kręgach UE panuje wrażenie, że Austria i Węgry tworzą wspólny front przeciwko Brukseli. Choć obawy dotyczące wskrzeszenia dawnego braterstwa są przedwczesne, istnieją powody do niepokoju" – napisano. Zaznaczając jednak, że w prywatnych rozmowach przedstawiciele austriackiego rządu niechętnie odnoszą się do tych porównań, a Orbána uważają za autorytarnego przywódcę.
Można też stwierdzić, że Orbánowi został premier Słowacji Robert Fico, populista, którego euroentuzjastą trudno nazwać i którego rząd kilka tygodni temu zatwierdził koniec pomocy wojskowej dla Ukrainy.
– Fico nie będzie tworzył z nim sojuszu – ucina jednak spekulacje o możliwej przyjaźni Andrzej Halicki.
– To widać. Fico już wyraźnie mówi, że Ukraina na pewno potrzebuje pomocy. Nie tworzył żadnych tego typu problemów, kiedy był wniosek o rozpoczęcie procesu akcesyjnego, uczestniczy również w finansowym projekcie. Myślę, że nikt nie chce się wdawać w sojusz z kimś, kto naraża bezpieczeństwo Europy jako wspólnoty. Bo Orbán stanął wprost po stronie Putina. Najbardziej z jego działań cieszy się Putin. Wewnątrz UE nie widzę takich partnerów – komentuje.
Kilka dni temu były dyplomata i ekspert ds. Węgier, prof. Bogdan Góralczyk, wskazywał nam inne potencjalne powody zadowolenia Orbana na arenie międzynarodowej. Przypomniał, że niedawno w Holandii wygrał wybory Geert Wilders. – To jego przyjaciel, blisko związany z Węgrami. Od połowy lat 90. ma żonę Węgierkę. Bardzo często jest na Węgrzech. Znają się też z Orbánem prywatnie – mówił.
Jest też prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan. Donald Trump, na którego zwycięstwo Orban czeka. I, rzecz jasna, Putin.
Ale UE to co innego. Rasa Juknevičienė, litewska europosłanka dopiero co zaapelowała do KE, by zawiesić Orbána w prawie głosu. – Nasi prawnicy muszą znaleźć legalny sposób na to, by zatrzymać destrukcję z zewnątrz i od środka. Dla kogo pracuje Orbán? Dla Putina. Dlaczego UE nic nie robi, by go powstrzymać? Nie widzicie, jak UE jest niszczona od wewnątrz? – przemawiała.
Ile więc Orbán jest w stanie ugrać tu w pojedynkę? Chwilę po głosowaniach w sprawie Ukrainy, Węgrzy dodatkowo zaczęli grozić wetem wobec wejścia Bułgarii do strefy Schengen, jeśli rząd w Sofii nie zniesie podatku od tranzytu rosyjskiego gazu.
"W UE Orbán niewiele ugra"
– Orbán tym różni się od Kaczyńskiego, że miał podwójny język. Inaczej rozmawiał w Brukseli, a inną propagandę budował na Węgrzech. U nas było to dość prymitywnie ujednolicone. Pod tym względem Orbán był o wiele bardziej skuteczny. Ale moim zdaniem ta skuteczność się skończyła. Węgry blokujące nie są krajem wygrywającym. Nie mają takiego nadęcia suwerennościowo-żałosnego jak Polska Kaczyńskiego. Ale też stracili w Kaczyńskim partnera do takich rozgrywek – wskazuje.
Dlatego twierdzi, że w UE Orbán niewiele ugra.
– Może szantażować. Bardzo nie chciałbym, żeby ten szantaż był skuteczny, bo zachęci innych szantażystów. Już w tej chwili nie Polskę, która też miała ochotę na szantaże i weta. Będę zwolennikiem tego, by nie ulegać szantażowi. Wiem jakie to trudne, bo potrzebna jest rewizja budżetu, aby skomponować instrument dla Ukrainy wart 50 mld euro. Ale może w końcu Węgrzy zrozumieją, jak szkodliwa jest tego typu pozycja dla ich własnych interesów – mówi europoseł.
Weto Orbána, czy wyjście z sali na czas głosowania, na Węgrzech pewnie miało być odebrane jako pokaz siły przywódcy. Taki wydźwięk mają też groźby wobec Bułgarii. Jak jest odbierane na zewnątrz, wszyscy wiemy.
– On gra na nucie odzyskania wielkości. To jego podstawowe narzędzie mobilizowania Węgrów. Z niezrozumiałych powodów jest silny budowaniem tej megalomanii po Trianon. Budapeszt przegrał, stolica jest dla niego stracona. On żyje podnoszeniem ambicji prowincji węgierskiej, tam ma tak silną pozycję – wskazuje Janusz Lewandowski.
W kwestii Ukrainy na forum UE przewiduje: – Wydaje mi się, że będzie zmuszony do tego, żeby odpuścić.
Andrzej Halicki uważa, że UE znajdzie tu na Orbána sposób.
– Myślę, że szantażem Orbán dziś niczego nie uzyska. To widać. Nie zablokuje szybkiej i skutecznej pomocy finansowej dla Ukrainy. Mechanizm jest określony. Jest tylko pytanie, w jaki sposób zostanie uruchomiony. Jeżeli na szczycie nie osiągnięto jednomyślności, to zostanie zastosowany by-pass. A to znaczy, że to ominie Orbána. Wcześniej były już takie projekty, kiedy Morawiecki próbował wetem naruszać konstrukcję budżetową – mówi.
– Polski przykład pokazuje, to pobłażanie wobec Orbána lata temu nigdy nie może się powtórzyć. W żadnym przypadku. Orbána nie może liczyć na taryfę ulgową, gdy pojawiają się wątpliwości natury prawnej czy konstytucyjnej – podkreśla.
W co zatem gra Orbán i po co mu to wszystko? Na czym mu zależy?
"Próbuje stworzyć wrażenie, że jest silny czy skuteczny"
– Na środkach europejskich. Sytuacja gospodarcza na Węgrzech jest zła. Ale po to, by je osiągnąć, Orbán musi zmienić strategię – mówi Andrzej Halicki.
Sam Orbán – w rozmowie z węgierskim radiem – stwierdził, że decyzja o blokadzie unijnej pomocy wynika z tego, że Węgry muszą mieć pewność, że otrzymają środki, które należą się im z budżetu UE.
– Zawsze mówiłem, że jeśli ktoś chce modyfikować budżet, a oni chcą, będzie to szansa dla Węgier, by postawić sprawę jasno, że musimy otrzymać to, do czego jesteśmy uprawnieni. Nie połowę tego lub jedną czwartą – cytowały jego słowa polskie media.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
A poza tym?
– Zależy mu na utrzymaniu władzy. Na graniu nutą wielkości dawnych, imperialnych, Węgier. Nostalgia za wielkimi Węgrami to główny wątek. Nasiąkł tym i stara się, by rodacy też nasiąkli. Nic pożytecznego z tego nie wyniknie dla samych Węgrów – mówi Janusz Lewandowski.
Oprócz megalomanii wskazuje też na względy pragmatyczne związków Węgier z Rosją: – To cena i dostawy surowców. Orbán zapewnił sobie wyłom w embargu UE na rosyjską ropę – dostawy drogą lądową do rafinerii Moll, z czego dla swoich rafinerii czeskich korzysta również Orlen. Tak samo, jak kredyty na rozbudowę elektrowni atomowej Paks.
Czego więc teraz się po nim spodziewać?
– Trudno w tej chwili przewidzieć, bo to jest spryciarz. Kiedyś przemiły, sympatyczny, człowiek, z którym grało się w piłkę nad Balatonem. Nieźle grał. Strzelił nam gola ze spalonego, który uznał sędzia. Wygraliśmy wtedy – wspomina Janusz Lewandowski.
Przypomina, że Orbán był kiedyś bardzo proeuropejski: – To przedziwny los człowieka, który z Europejczyka zmienia się w dość ponurego gracza. I podłego w warunkach wojny z Ukrainą.
Nie chcąc być wprost uzależnionym od Putina, tak żeby można było go nazywać wprost nie tylko sojusznikiem, ale i agentem Putina w Europie, musi zachowywać się dużo bardziej racjonalnie, nawet jeżeli jest w tym wypadku bardzo egoistyczny i próbuje szantażem stworzyć wrażenie, że jest silny czy skuteczny. Musi zmienić strategię.