W czwartek wieczorem na sali plenarnej pojawili się Mariusz Kamiński oraz Maciej Wąsik. Było to zaskoczenie, ponieważ posłowie Prawa i Sprawiedliwości zostali skazani na dwa lata pozbawienia wolności, więc marszałek Sejmu wygasił ich mandaty. Wiceprezes PiS nic sobie jednak z tego nie robi. Co więcej, na środku parlamentu pokazał tzw. gest Kozakiewicza.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Kamiński w Sejmie. Pokazał posłom gest Kozakiewicza
"Bez komentarza…" – napisał nowy szef MAP Borys Budka, który pokazał u siebie zdjęcie byłego szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego wykonującego obraźliwy "gest Kozakiewicza". W Polsce tak nazywamy zachowanie wywodzące się od francuskiego "bras d’honneur". Gest w cywilizowanym świecie jest obsceniczny i bardzo obraźliwy w swej wymowie poprzez nawiązanie do fallusa.
Przypomnijmy, że w czwartek wieczorem na sali plenarnej pojawił się nie tylko Mariusz Kamiński, ale i Maciej Wąsik. Zostali przywitani brawami przez posłów PiS. Ich obecność była jednak zaskoczeniem, gdyż wcześniej marszałek Sejmu Szymon Hołownia zdecydował, że podpisze dokumenty wygaszające ich mandaty.
– Podpisałem postanowienie o wygaszeniu ich mandatów, dołączając do niego list proszący o powstrzymanie się panów posłów od wykonywania obowiązków posłów – powiedział na ich widok Hołownia.
I dodał: – Z przykrością muszę odnotować, że nie odnieśliście pozytywnie do mojej prośby, ale wszystko jest zgodne z prawem i następne czynności będą podejmowane po uzyskaniu stanowiska Sądu Najwyższego.
Sąd Okręgowy w Warszawie wydał w środę wyrok ws. działań Mariusza Kamińskiego oraz Macieja Wąsika w tzw. aferze gruntowej z 2007 roku. Politycy PiS zostali skazani na dwa lata pozbawienia wolności.
Andrzej Duda interweniował w tej sprawie, pisząc trzeci już list do marszałka Sejmu. Poinformował w nim, że cały czas obowiązuje akt łaski wydany w 2015 roku. Innego zdania jest jednak Sąd Najwyższy.
– Chcemy powiedzieć państwu jasno, że to, co się tam wydarzyło, nie było żadnym procesem, to było kompletne bezprawie, a efekt końcowy jest wielką kompromitacją wymiaru sprawiedliwości – powiedział Kamiński.
– Ten wyrok, którego nie uznajemy i uważamy, że nie ma podstaw do wygaszenia nam mandatów, tak naprawdę jest to wyrok godny pogardy, wpisujący się politycznie w to, co dzieje się w tej chwili politycznie w naszym kraju – dodał.
Mariusz Kamiński kierował wówczas Centralnym Biurem Antykorupcyjnym, które rozpoczęło prowokację mającą zakończyć się wręczeniem kontrolowanej łapówki za odrolnienie działki w Muntowie. Do jej wręczenia ostatecznie nie doszło z powodu przecieku demaskującego akcję.
Afera gruntowa na niwie politycznej zakończyła się dymisją wicepremiera Andrzeja Leppera. Ostatecznie przyczyniła się do rozpadu koalicji PiS, Ligii Polskich Rodzin i Samoobrony.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.