Donald Tusk spóźnił się pół godziny na posiedzenie Rady Ministrów, które zwołał na poświąteczną środę 27 grudnia. Jaki był powód? Wyjaśnienie szefa rządu zarejestrowały kamery, których operatorzy mogli sfilmować przywitanie członków nowego gabinetu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jako przyczynę spóźnienia premier Donald Tusk podał konsekwencje ostatniego ruchu prezydenta Andrzeja Dudy.
– Dziękuję za cierpliwość paniom i panom ministrom, ale jak zauważyliście parę dni temu, mieliśmy do rozstrzygnięcia nowe kwestie związane z wetem pana prezydenta wobec ustawy okołobudżetowej – powiedział premier Tusk, zanim operatorzy kamer zostali poproszeni o opuszczenie pomieszczenia, w którym odbywało się posiedzenie Rady Ministrów.
Weto prezydenta dla ustawy okołobudżetowej
W sobotę, na dzień przed Wigilią, prezydent Andrzej Duda ogłosił weto dla ustawy okołobudżetowej, która reguluje sposób wydawania pieniędzy z budżetu państwa. Prezydent Duda motywuje swoje działanie depisyzacją mediów publicznych, którą zgodnie z obietnicami wyborczymi zaczął realizować nowy rząd.
Zdaniem głowy państwa i niektórych prawników, niedawna decyzja ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza o powołaniu nowej rady nadzorczej TVP, która z kolei wybrała nowego prezesa Telewizji Polskiej Tomasza Syguta, jest niezgodna z prawem. Dlatego prezydent Duda zawetował ustawę okołobudżetowej, w której zapisano 3 mld zł na TVP. Koalicja Obywatelska w swoich 100 konkretach wyborczych obiecywała, że z tych środków sfinansuje leczenie raka.
Premier Tusk szybko odniósł się do wpisu prezydenta Dudy o wecie. "Poradzimy sobie z tym" – zapewnił zwłaszcza nauczycielki, które na mocy ustawy okołobudżetowej miały dostać podwyżkę. Z kolei prezydent Duda zapowiedział, że od razu po świętach zgłosi swój projekt ustawy okołobudżetowej – pozbawiony 3 mld zł na TVP. I tak też zrobił.
Dlaczego nowy rząd chce dać pieniądze na leczenie raka właśnie ze środków na TVP?
To pokłosie głośnej sytuacji z wyborczego 2020 roku, gdy rządzący wówczas PiS postanowił przeznaczyć prawie 2 mld zł na kontrolowaną przez siebie TVP. Senat, w którym większość miały Koalicja Obywatelska, Lewica, PSL i Polska 2050, odrzucił ten projekt i złożył poprawkę, by te pieniądze przeznaczyć na onkologię.
Na to jednak nie zgodził się PiS, gdy projekt wrócił do Sejmu. Partia Jarosława Kaczyńskiego zdecydowała, że blisko 2 mld zł nie pójdą na leczenie raka, lecz na media rządowe. Właśnie na tym posiedzeniu posłanka PiS Joanna Lichocka, członkini powołanej przez Zjednoczoną Prawicę Rady Mediów Narodowych wywołała skandal, wystawiając środkowy palec (jak później tłumaczyła, drapała się pod okiem).
Sprawę głosowania skomentował wówczas Donald Tusk. "To bardzo subtelna różnica: opozycja chce przeznaczyć dwa miliardy na onkologię, a PiS na nowotwór" – napisał polityk na Twitterze.