Bądźmy szczerzy, chyba każdy chciałby umieć w taki sposób, z opanowaniem i z uśmiechem na twarzy, a nie z grymasem zaciętości, ustawiać do pionu swoich przeciwników. Jeśli i ty należysz do tej grupy, mamy dobrą wiadomość.
Choć wrodzone predyspozycje, rzutki umysł, mądrość, na pewno nie będą tu przeszkadzały, to są zasady, które pomogą górować w dyskusji i których, co najważniejsze, można się nauczyć.
Te zasady opracował, przetestował i dawno temu spisał filozof Arthur Schopenhauer. Mowa o erystyce, czyli sztuce prowadzenia sporów.
Bardzo cenię państwa komentarze i uwagi, natomiast zwracam też uwagę z mojej perspektywy, że stają się odrobinę monotematyczne. Zachęcam do większej oryginalności, pracy intelektualnej. Obrazić też trzeba umieć.
Argumentum ad personam – atak na przeciwnika
Od niego zaczynamy, choć u Schopenhauera to sposób ostatni, bo być może do wdrożenia ostatecznie, gdy czujemy, że zbliża się nasza klęska (choć najlepiej by było w ogóle go nie używać).
Nie ma nic wspólnego z racjonalnymi argumentami. Jest krzywdzący i nie ma wiele wspólnego z kulturalną dyskusją, ale... politycy używają go nader często. I choć da się go zastosować zręcznie, w lekko zawoalowany sposób, to akurat spora część parlamentarzystów woli toporną wersję.
Tu chodzi o atakowanie rozmówcy, umniejszanie mu, ośmieszanie go, uderzając bezpośrednio w niego. Tym na przykład próbował grać Przemysław Czarnek, kiedy określił marszałka Hołownię marszałkiem rotacyjnym.
Te bardziej zawoalowane opcje to choćby podkreślanie niewielkiego doświadczenia przeciwnika w poruszanej kwestii.
Jak można sobie z tym poradzić? Można poprosić o skonkretyzowanie, co rozmówca ma na myśli, niech szczegółowo wyjaśni, jaki to dla niego problem. Można też sięgnąć po ironię, pokazując absurd ataku i swoją wyższość poprzez obojętność na zarzuty, bo przecież nie będziemy wdawać się w dyskusję na takim poziomie, prawda?
Subtelna ironia (granie głupa)
W ten sposób płynnie przechodzimy do tego, co – jak się wydaje – Szymon Hołownia ma opanowane do perfekcji: dystans do samego siebie i ironiczne poczucie humoru.
Nawet jeśli popełnimy błąd, pomylimy się, potrafimy się do tego przyznać, ale w zgrabny i zabawny sposób. Żartując z siebie wytrącamy z ręki rozmówcy argument – nie może się tego chwycić, by próbować nas zdyskredytować.
Przykład? Kiedy Szymon Hołownia się przejęzyczył, zamiast procedować powiedział procesować, co rozbudziło opozycję, szybko wybrnął z sytuacji.
– Czasami słowo "proces" tak ciśnie mi się na usta, że nie mogę się powstrzymać – podsumował.
Z kolei autor "Erystyki" podał taką możliwość wykorzystania subtelnej ironii wobec własnych niekompetencji, jednocześnie sugerując nonsens wypowiedzi drugiej osoby: "To, co pan mówi, przechodzi moje słabe możliwości pojmowania, nie umiem tego zrozumieć"
Wściekły przeciwnik
Spokojny, opanowany rozmówca kontra osoba wściekła, z zaciśniętymi pięściami lub wymachująca dłońmi i wykrzykująca emocjonalne hasła. Kto z tej dwójki wydaje się zwycięzcą? Pytanie oczywiście jest retoryczne.
Ten, kto umie trzymać nerwy na wodzy, najpewniej będzie triumfował. Ten, kto tego nie umie, raczej nie będzie potrafił celnie punktować rywala i sięgać po sprytne techniki.
Jak zatem można rozzłościć rywala, wyprowadzić go z równowagi? Oczywiście można to zrobić zachowując się bezczelnie, ale to nazwałabym raczej chamstwem. Dlatego lepiej robić to z uśmiechem na twarzy, kulturalnie.
Warto tutaj przywołać sceny z sejmowej mównicy, kiedy choćby poseł Suski, Błaszczak lub Macierewicz wymachiwali rękami w kierunku Hołowni, próbując go znieważyć, porównując do np. Jaruzelskiego.
Reakcja marszałka? Ponownie – opanowanie. Opanowanie i riposta, zabawny komentarz, a nawet zgoda na takie określenia, doprowadzające polityków prawicy do białej gorączki.
– Zachowuje się Pan jak marszałek Sejmu w PRL-u – rzucił poseł Suski w kierunku marszałka. – Może mi pan ubliżać, nie rusza mnie to. Do Jaruzelskiego mnie już Pan porównał, czekam, aż znów porówna mnie pan do Hitlera – odpowiedział przewodniczący izby niższej.
Odtrąbienie triumfu
Sam Arthur Schopenhauer twierdził, że to chwyt bezczelny, w przypadku którego przyda się też... silny głos. Mimo iż druga strona dyskusji odpowiada niezgodnie z naszymi oczekiwaniami, przecząc naszej tezie, mimo iż jej wypowiedzi nie wskazują na to, że mamy rację, to i tak ogłaszamy sukces.
Zmiana tematu
Jeśli czujesz, że dyskusja nie idzie po twojej myśli, jeśli przeciwnik "chwycił się jakiejś argumentacji, którą nas pobije, to nie wolno nam dopuścić do tego, aby ją doprowadził do końca".
Zmieniamy temat, odbiegamy od poruszanej kwestii, odwracamy uwagę od tematu, który zdawał się przechylać szalę zwycięstwa na stronę drugiej strony. Trzeba być uważnym i zrobić to wcześniej niż czekać na ostatnią chwilę. My też musimy mieć się na baczności.
Argumnetum ad auditores
Zwracanie się do audytorium, zamiast do oponenta. Od razu podajmy przykład, bo zwłaszcza w tej kadencji Sejmu, gdy dyskusje na sali posiedzeń cieszą się sporą popularnością, o to nie trudno.
Powiedzmy sobie szczerze – tu trzeba uważać na populizm, ale w politycy raczej są do tego skłonni. Chodzi o "odwoływanie się do gustów i upodobań słuchaczy", by pozyskać ich życzliwość.
"Pozyskanie audytorium ma na celu wywarcie presji na oponencie, który nie będzie miał śmiałości przeciwstawić się opiniom grona słuchaczy" – wyjaśniał filozof.
Uogólnienie
Stosując tę technikę trzeba chwycić się argumentu, który da się rozszerzyć, uogólnić. Im ogólniejsze stwierdzenie, tym łatwiej je zaatakować, zdezawuować jego znaczenie.
W dyskusji o dyskusji nie można pominąć innego filozofa, który także zajmował się technikami prowadzenia sporów. Mowa o Polaku Tadeuszu Kotarbińskim.
Kotarbiński przekonywał, że możemy zająć lepszą pozycję w rozmowie, jeśli zabierzemy głos jako ostatni, zapoznając się wcześniej z tym, co do powiedzenia miała ta druga strona.
Jego zdanie warto też już na początku przejąć inicjatywę i tak kierować wymianą zdań, by rozmowa zmierzała w kierunku zgodnym z naszym rozumowaniem.
W erystyce nie ma znaczenia (niestety), czy masz rację, czy też nie. Ważna jest logiczna i przekonująca argumentacja, a to z pewnością pozwoli nam mieć przewagę, o którą tutaj przecież chodzi.
Arthur Schopenhauer podaje 38 sposobów, chwytów i taktyk, których celem jest zwalczanie argumentacji przeciwnika. Nie wszystkie one są uczciwe, ale warto je znać, by umieć radzić sobie w starciu z osobami chcącymi wygrać grając nieczysto.
Ponadto osoba, która kręci, mataczy, kombinuje, oszukuje, czyli zachowuje się nieetycznie, może odtrąbić sukces, ale chwilowy i pozorny. Nawet jeśli wygra jedną konkretną dyskusję, sięgając po nieuczciwe techniki, z których inni zdadzą sobie sprawę, traci zaufanie.
Czytaj także: https://natemat.pl/529894,dryjanska-holownia-odbiera-powage-sejmowi-to-chyba-zart