Wśród wielu opinii na temat nowego marszałka Sejmu, najbardziej fascynująca jest dla mnie ta, że zachowanie Szymona Hołowni nie licuje z powagą Sejmu. Lider Polski 2050 ma być zbyt wyluzowany, uśmiechnięty, a jego riposty niepotrzebne. Nie, nie stałam się fanką Hołowni, tak jak nie jestem fanką żadnego innego polityka – nie zapomnę, co Hołownia pisał o prawie kobiet do aborcji – ale oskarżanie go o robienie show z obrad Sejmu uważam za wyjątkowo zabawne. O ile jeszcze wolno mi tak napisać.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Na początku myślałam, że takie opinie to domena polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy tęsknią za stylem wyścigowego walca, jaki prezentowała wywodząca się z tej formacji była marszałek Elżbieta Witek. Trzeba jej przyznać, że potrafiła zachować powagę, nawet robiąc najbardziej niepoważne rzeczy. Na przykład wtedy, gdy bez żadnego trybu, podpierając się kłamstwami, powtórzyła głosowanie w Sejmie, które jej partia przegrała, by znacjonalizować znienawidzony TVN.
Teraz Elżbieta Witek, wyraźnie rozgoryczona tym, że większość sejmowa nie powierzyła jej stanowiska wicemarszałka Sejmu, krytykuje Szymona Hołownię. – Izba nie służy do robienia show – stwierdziła polityczka w Radiu Maryja. No jasne, Sejm służy przecież do tego, by po 30 sekundach wyłączać posłom mikrofon. Oczywiście posłom innych niż PiS partii. To, drodzy Państwo, jest poważne.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Poważne jest także zapewne dzikie i nielegalne głosowanie budżetu państwa w sali kolumnowej, co swego czasu zarządził poprzednik byłej marszałek Witek, marszałek Marek Kuchciński. Poważne były także miny funkcjonariuszy Straży Marszałkowskiej, którzy na rozkaz PiS siłą nie wpuszczali do niej posłów opozycji.
Poważny wreszcie był poseł Bartłomiej Wróblewski, dziś zatroskany na X o powagę nowego Sejmu, który na polecenie Jarosława Kaczyńskiego dopełnił niezbędnych formalności, by w Trybunale Julii Przyłębskiej zapadł zamówiony przez prezesa PiS wyrok na kobiety: przymus donoszenia uszkodzonej ciąży, czyli zakaz aborcji embriopatologicznej. Sędzia też miała poważny wyraz twarzy, gdy bez żadnego trybu wygłaszała to niepoważne orzeczenie. Przykłady można mnożyć.
Mamtalentyzacja Sejmu?
Jednak narzekania na temat braku powagi Szymona Hołowni słyszę nie tylko z ust polityków PiS, ale i części moich znajomych, którzy zwolennikami partii Jarosława Kaczyńskiego z całą pewnością (i powagą) nie są.
Nie podoba im się to, że atmosfera w Sejmie jest zbyt zrelaksowana. Ich zdaniem Hołownia powinien bardziej skupić się na opanowaniu różnicy pomiędzy "procesowaniem" i "procedowaniem", zamiast na błyskotliwych ripostach. Z tych ostatnich w sumie powinien w ogóle zrezygnować, bo przecież Sejm to nie "Mam Talent!", więc trzeba tam pracować w innym trybie. Godnie. Poważnie. Z co najwyżej lekkim uśmiechem.
Nie zgadzam się z tym poglądem. Tak, marszałek Sejmu powinien być biegły w regulaminie Sejmu, bo to podstawa jego pracy. Przejęzyczenia – rzecz ludzka – Hołownia powinien ograniczyć do minimum, bo pomyłki w parlamencie mogą mieć poważne konsekwencje proceduralne. Jednak obrad nie musi – ba, nie powinien! – prowadzić z grobową miną i głosem tak monotonnym, że mógłby być zapisywany jako lek na bezsenność.
Polski problem: formoza
Polskę od lat toczy lekceważona, ale groźna choroba: formoza. Tak pozwolę sobie nazwać absolutną dominację formy nad treścią, która wypacza nasze życie publiczne. O ile zachowane są pozory powagi, każda inicjatywa, pomysł, projekt, stają się uświęcone. Nadęcie, pompa i marsowe miny maskują treść, która nierzadko jest całkowicie niepoważna, a nawet szkodliwa dla obywatelek i obywateli. Wiele rzeczy wstydliwych, szkodliwych i niekorzystnych dla zwykłych ludzi działo się w parlamencie pod osłoną poważnych min. I nie chodzi tylko o ostatnie osiem lat.
Krokodyle łzy o powadze Sejmu jak dla mnie mogą nawet utworzyć rzekę. Jeśli posłowie PiS – jak wspomniany już Bartłomiej Wróblewski – są tak zatroskani o wizerunek Sejmu, to może niech zaczną od siebie?
Skoro niepoważne, jak twierdzą, jest to, że Hołownia powtarza ich okrzyki kierowane do kolegi wchodzącego na mównicę ("dawaj Zbychu, dawaj!"), to może – nowatorski pomysł – niech po prostu nie krzyczą na sali obrad? Albo niech wręcz nie wrzeszczą, jak były minister Czarnek? Wtedy marszałek nie będzie miał czego powtarzać. No i przydałoby się też nie pokazywać w Sejmie fucka (jak poseł Piotr Pyzik) czy wcinać sałatki (jak posłanka Krystyna Pawłowicz). Wtedy podnoszenie argumentu powagi Sejmu nie trąciłoby hipokryzją.
Sejm jest dla ludzi
Robienie problemu z tego, że Hołownia żartobliwie deklaruje sprzeciw wobec czyjegoś sprzeciwu, to klasyczny objaw formozy i tracenie z oczu tego, co najważniejsze: wielkiego obywatelskiego zaangażowania w śledzenie obrad Sejmu. Sejm nie jest ani Olimpem, ani Hadesem – wszystkim wyjdzie na dobre, jeśli posłowie zachowają kulturę osobistą, ale porzucą nadęcie. Wtedy oglądanie obrad Sejmu ma szansę stać się czymś więcej niż modą wywołaną upadkiem rządu PiS.
Posłowie, którzy zrezygnują ze sztucznej powagi, na rzecz bycia normalnymi ludźmi, to szansa na to, by utrzymać widzów na Sejmflixie. I nie chodzi tu o srebrny przycisk, ale o to, by społeczeństwo interesowało się tym, co dzieje się w parlamencie i trzymało kontakt ze swoimi reprezentantami. To jest najważniejsza rzecz w demokracji. Poważnie.