Ostra kłótnia u Olejnik w TVN24. "Jest pani w stanie powstrzymać tego pana?"
Nina Nowakowska
04 stycznia 2024, 08:01·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 04 stycznia 2024, 08:01
W "Kropce nad I" TVN24 doszło do awantury między wiceministrą Katarzyną Lubnauer a posłem PiS Kamilem Bortniczukiem. Powodem spięcia gości Moniki Olejnik były zmiany wprowadzone przez ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza.
Reklama.
Reklama.
W środowym (3.01) wydaniu kultowego programu publicystycznego Moniki Olejnik dosłownie zawrzało. Wszystko za sprawą ostrej wymiany zdań, do jakiej doszło między goszczącymi w telewizyjnym studio wiceministrą edukacjiKatarzyną Lubnauer(KO), a posłem PiSKamilem Bortniczukiem. Poszło o zmiany w mediach publicznych.
Awantura w "Kropce nad I"
– Ja bardzo bym chciał, żeby wolne media zauważały w Polsce, jak łamana jest konstytucja przez ministra Bartłomieja Sienkiewicza – stwierdził na antenie Bortniczuk.
Były szef resortu sportu nie chciał jednak odpowiedzieć na pytanie, czy popiera gigantyczne pensje pracowników TVP za czasów rządów Zjednoczonej Prawicy. Chodzi m.in. o milionowe zarobki byłych szefów Telewizyjnej Agencji Informacyjnej – Michała Adamczyka (1 500 237 zł brutto) i Jarosława Olechowskiego (1 424 075 zł brutto). Co więcej, polityk wielokrotnie utrudniał wypowiedzenie się wiceszefowej MEN.
"Jest pani w stanie powstrzymać tego pana"?
– Mam wrażenie, że ta wysoka pensja Adamczyka to dokładnie to, co prezes myśli o roli mediów. Im się płaci, to bronią rzeczy nie do obronienia – komentowała Lubnauer.
Na to Bortniczuk odparł, że rozmowa nie dotyczy "jakości mediów publicznych". Sytuacja robiła się coraz bardziej napięta.
– Jest pani w stanie powstrzymać tego pana, żeby nie mówił, kiedy ja mówię? – apelowała do prowadzącej polityczka. – Proszę ciszej, dzieci patrzą – nie odpuszczał Bortniczuk.
– Dzieci patrzyły na gest Kozakiewicza, a teraz słyszą od ministra sportu, że to normalny gest – przerwała posłowi Olejnik, nawiązując do zachowania Mariusza Kamińskiego w Sejmie, który wykonał wspomniany gest w stronę posłów rządzącej koalicji, demonstrując co myśli o wygaszeniu mandatu przez marszałka Sejmu Szymona Hołownię.
O co chodzi z gestem Kozakiewicza?
Przypomnijmy: 21 grudniawieczorem na sali plenarnej zjawili się Mariusz Kamiński oraz Maciej Wąsik. Było to zaskoczenie, ponieważ posłowie Prawa i Sprawiedliwości zostali skazani na dwa lata pozbawienia wolności, więc marszałek Sejmu wygasił ich mandaty. Wówczas wiceprezes PiS na środku sali plenarnej pokazał w kierunku politycznych oponentów tzw. gest Kozakiewicza.
Polegający na prostopadłym skrzyżowaniu ramion gest wywodzi się od francuskiego "bras d’honneur". Jest powszechnie uważany za obsceniczny i bardzo obraźliwy w swojej wymowie poprzez nawiązanie do fallusa.
Gest jest łączony z Władysławem Kozakiewiczem, który podczas Letnich Igrzysk Olimpijskich w Moskwie w 1980 r. pokazał wspomniany ruch w kierunku wygwizdującej go radzieckiej publiczności.
Chwilę przedtem polski sportowiec oddał bardzo udane skoki na wysokość 5,70 m i 5,75 m. Później Polak skoczył jeszcze raz, tym razem na wysokość 5,78 m, czym wywalczył sobie złoty medal olimpijski, ustanawiając jednocześnie rekord świata.